Uwaga!

23.09.2012

{0023} Ocena bloga szkolny-klub-zloczyncow.blogspot.com



            Naczelny Złoczyńca naczekała się na ocenę, że ho ho! Zgłoszenie wysłała 30 maja i jej blog przewinął się przez trzy lub cztery oceniające, które, przez dziwny zbieg okoliczności, rezygnowały akurat wtedy, kiedy „Szkolny Klub Złoczyńców” był pierwszy w ich kolejce. Naczekałaś się, i to porządnie!, więc mam nadzieję, że jakoś dam radę swoją opinią Ci to wynagrodzić.
            Ogólnie jestem zabiegana, zalatana, dojazdy mnie bardzo męczą, wczesne wstawanie również. Jednak pocieszam się myślą, że w weekend sobie wszystko odbiję. Ach, oby tylko pogoda się nie załamała!
            Próbowałam zmusić się do odrobienia historii, ale ten blog woła mnie  od dawna, a teraz to już nawet wrzeszczy z rozpaczy, żeby tylko go ocenić. Wiem dobrze, że nie skoncentruję się teraz na nauce, więc „szybko” i sprawnie napiszę ocenę, a potem porozmawiamy o nauce.

                        Blog: Szkolny Klub Złoczyńców
                        Autorka: Naczelny Złoczyńca
                        Oceniająca: Nassaroza


Akt I

Scena pierwsza: Przestrzeń sceniczna
            Jakież to miłe zaskoczenie dla mych oczu! Poprzednie zielenie i czernie zastąpione czymś łagodniejszym, czymś, co nawet mi się spodobało. Nie dostanę oczopląsu od poprzednich kontrastów – me serce się raduje, a oczy jeszcze bardziej. Przelatuję sobie bezsensownie w górę i w dół, i stwierdzam, że szata graficzna na Twoim blogu, jak najbardziej przypadła mi do gustu. Widzisz, jednak dobrze, że zwlekałam z oceną, bo tamta ani troszeczkę mi się nie podobała. I jak zawsze wygadam moje skromne uczucia, co do szaty graficznej w pierwszym wrażeniu. Niech to licho! Później Cię wychwalę, teraz przejdę do adresu, którym, teoretycznie, powinnam zająć się na samym początku. Ale jak już wiadomo, ze mną bywa różnie.
            „Szkolny Klub Złoczyńców” podpowiada mi, że do czynienia będę miała z opowiadaniem. Nie wiem dlaczego, ale na samym początku miałam wrażenie, że mogę również napotkać pod tym adresem pamiętnik. Ale jednak jest to opowiadanie. Chyba skakać z radości nie będę, bo historia też zaczyna mnie wołać, ale jej się opieram. Opowiadania zawsze czytam w całości. Dobrze, że nie piszesz długich rozdziałów; musiałabym zarwać noc, aby napisać porządną ocenę. Może źle się wyraziłam… Nie piszesz przerażająco długich rozdziałów, bo krótkie to one też nie są. Przepraszam, mój błąd. Może wróćmy do adresu, co Nassarozo? Poza opowiadaniem/pamiętnikiem, adres przywołał mi scenę z „amerykanckiego” filmu. Strasznie pospolitą. Baseballiści w czerwonych, jak nietrudno się domyślić, bejsbolówkach*, którzy mają pod sobą całą szkołę. Hm, mam cichą nadzieję, że Twoje opowiadanie nie będzie miało w sobie tak paskudnych wytworów mojej wyobraźni. Jeżeli chodzi o samo sformułowanie tytułu opowiadania (bo wnioskuję, że jest nim i adres, i napis na belce), to bardzo mi się podoba. Ma w sobie takiego „pazura”, który zachęca do odwiedzenia Twojej pisarskiej krainy.
            Masz troszeczkę mylący płeć nick. Najpierw zaczęłam o Tobie pisać jako o chłopaku. Dopiero potem zauważyłam w którejś z zakładek, że (o kurczę! :D) jesteś dziewczyną! Nieźle to brzmi, no nie? Także przejrzałam tekst i starałam się poprawić wszystkie błędy, ale jeśli coś się pojawi, czego być nie powinno, to z góry przepraszam. Nick nawiązuje do tytułu opowiadania i nasuwa mi się pewna myśl, że będziesz grała główną rolę w tym opowiadaniu. Czyżby miało być ono w formie pierwszoosobowej? Mam taką cichą nadzieję.
            Ogólnie: pierwsze wrażenie naprawdę zachęciło mnie do pozostania na blogu. Lubię kontrasty, a bardzo ładny zaprezentowałaś pomiędzy tłem wewnętrznym, a zewnętrznym. Nie dostanę oczopląsu od czytania, więc jest dobrze. Oby tak dalej!
10/10 pkt.

Scena druga: Dekoracje
            Zacznijmy od nagłówka. Manga? Anime? Nigdy nie byłam w stanie tego rozróżnić, przynajmniej na nagłówku, bo jak? Może ktoś mi w końcu to wytłumaczy. Próbowałam się doczytać, ale jakoś zdania są podzielne. Zresztą, to chyba nie ma nic do rzeczy. Uważaj, bo interpretowałam dzisiaj obrazy w szkole, więc możesz się doczekać ciekawych słów o Twoim szablonie. Raczej średnio normalnych, które porównałabym do bełkotu szaleńca, ale mniejsza o to.
            Nagłówek to prosty obrazek. Na samym początku myślałam, że jest to ta sama postać przedstawiona w dwóch różnych sytuacjach. Przypatrzyłam się trochę uważniej i widzę różnicę w czapkach. Teoretycznie, ta sama osoba może mieć dwie, a nawet tysiąc, ale cóż, ja uważam, że pomimo podobieństwa są to dwie różne osoby. Może bliźniacy? Widać, że jedna postać jest pewna siebie i dominuje nad drugą. Ta niżej jest przygnębiona i wyraźnie zmartwiona. Do samego wykonania nagłówka nie mam żadnych zastrzeżeń. Wlepiam nos w monitor i orientuję się, że ani jeden piksel nie miał prawa wydostać się poza tło wewnętrzne. Oby tak dalej!
            Tło pod postami jest delikatne, ale jednocześnie wyraźnie odznacza się od tła zewnętrznego. Taka szarość daje bardzo ładny kontrast z beżami i lekkimi różami. Chyba już o tym wspominałam, prawda? Tło pod ramkami nie jest identyczne, ale bardzo podobne. I muszę zaznaczyć, że idealnie przycięte ze wszystkich stron. Ktoś się sporo napracował.
            Kolory czcionek są dobrane w sam raz. Czytanie będzie przyjemne, stwierdzam brak „oczowalących” kolorów.
            Chyba nie muszę wspominać o tym, że ogromnie podoba mi się zaznaczenie linków. Tylko „Strony” zostają zaznaczane inaczej. Szkoda, bo reszta jest idealnie dopracowana.
            Tak króciutko w tym punkcie. Podsumowując, szata graficzna bardzo przypadła mi do gustu. Estetyka jest na wysokim poziomie. Jest ład i skład. Bez zbędnych, dziwnych kolorów do niczego nie pasujących, czy miliarda ramek umieszczonych nie wiadomo po co.
10/10 pkt.

Scena trzecia: Sceneria
            Co my tutaj znajdziemy? Aha! Kroniki. Całkiem niezły pomysł. Krótko i na temat.  Tylko parę zdań, a wiem z historii bloga praktycznie wszystko. Nie wiem tylko, czego szuka w kronikach informacja o szablonie, ale może kiedyś rozwinę tę myśl. I miałam rację, że na nagłówku są jednak dwie różne osoby, a nie jedna! Gratulacje dla suszaka za tak piękny szablon.
            Idąc od dołu (strona prawa) zastanawiam się czy potrzebne są etykiety na blogu z opowiadaniem? Niby to w niczym nie przeszkadza, ale, jak dla mnie, też nie pomaga. Uznajmy, że mogą sobie tam żyć. Obserwatorzy, statystyka, ankieta i subskrypcja. Same najpotrzebniejsze rzeczy. Niczego za dużo, niczego za mało.
            Zabierzmy się za analizę „Stron”. „List do ciebie” jest taki troszeczkę… inny. Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się, że napiszesz coś w takim stylu. Byłam bardziej przekonana do czegoś poważniejszego, a tu masz! Mnie to oczywiście nie przeszkadza, a powiedziałabym, że nawet raduje, bo komu chce się siedzieć z głową smętnie zwieszoną przed monitorem skoro można się chociaż trochę rozbawić? Sam list spodobał mi się. Twierdzisz, że moje IQ wyniesie 75? To dobrze, trochę wzrośnie. Masz rację… XXI wiek to straszne czasy…
            Odwiedzam  bohaterów i zaczynam się poważnie bać. Chyba odłożę pisanie oceny do jutra, bo po tym wstępie, mając lęk przed ciemnością, zapewne nie usnę prędko.
            Hmm… W następnej zakładce dowiaduję się o tym, że masz kota Mefistofelesa Asmodeusza Pierwszego. Dobrze to napisałam? Tak z ciekawości: rasowy? Bo mam przed oczami Devon Rexa. ;) I poza tym wiem o Tobie wiele innych rzeczy, mniej lub bardziej przydatnych, ale wiem. Co prawda kot, a właściwie jego imię, zagłuszyło wszystko inne, ale uważam, że zakładka jest trafiona.
            O pozostałych zakładkach chyba się wypowiadać nie muszę. Linki są bardzo ładnie posegregowane. Za to mam straszną ochotę zagrać na forum. W życiu bym nie pomyślała, że coś takiego może zaistnieć. Widać, że żyłam w „cudownym” świecie śmiesznych gierek.
4/4 pkt.

Akt II

Scena pierwsza: Scenariusz
            Jak zawsze, mam metodę przeczytania wszystkich rozdziałów. Może omówię wszystkie, może tylko trzy wymagane. To zależy od tego, czy zaskoczysz mnie pozytywnie, czy wręcz przeciwnie.

01. wszystko przez mamuta
            Coś podejrzewam, że Mort będzie miał zapędy dyktatorskie. Nie wiem, czy cieszyłabym się z władzy, którą sprawuje naukowiec-psychopata, który w wieku siedemnastu lat wziął i sobie ożywił mamuta. Mało tego, lodówką z guzikami i pokrętłami. Na sam początek powiem, że geniusz Marta mnie troszeczkę przeraził. Było krótko i zwięźle. Szkoda, że nie przedstawiłaś lepiej głównych bohaterów, bo wnioskuję, że Lind też nim będzie, ale zapewne wyjaśni się później jacy to oni są. Połączenie niebezpiecznego geniuszu i wagarowicza może być zabawne. Jak na razie zapowiada się ciekawie.

02. kto za młodu był anarchistą,  na starość będzie dyktatorem
            Strasznie długi tytuł rozdziału. Aż dziwnie mi się go pisało. Czyżby moje przypuszczenia o władzy dyktatorskiej miały okazać się prawdziwe? Zaraz się przekonamy!
            Ktoś napisał w komentarzu, że lubi Linda, bo jest po prostu głupi. Mnie jego głupota strasznie zaczęła irytować. Mam mieszane uczucia co do Laviego. Przyszedł, wygryzł Morta i poszedł. Można by powiedzieć, że jest leniwym cwaniaczkiem. Przynajmniej ja go tak odebrałam. Tajne przejęcie władzy nad światem? Grupa siedemnastoletnich chłopców chce tego dokonać? Nie wiem, jak to w ogóle byłoby możliwe, ale cóż. Twój świat, Twój twór na Twoich prawach.

03. nienawiść to dobry sposób na sobotnią nudę
            Satyr, oddział gnomów i dwie rusałki w glanach? Nie jestem pewna czy dobrze przeczytałam. Szczerze mówiąc, doznałam lekkiego wstrząsu. Co prawda, w liście było wyraźnie napisane, że dziwne stwory będą odgrywały tutaj jakąś rolę, ale żeby rusałki W GLANACH? Sam pomysł nie jest zły. Widzę, że sporej ilości osób się to podoba, ale ja nigdy nie byłam zwolenniczką takich rzeczy. Wolę opowieści o tym, że Mort powołuje do życia mamuta. Jakoś łatwiej mi w to uwierzyć, niż w rusałki i gnomy biegające po ulicy.
            Straż miejska jak zwykle działa nieudolnie. Ale do tego zdążyłam się już przyzwyczaić. Z kolei Lind denerwuje mnie coraz bardziej! Po co przywlókł ze sobą Laviego? Jednak ma w sobie taką małą część flegmy, że aż mam ochotę się nad nim zlitować. Ciekawi mnie też, co takiego Mort znalazł przed kinem.
            Chwalmy Pana, że dowiedzieliśmy się chociaż jaki kolor włosów ma główny bohater!

04. mój pierwszy przyjaciel
            Pierwsza część rozdziału jest wyrwana z całego kontekstu. W ogóle pojawia się dużo takich sytuacji. Ciężko mi jest czasami się w tym wszystkim odnaleźć. Pomiędzy sprawą kradzieży, a innymi, nie widać żadnego związku. Dziwny jest również alarm Morta i zawartość teczki… Może mam mało logiczne podejście do wszystkiego, ale znów nie zauważam powiązań między napaściami, a tym… czymś.
            Przeczuwam, że Constantin nie pojawił się bez przyczyny, ot tak sobie. Czyżby miał zostać następnym członkiem Klubu? A może to właśnie on będzie tytułowym pierwszym przyjacielem Linda?

05. nawet geniusz ulegnie urokowi kusej spódniczki
            Piątka zostanie chyba moim ulubionym rozdziałem! Było sporo akcji, owszem, ciekawej. I to zakończenie. O ostatnie zdanie mi chodzi. To było jakieś nieludzkie, niepokojące, ale mimo to uspokajające od wewnątrz.
            Więc tym czymś koło kina był nanoprocesor, tak? W dodatku wstrzykiwał jakieś substancje, które umożliwiały kontrolowanie mózgu? Coraz bardziej zaczyna mi się to podobać.
            Porwali Amber, biedną dziewczynę, której kariera cheerleaderki właśnie dobiegła końca. No, może na jakiś czas została zawieszona. W każdym bądź razie uczennica była w dosyć kiepskiej kondycji fizycznej, a oni ją tak uprowadzili ni z tego ni z owego. Niegrzeczni są. Tak ją od razu bezczelnie związali… Scena na sam koniec troszeczkę posłodziła, ale przecież w prawie każdym utworze coś takiego się pojawia.

06. całe życie przeleciało mi przed oczami
            Kostek szpieguje? A może psychopatycznym mordercą też jest? Mniejsza. Strefa Śmierci nie wygląda przyjaźnie nawet w mojej wyobraźni, która zwykle stwarza sobie przyjemny i miły dla oka obraz. Cała akcja ze szpiegowaniem mnie zaintrygowała. Nie mogę się doczekać rozwiązania wszystkich zagadek w sprawie Kostka. Zastanawiam się czy on dla kogoś pracuje. I ciekawe, czy ma coś wspólnego z „kontrolowaniem” Morta. Jedno jest pewne: raczej nie życzy mu dobrze.
            Coś mi ostatnio brakuje słów żeby się wypowiedzieć…

jeden, jedyny raz
            Nie wiem, jak to się mogło stać, że tak niepoukładany, w sumie bezsensowny, bonus mi się spodobał. Nie użyłam słowa „bezsensownie” nie mając żadnego powodu, czy chcąc Cię obrazić. Po prostu wszystko działo się tak szybko. Połączyłaś jakieś wampiry, Hogwart, medalion, nie mającego z niczym związku lekarza i jeszcze wplotłaś w to wszystko Linda, trzy smoki, stado feniksów i demona. A wszystko to stało się w tak krótkim czasie. Więc widzisz, większość rzeczy pojawiła się tam nawet nie wiadomo po co, ale może kiedyś się wyjaśni. Może w następnym bonusie, kto wie?

07. zamiast karpia w wannie?
            O! Syrenka! Po rusałkach, gnomach i satyrach już mnie to nie dziwi. Tylko co ona tam robi i może dlaczego w ogóle tam jest?! Lind w wersji pedantycznej też mnie nieco zaniepokoił.
            Nie jestem w stanie ogarnąć tego całego Robina. Co to w ogóle jest za stwór? Czego chce i dlaczego tak manipuluje Mortem? Przecież on nie jest zabawką! A ta groźba o rozbiciu Ziemi na biliard kawałeczków? To już szczyt wszystkiego!
            Mort awansował społecznie! Amber zaprosiła go na bal. Ale ma rację. Ja też bym nie poszła na jego miejscu. A tym bardziej nie po to, żeby uratować reputację byłej cheerleaderki, której, jakby nie patrzeć, zleciłam porwanie.

co się dzieje w mojej głowie?
            W bardzo nie pospolity sposób przedstawiasz swoją niemoc wobec weny i klawiatury. Zamiast głupio się tłumaczyć, dlaczego nie piszesz, zrobiłaś to inaczej i, chcąc nie chcąc, zmusiłaś swój umysł do wyczarowania kolejnego sensownego mini-rozdziału, niby bonusu, czy tam nazwij sobie to jak chcesz. Połowy, albo i nawet więcej, bohaterów nie kojarzę, ale co tam!

08. zbrodnia ponoć cementuje przyjaźń
Z racji tego, że Twoje tytuły są bardzo wymowne, wiedziałam, czego mam się spodziewać. Wampir również mnie nie zdziwił, ale sam fakt, że dało się go zabić dubeltówką. Widocznie w jakiś sposób ewoluowały, skoro kiedyś ze zniszczeniem krwiopijcy miewano ogromne problemy. Po Morcie nie spodziewałabym się takiego zachowania. Nie wiem, co w niego wstąpiło, ale nigdy, po prostu nigdy, nie oskarżyłabym go o zdolność do mordu nawet w takiej sytuacji. Lavi faktycznie mógłby zostać grabarzem. Ja sama nie znalazłabym lepszego sposobu na pozbycie się ciała. No może poszukałabym jakichś silnych kwasów, bo Mort na pewno takie miał, i rozpuściłabym ciało. Pytanie tylko czy wampira da się tak rozpuścić, hm?

09. już chyba lepiej, żeby błyszczał
            Dobrze, że na samym końcu wytłumaczyłaś o wszystkich świętach, bo sama bym się w tym nie połapała. Obrzucanie balonami było może troszeczkę dziecinne, ale do tego bohatera jak najbardziej mi pasowało. Co do zespołu napięcia przedmiesiączkowego to uśmiałam się całkiem sporo. Wiesz jak w mojej wyobraźni wygląda sytuacja, kiedy siedemnastolatek podchodzi do swojej matki i pyta się o takie sprawy? Właśnie, nie wiesz, ale zapewniam, że było to bardzo komiczne.
            Constantin w końcu pokazał ząbki. Pewnie był już bardzo głodny.
            Wcale nie uważam, że Mort jest jakiś specjalnie nieludzki. Po prostu dba najbardziej o siebie, a nie o innych. Ja też nie lubię jak mi się ludzie użalają i chcą, żeby ktoś zachowywał w pamięci ich problemy.

10. to uczucie, gdy twojego idola ratuje żona
            Podoba mi się ten cały Loki. Bliżej go nie przedstawiłaś, nie wiem o nim praktycznie nic, ale spodobał mi się. Ciekawe za co go przykuli?
            Mort, biedactwo. Przecież i tak będzie musiał się zgodzić na warunki Robina, a tutaj jeszcze sobie tyle nieprzyjemności dodaje. Co do samego Goodfellowa, to powiem tyle, że jest starym cwaniaczkiem, dysponującym „mocą”, na którą bezsprzecznie nie zasłużył! I koniec kropka!

11. -/---//-●/●●/●//-/●-/-●-/●●/●//●--●/●-●/---/●●●/-/●//
            Ciekawe, czy rozdział będzie tak samo trudny do rozszyfrowania, jak jego tytuł.
            Bardzo zaciekawił mnie ten rozdział. Tak sobie wpada do laboratorium Lind i budzi śpiącego Morta, żeby zapytać się o alfabet z kresek, kropek i innych szlaczków. Uwielbiam go za tą wszechobecną głupotę. Ciekawe, co musiał odkodować. Na początku przeczuwałam, że to Robin zaczyna manipulować pozostałymi członkami Szkolnego Klubu Złoczyńców, ale wszystko wskazuje na to, że moja intuicja zawiodła mnie po raz setny.
            Goodfellow znowu odwiedza Morta. Jak ich tak „obserwuję”, to dochodzę do wniosku, że przydałaby im się terapia małżeńska, nie sądzisz?
            To on jeszcze tej syrenki nie wypuścił?!

Podsumuję teraz całokształt. W Twoim opowiadaniu pełno dziwnych stworzeń i będę się bała wyjść z domu bez odpowiedniej ochrony. W końcu w którejś zakładce napisałaś, że akcja rozgrywa się w XXI wieku. Teraz będę się jeszcze bardziej bała, że spotkam rusałki, syrenki, wampiry, demony i inne dziwactwa, a uwierz, że wyobraźnia i bez tego podsuwa mi różne mroczne scenki. Chyba odwiedzę jakiegoś psychoterapeutę. Jednak to bardzo dobrze. A domyślasz się już może dlaczego? Jeżeli zaczynam się bać, to znaczy, że uwierzyłam. Jeżeli uwierzyłam, to znaczy, że to widziałam. Jeżeli to widziałam, to znaczy, że wpłynęłaś na moją wyobraźnie, co nie każdemu się udaje. Także gratuluję!
Masz bardzo lekki styl pisania. Podobają mi się różne wtrącenia w rozdziałach, które ukazują Morta w roli pisarza. Był taki jeden w 11. rozdziale. Cytować?

[…] Pewnie też by się wkurzył, gdyby jakiś matoł budził go z zasłużonej drzemki, by pytać o kropki, kreski i inne szlaczki!
– Przepraszam, Mort, już idę – powiedział potulnie. I faktycznie poszedł, ponieważ Lindsay Stravinsky nie rzuca słów na wiatr!
Mortimer został sam, zastanawiając się przez chwilę, jakim cudem narracja tego opowiadania stała się jeszcze głupsza i mniej profesjonalna, ale doszedł do wniosku, że owe zburzenie czwartej ściany bynajmniej niczemu nie służy, więc zaczął udawać, że ten akapit nigdy nie powstał.
Ściągnął okulary, odkładając je na biurko, po czym westchnął, rozcierając skronie opuszkami palców. […]

Podkreśliłam fragment, o który mi chodziło. Pojawiało się takich więcej, co mnie bardzo ucieszyło. Używasz niektórych skomplikowanych słów, ale co się dziwić? Nastoletni geniusz zna ich trochę więcej ode mnie. Siedziałam parę razy w słowniku, ale dzięki temu wzbogaciłam swój zasób słownictwa, dziękuję.
Jak dla mnie jest wystarczająco opisów i sporo dialogów. Nie mogę odżałować, że nie przedstawiłaś nam lepiej głównych postaci, ale tak się sama zastanawiałam, gdzie Ty mogłabyś wpleść te opisy i doszłam do wniosku, że nigdzie. W związku z tym, mogłabyś przerobić troszeczkę zakładkę „bohaterowie”. Wiem, że już wszyscy czytelnicy mają swoje wyobrażenie o postaciach i ciężko by im było, gdybyś coś narzuciła, ale przecież możesz zaznaczyć, że jest to tylko i wyłącznie Twoje wyobrażenie i nikt się nim kierować nie musi. Ja jestem zwolenniczką widzenia tego, co autor chce nam przekazać, dlatego wolę, gdy dowiaduję się więcej o wyglądzie głównych postaci. Taka moja mała sugestia. Bohaterowie są barwni, szybcy („i wściekli” – samo się nasuwa). Poza Mortem i Kostkiem, wydaje mi się, że mamy do czynienia z mało rozgarniętym społeczeństwem. W końcu cheerleaderki do normalnych też nie należą.
Rozdrobnię sobie trochę bardziej na własną skalę ten punkt. Mam nadzieję, że się nie pogniewasz.
           
            Styl: 10/10
            Bohaterowie: 4/5
            Opisy: 4/5
            Dialogi: 5/5
            Fabuła: 8/10

Razem w treści otrzymałaś:
31/35 pkt.

Scena druga: Niedomówienia
            Jeżeli jest tak, jak twierdzisz, że popełniasz masę błędów i ratuje Cię Kejti (dobrze pamiętam?) to szczerze jej gratuluję. W ocenie tych jedenastu rozdziałów, bonusu i „czegośtama” znalazłam kilka literówek i złych rodzajów rzeczowników, zapewne wpisanych przez omyłkę. Mnie też się to zdarza i pewnie w tej ocenie będzie tego mnóstwo. Jednak nie wypisywałam ich na bieżąco i teraz po prostu nie jestem w stanie ich znaleźć. Pamiętam, że było ich w sumie w granicach dziesięciu, więc na tyle tekstu jest to znikoma ilość. Także dziękuję, do widzenia.
15/15 pkt.

Scena trzecia: Teatr… amatorski?
            Nie spotkałam jeszcze opowiadania, gdzie po świecie latałyby armie gnomów. Jesteś pierwsza, gratulacje. Do tego masz bohaterów o oryginalnych ambicjach. Wywnioskowałam, że chcą oni mimo wszystko podbić ten świat. Twoje opowiadanie nie należy do tysięcznego fanfika. Jestem pod wrażeniem, kiedy ktoś od początku do końca jest w stanie wykreować cały świat. Ja bym nie dała rady, dlatego pozostało mi tylko ocenianie. Chylę czoła.
6/6 pkt.

Akt III

Scena pierwsza: Owacje na stojąco
            Myślisz, że zasłużyłaś? Pf, dobry żart! Słyszeliście? Ona myśli, że zasłużyła! Dawno się tak nie uśmiałam. Oczywiście, że zasłużyłaś. I wydaje mi się, że będziesz trzecią/czwartą osobą w mojej karierze blogowej, która faktycznie zasłużyła na nie swoją ciężką pracą i trudem włożonym w powołanie do życia tego całego tworu. Masz za:
            - zaciekawienie mnie treścią
            - dobry kontakt z czytelnikami
            - ład i porządek
            - wpisz co chcesz, nie chce mi się myśleć, a przecież wiem, że zasłużyłaś
4/4 pkt.

Epilog
            Jesteś cudowną pisarką. Mogłabym rzec, że znajdę i Cię uduszę, jeżeli nie będziesz pisała drugiej części SKZ. Kontaktowałam się wczoraj z Hakuną i napisałam jej, że ten blog zryje mi psychikę. I zrobił to, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Bądź z siebie dumna! Tylko jednej osobie udało się mnie zaciekawić i była to Lebrun ze swoim opowiadaniem „Magia Czterech”. Dorównujesz jej, jesteście mniej więcej na tym samym poziomie, a ona widać, chyba się poddała. Błagam Cię, nie rób mi tego! Może nieładnie z mojej strony, że porównuję, ale obie jesteście tak samo wspaniałe i wydaje mi się, że Ty dopiero się rozkręcasz. Z Ciebie będzie jeszcze lepsza pisarka niż jesteś teraz! Zawsze mi powtarzano, żebym postawiła sobie wysoko poprzeczkę i próbowała ją przeskoczyć nawet jeżeli będzie bardzo ciężko. Spróbuj to zrobić. Być może to Twoje książki będzie można niedługo kupić w księgarni. Czuję, że masz na to zadatki i życzę Ci szczerze powodzenia z całego serca!
5/5 pkt.

Otrzymałaś dzisiaj 85 pkt., więc od jutra pracować w Teatrze będziesz jako inspicjent! Grauluję!


***

Czekałaś na tę ocenę bardzo długo. Przepraszam, bo nie dość, że od 30 maja, to jeszcze jest ona kiepskiej jakości i wręcz obrzydliwie krótka. Przerwy mi nie służą. Rozwojowi ocenialni też nie. Postaram się poprawić. Przepraszam po raz jedenasty… I po raz dwunasty, bo pewnie błędów będzie od groma, ale już nie mam czasu sprawdzać, przepraszam. :(

4 komentarze:

  1. Jak tylko przeczytałam o porannym wstawaniu, pomyślałam: oho, znalazłam bratnią duszę!
    Żal zostawiać taką ocenę odłogiem, a ponieważ komentarza od autorki chyba się chwilowo nie doczekasz, postanowiłam skomentować sama. Ale będzie krótko, bo czekają na mnie wszystkie niepodległe państwa Afryki.
    Bardzo dobrze się czyta Twoje oceny, nawet we fragmentach o szablonie, który dla mnie stanowi zwykle drogę przez mękę, a Ty potrafisz zrobić z tego długi, sensowny akapit. Nie mówiąc już o solidnych ocenach treści. Chyba naprawdę dużo czasu i chęci musisz wkładać w ocenianie. :)
    Blog genialny. Dodałam do zakładek :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Mefistofeles jest wielorasowy, o ile nie wszystkorasowy. I posiada gustowny pieprzyk na pyszczku. :D
    SKZ to o tyle dziwny twór, że z zamysłu miał być chaotyczny, absurdalny, groteskowy i zawierający też kilka naprawdę ładnych, czy nawet wzruszających momentów. Wyszło jak wyszło. xD
    Do Lokiego nie mam praw autorskich - to postać z mitologii nordyckiej, a w świetle nowego rozdziału nie będzie dużym spoilerem, jeśli powiem, że należy z Robinem do jednego, literacko-kulturowego worka. Worek zwie się tricksterem, ale sza. xD
    Natomiast co do bonusów... jeden, ten pierwszy, był parodią zjawiska Mary Sue, czyli panienki wręcz idealnej, wokół której obraca się wszechświat i wszystkie dziwy padają tuż pod jej wdzięczne stópki. Co do drugiego, sama nie wiem, co to ma być. xD W każdym razie, nie są to teksty w jakikolwiek sposób powiązane z główną fabułą, powiedziałabym raczej, że to takie głupawe opowiadanka, napisane tylko i wyłącznie dla śmiechu.
    Przepraszam za zwłokę przy pisaniu tego komentarza, ale mam urwanie głowy. Czasem nawet dosłownie. XD
    Dziękuję ślicznie za ocenkę i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma sprawy. Cieszę się, że ocena się podobała. Ja też nie mam czasu, żeby nawet usiąść i pomyśleć, więc wiem co czujesz. ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. 39 yr old Physical Therapy Assistant Arthur Viollet, hailing from Saint-Hyacinthe enjoys watching movies like "Edward, My Son" and Slacklining. Took a trip to Madriu-Perafita-Claror Valley and drives a Corvette. odwiedz nasza strone internetowa

    OdpowiedzUsuń