+ Zaznaczam z góry, że nie jestem zadowolona z tej oceny. Przepraszam też za możliwe błędy.
Dwa miesiące czasu, ponad cztery
tygodnie właściwie. To sporo. Dlatego nie mogę obiecać, że ta ocena będzie w
ogóle „do zjedzenia”. Nie mogę też obiecać, że będę pojawiać się częściej, bo
choćbym chciała aktywniej się udzielać, to nie mam nawet czasu iść do dentysty,
a co dopiero pisać codziennie oceny blogów.
Nowa tematyka. Nowa szata
graficzna. Nagannie ewoluuje, a ja chyba stoję w miejscu, więc czas w końcu
wziąć się za samą siebie, przestać marudzić i napisać tę ocenę, na którą Chiyo
czeka już chyba pół roku.
Chciałam przeprosić za to, że
czas oczekiwania wyniósł aż tyle, nie spodziewałam się jednak tego, że w moim
życiu pojawi się tyle nowości, że zacznę nieco aktywniej spędzać czas, poznawać
ludzi, uczyć się i pracować. Szczerze powiedziawszy, były to najbardziej
dynamiczne wakacje, jakie miałam. I nie żałuję, że niczego nie napisałam. Ale
przepraszam!
Show time!
Blog: sukcesja-chiyo
Autor: Chiyo
Oceniająca: Hakuna
Akt I
Scena
pierwsza: Przestrzeń sceniczna
Pierwsze wrażenie. Pamiętam
jeszcze stary szablon Sukcesji na Onecie. Nie podobał mi się. Nie wiem, kolory
były zbyt mdłe… Nie powiem, że teraz jest dużo lepiej. Szata graficzna Twojego
bloga nie zachęciła mnie do tego, aby pozostać na dłużej. Dlaczego? O tym
później.
Sukcesja. Prosto i po polsku. To
duży plus, chociaż wiem, że czasami ciężko znaleźć wolny adres – tak jak teraz
w twoim przypadku. Nie powiem, aby słowo „sukcesja” było mi kompletnie obce;
zajmując się na zajęciach z historii i prawa rzymskiego tematem dziedziczenia,
dość często używaliśmy tego zamiennika. Pierwsza myśl? Wielki, bogaty ród i
romans w tle. Czasy dawniejsze, dalekie od cywilizacji. Może nawet
nieszczęśliwa miłość? Mezalians? Jedno, nieskomplikowane słowo, a ile
wątpliwości i domysłów… Naprawdę jestem ciekawa tego, co masz do
zaprezentowania, na jaki pomysł wpadłaś. Czuję
w kościach, że będzie oryginalnie.
„Żądza władzy jest gwałtowniejsza
od innych namiętności”. Rozumiem przez to, że nie obędzie się bez pieniędzy?
Właściwie majątku, tak… Chyba tak. Cytat, który właśnie przytoczyłam – google
nie chce mi powiedzieć, kto jest jego autorem, zdecydowanie zachęca do tego, aby
pozostać na Twoim blogu, aby z niecierpliwością oczekiwać pierwszego rozdziału,
pierwszego zdania, jednego, nawet niepełnego zarysu historii, którą
przedstawiasz.
„Piórko na wietrze” – szczerze
powiedziawszy, nie mam pojęcia do czego nawiązuje napis na belce. Czuję się
przez niego nieco rozkojarzona. Z resztą, zjadłam niedawno obiad i jest mi tak
ciężko. Jestem też zmęczona po pracy i nie myśli mi się zbyt lekko, a takie
chyba powinno być piórko na wietrze.
Rzucając jedynie okiem na Twojego
bloga, można zauważyć, że jest to ambitniejsze, pełniejsze, z wyraźnym planem.
Muszę też przyznać, że masz samozaparcie – nigdy nie udało mi się napisać
opowiadania dłuższego, niż siedem krótkich części. A Twoje rozdziały? Nie
zagłębiając się w treść, mogę stwierdzić, że są rozbudowane, porządne i
wszystko tworzy solidną całość, co nie łatwo stwierdzić przy pierwszym
wrażeniu, ale wchodziłam na Twojego bloga już tyle razy, że z czystym sumieniem
muszę przyznać, że coś w tym jest. Coś tam tkwi.
Mimo wszystko, odrzuca mnie nieco
szablon – chociaż muszę przyznać, że nie jest już „rozjechany”. Chciałabym
przyznać ci maksimum punktów, ale nie mogę. Mam nadzieję, że skromna
siódemeczka Ci wystarczy.
7/
10 pkt
Scena
druga: Dekoracje
Zawsze lubiłam oceniać stronę
graficzną bloga. Nie wiem, czemu, ale sprawiało mi to pewną radość. Piksele
mnie cieszyły, bo mogłam wytknąć komuś niedbalstwo, niedobrane kolory brutalnie
pieściły me oczęta, a okrutny śmiech rozlegał się w moim pokoiku, ale nieco
zawiodłam się na szacie Sukcesji. Za
całokształt nie mogę odjąć zbyt wielu punktów, bo szablon spełnia główne
wymogi, jakie stawiam layout’om – jest schludny, prosty, a kolorystyka
pozostaje stonowana. Aczkolwiek…
Będę okrutna i przyczepię się
nagłówka. Jak poprzednia odsłona szaty prezentowała postać jakiejś roztańczonej
kobiety, teraz mamy do czynienia ze stopą i z dłonią. Skóra tej osoby pokryta
jest henną, co naprowadza mnie na klimaty hinduskie, ale nie jestem w tej
tematyce ekspertem, więc przemyślenia zostawię dla siebie. Nie podoba mi
się to, nie podobają mi się też ciężkie złote bransolety, a przede wszystkim
fakt, że to wszystkie jest takie… rozmyte, rozmazane, dziwne. Brakuje temu
ostrości, a moje oczy tego nie lubią. Nie wygląda to zachwycająco.
Kolor tła wewnętrznego jest…
Trudny do określenia. Ni to brąz, ni to róż, ni to wrzos. Ciężko mi określić tą
barwę. Jest taka… Jakby to powiedział mój brat: srakowata. Postawiłabym raczej
na beż, czysty, ładny beż. Na zewnątrz mamy klasyczną, dobrą czerń. I tego
koloru się nie przyczepię. Czcionka jest jasna i czytelna, nie sprawia, że chcę
stąd wyjść, mimo ogólnie nie zachęcającej kolorystyki. Wiesz co podoba mi się w
szablonie? Napis „Sukcesja”, chociaż jest on nieco przyciężkawy, ale ornamenty
wokół niego są prześliczne!
Podsumowując, trochę krótko mi
wyszło, szablon nie zachęca. Jest nijaki. Ani zły, ani dobry. Zmieniłabym go na
nieco żywszy, jaśniejszy i bardziej dopracowany… Powstało teraz na blogspocie
wiele blogów, na których można zamówić szablony, weźmy na przykład Elfabę czy
Christel, obydwie są genialne. Bądź co bądź, szablon nie odrzuca, nie sprawia,
że mam ochotę wyłączyć kartę przeglądarki, ale nie zachęca też na tyle, aby od
razu wziąć się za Twoje opowiadanie.
Może mała zmiana?
5/10
pkt
Scena
trzecia: Sceneria
Na stronie głównej bloga nie ma
zbyt wiele, jeśli idzie o dodatki. I dobrze, to duży plus. Lubię taką
skromność. Menu, spis treści i spamownik. Wszystko, co potrzebne bez żadnego
rozdrabniania się. Jest porządek. Duży plus za miejsce na spam, nie wyobrażam
sobie tego, aby jakiś blog mógł funkcjonować, nie posiadając odpowiedniej zakładki. Duży plus za to, że spis
treści jest ukryty na podstronie, bo z tego co widzę, masz sporo tych
rozdziałów.
Dziewięć. Liczba podstron w menu.
Sporo tego, nic dziwnego, że postanowiłaś to ukryć. Ale teraz czeka mnie ciężka
robota. Muszę do wszystkiego zajrzeć! Linki – celujący! Wszystko poukładane,
posegregowane. Matko, odwaliłaś kawał dobrej roboty. Opowieści – jestem tą
zakładką szczerze zainteresowana. Słowo „projekt” sprawiło, że zaczęłam
postrzegać Twój blog nieco inaczej. Mimo wszystko, od początku uważałam, że to
coś poważnego, teraz jednak mogłam się przekonać, że tak jest naprawdę – "Sukcesja" jest częścią czegoś większego, z czym wiążesz nadzieję. "Sukcesja" jest
miejscem, w którym chcesz się wykazać. W porządku. Gdybym mogła, kliknęłabym
„lubię to!”. Zakładka „Wymowa” sprawia, że coraz bardziej zazdroszczę Ci tego
zacięcia. Budowanie tych wszystkich podstron musiało zająć Tobie mnóstwo czasu.
Zorganizowanie ich treści jeszcze więcej. Jestem pod ogromnym
wrażeniem, a nie jestem jeszcze w połowie. Mapy? Mapy… Zastanawiam się, co tutaj
mnie jeszcze zaskoczy. Zdecydowałam, że nie będę omawiać każdej podstrony po
kolei, a jedynie to, co rzuciło mi się w oczy.
W zakładce „Źródła” posklejało ci
się kilka wyrazów. Drobnostka. Muzyki rodem z Bollywood nie lubię, dlatego tę
stronę ominęłam szerokim łukiem. Poza tym… Nie wiem, co tutaj mogę jeszcze
dodać. Twój blog to jedna, mała, a właściwie coraz większa, chodząca perfekcja.
Jestem mile zaskoczona, bo szata graficzna nie wpłynęła na mnie tak pozytywnie,
jak same dodatki.
4/4
pkt
Akt
II
Scena
pierwsza: Scenariusz
Nie chcę Ci obiecywać, że ocenię
wszystko, co napisałaś. Nie chcę też straszyć, że ograniczę się do trzech
postów. Szczerze powiedziawszy – na tyle części, które opublikowałaś, te trzy
będą niewielkim ułamkiem i nie wydaje mi się, że podczas takiego wybiórczego
czytania rozdziałów, będę mogła wypowiedzieć się o świecie przedstawionym. Ile
uda mi się ocenić, tyle ocenię, a jeśli – jakimś cudem – będzie zależało ci na
mojej opinii, dotyczącej całości, każdego rozdziału z osobna, możemy się
skontaktować.
Tradycyjnie rozpocznę od Prologu.
Przeczytałam go i… Nie ujął mnie tak, jak powinien, jak tego oczekiwałam. Ale
nie mogę powiedzieć, że jest źle. Przedstawiasz nam bohatera i
prawdopodobnie motyw, którym będzie kierował się w Twoim opowiadaniu. Chyba już
wiem, skąd wziąć się adres „Sukcesja”. W Prologu obracamy się bogatym,
arystokratycznym środowisku, nie pozbawionym intryg, plotek i zagmatwanej
polityki związanej między innymi z dziedzicznością tronu. Polityki może nie
lubię, ale czuję, że święci się tutaj coś większego i mam nadzieję, że się nie
zawiodę.
„Zmiany nadchodzą bez pukania”.
Zdziwiłam się, kiedy opuściliśmy nagle dwór króla, aby znaleźć się w świątyni
bogini Hitchki, aby obserwować bieg Anavati, która została wysunięta na
pierwszy plan, aby przyglądać się jej zmaganiom przed nowym mentorem. Poznajemy
ją, jako niezbyt pewną siebie i swoich możliwości dziewczynę. Dwadzieścia dwa
lata… Ma właściwie całe życie przed sobą, jest uzdolniona, z wyglądu jednak
przeciętna. Przedstawiłaś ją, jako sumienną studentkę, która jest oddana bogini
zabawy, swojemu uczuciu do chłopaka i sztuce. Mówiąc, że to, co napisałaś mi
się nie podoba, musiałabym skłamać. Druga część pierwszego rozdziału nie jest
gorsza, pojawia się w niej więcej przemyśleń, dotyczących głównej bohaterki.
Mistrz Endrash jest człowiekiem surowym i ambitnym, mam wrażenie, że swoje
ambicje będzie przenosił na Anavati. Nie podoba mi się jednak fakt, że knuje
już, jak zniszczyć związek dziewczyny z Jesharasem. Okrutny! Jestem szczerze
zadowolona z tego, że po przeczytaniu dwóch części nie zauważam nigdzie Mary
Sue. Nigdzie! Nie zrobiłaś z niej typowej ślicznotki. Mogłaby być ładna, ale
dodałaś jej duży nos w centralnym punkcie twarzy. Znasz umiar i tworzysz
wszystko na tyle realne, że zupełnie nie przeszkadza mi fakt, że dzieje się to
w innym uniwersum.
W pierwszym rozdziale poznajemy
też bliżej sam budynek Akademii, odrobinę jej struktur i zwyczajów w niej
panujących. Świat przedstawiony jest dopracowany, wszystko wydaje się być
dopięte na ostatni guzik, a to dopiero pierwsza część.
Nie zawiodłam się również na
„Bramie ze słów”. Skupiasz się na wszystkim, na czym powinnaś się skupić. Jasno
i wyraźnie rysujesz nam, nie tylko zarys, ale cały świat, który chcesz
przedstawić. Bohaterowie mają określone charaktery, nie czynisz z nich
misz-maszów, mocno trzymasz się tego, co postanowione. Lubię Anavati, chociaż
po pierwszym rozdziale nie byłam do niej przekonana. W „Bramie…” pokazałaś, że
jest silną i opanowaną osobą, że ma charyzmę i szybko chłonie wiedzę. Zapewne,
gdyby była słabsza poddałaby się siostrze swojego ukochanego i zostawiłaby go,
tylko po to, aby mieć święty sposób. Cieszę się jednak, że tak się nie stało.
Moją ulubioną postacią w Twoim
opowiadaniu jest zdecydowanie mistrz Endrash, przynajmniej na razie. Nieco tajemniczy, zamknięty pod
maską spokoju, przeżywający i analizujący wiele pod tą skorupą. Może wydawać
się nawet człowiekiem bez uczuć, ale jak widać – jego uczennica jest dla niego
kimś ważnym, mimo tego, że nie znają się zbyt długo. Nie zdziwił mnie też fakt,
że między tą dwójką powstaje jakaś więź. Wyszło naturalnie, chociaż może nie
powinno. Może Anavati powinna nieco bardziej rozpaczać odejście starego
mistrza, który uczył ją od podstaw. Może Anavati powinna podchodzić do Endrasha
nieco bardziej sceptycznie. Mimo wszystko, dobrze, że tak nie jest. Ich znajomość
nabiera smaku i koloru, staje się coraz ciekawsza. Intryguje mnie też, czy
zmieni kiedyś charakter i przestanie być tylko znajomością na stopniu
mistrz-uczennica.
Twoje opisy są godne
pozazdroszczenia. Zagłębiając się w tworzoną przez Ciebie historię, mam
wrażenie, że czytam bardzo dobrą książkę i właściwie mam szczerą nadzieję, że
planujesz wydać „Sukcesję” na papierze, w ładnej okładce. Czas mnie nagli, czas
mnie ogranicza, a nie chcę zwlekać z tą oceną jeszcze dłużej, chcę zakończyć na
pierwszej części Twojego opowiadania, dlatego informuję, że dla oceny przeczytam
jeszcze rozdział piąty i dziewiąty. Jednak dla samej siebie, kiedy uporządkuję
swoje własne opowiadanie, wrócę do „Sukcesji” z przyjemnością. Ale koniec
prywaty, lecimy dalej.
„Gliniane dłonie” – w tym
trzyczęściowym rozdziale spotykamy się z trzema siostrami i ich najbliższym
otoczeniem. Ominęłam parę postów, ale nie czuję się tak, jakbym przeoczyła coś
wielkiego. Upasna, Sakrini i Hinati tworzą osobny wątek tego opowiadania.
Szczerze powiedziawszy w pierwszej części ich historii, kiedy to dwie młodsze
podsłuchiwały, śmiałam się i szczerzyłam od ucha do ucha. Atmosfera w ich domu
w żaden sposób nie została przedstawiona sielankowo, a mimo wszystko, bohaterki
są szczęśliwe, każda na swój sposób. Na pierwszy plan wysunęła się Upasna,
dziewczyna w spodniach, ale głównym wydarzeniem jest zauroczenie Hinati i jej
zbliżający się ślub. Wszystkie trzy krewne przedstawiłaś w sposób przyjemny i
sympatyczny, w pewien sposób nawet z charakterów są do siebie podobne.
Dlaczego? Bo mogłabym zaprzyjaźnić się z nimi wszystkimi i każdą z osobna.
Spotkanie Upasny z Bhasiati dało mi do myślenia. Jestem ciekawa, co takiego
wielkiego przydarzy się średniej z sióstr. I między innymi dlatego wrócę do „Sukcesji”.
Muszę jednak przyznać, że może i opowieść o tej trójce mnie w pewien sposób
urzekła, to jednak wolałam czytać o Anavati.
W „Pierwszych kroplach deszczu”
powróciliśmy do życia Anavati, bohaterki, która niezwykle przypadła mi do
gustu, która jest bardziej realistyczna, niż jakakolwiek inna postać opowiadań,
z którymi się spotykam. Uwielbiam to, jaka jest, śledzenie jej przygód,
rozmyślań stało się wręcz przyjemnością. Nie mogę odmówić Twoim bohaterom, jak
i światu, który przedstawiasz, cudowności i perfekcyjności. Z przyjemnością
czytałam rozdziały, uśmiechałam się i grymasiłam, a to dobrze – potrafisz wzbudzić
w czytelniku emocje, a chyba tego oczekuje się od opowiadania, prawda? Chciałabym
Cię, a właściwie Twoją twórczość, skrytykować, ale nie mogę. Nie mam się czego
przyczepić, a wydaje mi się, że zawsze znajdowałam jakiś haczyk.
Świetnie wypracowany styl, bogate
słownictwo, niewątpliwie bujna wyobraźnia, oryginalność godna pozazdroszczenia.
Jak dla mnie – mistrzostwo w każdym calu.
34/35
pkt
Scena
druga: Niedomówienia
Nie było tego wiele, właściwie w
ogóle, ale wypiszę to, co wpadło mi w oko. Mimo wszystko, nie zawadzi to
zbytnio w ocenie.
Zmiany
wchodzą bez pukania (część pierwsza)
„Wyłącznie
świadomość, że danie upustu emocjom przyczyniłoby się do pogorszenia spóźnienia, powstrzymywała ją przed wcieleniem chwilowych
pragnień w życie” – wg mnie brakowało tutaj przecinka, ale mogę nie mieć racji,
interpunkcja to nie moja najmocniejsza strona.
„Z jednej strony Avanati” – Anavati.
„Z jednej strony Avanati” – Anavati.
Zmiany
wchodzą bez pukania (część druga)
„W
Akademiach Wojennej w sąsiednim
Nagarh Południowym”
Jak
widać, jest tego śmiesznie mało. Piszesz znakomicie, błędy są Tobie obce. Za te
drobnostki, głównie literówki, które mi nie umknęły, nie odejmę Ci żadnego
punktu, zdarza się to przecież każdemu.
15/15
pkt
Scena trzecia: Teatr…amatorski?
Zdecydowanie nie jest to teatr
amatorski. Twoje przedstawienie jest wręcz wspaniałe i zasługuje na owacje na
stojąco. Gratuluję Ci dopracowanego pomysłu, godnej pozazdroszczenia idei,
którą pięknie i profesjonalnie wcieliłaś w życie. Szkoda tylko, że marnujesz
taki koncept na blogu. Zrobiłabym z tego, na Twoim miejscu, coś o wiele
większego. Wykreowałaś własny świat, własne charaktery, daleko ci od marysuizmu,
masz wyczucie, wspaniały styl. Zazdroszczę Ci też takiego samozaparcia i tego,
że od tak dawna zajmujesz się „Sukcesją” i nadal ją kontynuujesz. Ja cechuję
się słomianym zapałem i żaden z moich pseudo projektów nie miał więcej, niż
siedem rozdziałów. Zasługujesz na szóstkę, nawet z plusem. Gdybym mogła,
przyznałabym Ci o wiele więcej punktów, niż 6.
6/6
pkt
Akt
III
Scena
pierwsza: Owacje na stojąco
I tutaj, w tym miejscu, dodaję Ci
więcej punktów. Za oryginalność, za wykonanie, za całokształt. Zasługujesz na
kolejny punkt za kreacje bohaterów, rzadko kiedy w blogosferze spotykałam się z
takimi konkretnymi charakterami. Nie robisz z nich Mary Sue, ale też trzymasz
się utartej ścieżki. Nie zmieniasz ich osobowości z każdym rozdziałem. Jedyne,
co mi się w Twoim blogu nie podoba, to szablon, ale to kwestia gustu, a o
gustach się ponoć nie dyskutuje, prawda? Ale na czym polegałaby rola
oceniającego, gdyby nie mógł wyrazić swojego zdania?
3/4
pkt
Epilog
Nie chcę się powtarzać. Wydaje mi
się, że wszystko już powiedziałam. Zdaję sobie sprawę z tego, że ocena nie
zachwyca, ale jak to się mówi: „im lepszy blog, tym krótsza ocena” i kompletnie
się z tym zgadzam. Już dawno nie spotkałam tak oryginalnego i dopracowanego bloga,
już dawno nie oceniłam czegoś, co przyciągnęłoby moją uwagę na tyle, aby chcieć
do tego wrócić i zagłębić się w treść. Ostatnio, jeśli idzie o moją znajomość
blogosfery, jestem daleko w tyle, ale mam podejrzenia, że „Sukcesja” jest
jednym z wybitniejszych dzieł, jakie można przeczytać zupełnie za darmo i w
dodatku być w kontakcie z autorką.
5/5
pkt
Jeśli dobrze podliczyłam udało
zdobyć Ci się 79 punktów na 89, co
daje miejsce „Sukcesji” w kategorii „Inspicjent”.
Gratuluję i życzę dalszych sukcesów!
Oj tam, nie pół roku. Mnie czekanie nie przeszkadza, mogłabym i dłużej, naprawdę. :) Więc nie przepraszaj, bo nie masz za co.
OdpowiedzUsuńAutorem cytatu jest Tacyt - napisałam to na podstronie, chociaż pewnie powinno się pojawić i gdzieś indziej. Zanotuję.
Co do opinii względem szablonu się nie wypowiem, każdy ma swój gust i swoje zdanie. Wtrącę może tylko, że wyznaję zasadę, że szablon ma odzwierciedlać treść, a promienne i jasne momenty w "Sukcesji" już minęły - stąd też jest ciemno. No ale, jak już w sumie powiedziałam, o gustach się nie rozmawia, jednemu się będzie podobać, drugiemu nie - i tyle, świat kręci się dalej. :)
Hmm, czy długo budowałam podstrony? Pewnie tak, ale jak się na to patrzy z perspektywy czasu, jaki upłynął od rozpoczęcia pisania do jego zakończenia (czyli ponad trzy lata), to co tam jakiś miesiąc na podstrony? Zresztą, ja lubię się dokształcać, a zagłębianie się w tajniki IPA sprawiło mi radochę. :) Dziękuję za zwrócenie uwagi na sklejki, natychmiast się nimi zajmę!
Dobrze, przyjmuję na klatę i nie obrażę się, jeśli nie przebrniesz przez wszystko. Zdaję sobie sprawę, że prawie 50 tysięcy słów to nie lekturka na jeden wieczorek, a czytanie w celu oceniania zwyczajnie męczyć.
Jesteś pierwszą osobą, której prolog nie ujął. Nie narzekam ani nie marudzę, broń Boże! Po prostu fascynuje mnie, ile różnych opinii człowiek może zebrać o jednym kawałku tekstu, jeśli tylko zapyta wystarczającą ilość osób i jak różne ludzie mają gusta, że jednym się coś będzie podobać, a innym już niekoniecznie.
Widzę, że dołączyłaś chyba do fanclubu mistrza Endrasha? Strasznie się cieszę, że jest Twoją ulubioną postacią - jest także jedną z moich. No i z Twoich komentarzy wychodzi, że wyszedł taki, jakim chciałam go pokazać, a to chyba najważniejsze. :)
Dziękuję bardzo za miłe słowa a propos opisów i stylu. Tak, zamierzam kiedyś "Sukcesję" wydać, a przynajmniej mnie również widzi się ona w okładce i na księgarnianej półce. Na razie jest to jeszcze plan, zbieram opinie i planuję poprawki, a i nie wiem jeszcze, czy może nie wydać "Sukcesji" na rynku angielskim... No ale! To na razie plany.
Ekhm, przepraszam, że wytykam, ale Upasna, nie Opasna. Chociaż zabawnie wyszło, może kiedyś Upasna przytyje i wtedy zmieni imię? ^^" Ciekawie, że pomimo nieczytania rozdziału trzeciego, gdzie bohaterowie tego wątku zostają wprowadzeni, nie czułaś się zagubiona. W sumie, ominęłaś tam faktycznie tylko wstępy, więc może nie powinno mnie to tak dziwić. Ale że wolisz jednak czytać o Anavati - nie dziwię się. Wątek Upasny, jakkolwiek ważny, przez pierwszą połowę jest sielankowy i nie dzieje się tam zbyt wiele, raczej przygotowania do tego, co się dopiero będzie dziać.
cdn
Oj, zaraz tam nic do skrytykowania - przecież sama powiedziałaś, że Anavati mogłaby okazać więcej emocji po odejściu byłego mistrza i być bardziej sceptyczna w stosunku do nowego? Pisząc, nie pomyślałam o tym, bo w mojej głowie wiem, ile czasu zdążyło minąć, ale to nie ma nic do gadania, bo wszystko trzeba pokazać w tekście. Zatem dziękuję za uwagę, zapiszę ją sobie na boku i zastanowię się poważnie nad tym, jak delikatnie zabarwić jakieś miejsce w tekście, aby było subtelnie, ale bez wątpliwości.
UsuńCo do błędów, za literówki dziękuję, ale przecinki są poprawnie tak, jak są, zapewniam. I bardzo miło znaleźć potwierdzenie, że stukrotne niemal czytanie (i pomoc Czytelników, nie zapominam o Czytelnikach) się opłaciła i błędów nie ma. :)
Weź, bo się zarumienię. ^^"""" Może się troszku potłumaczę: zdecydowałam się publikować "Sukcesję" w sieci z paru powodów. Po pierwsze: zależy mi na opiniach jak największej liczby osób, zanim podejmę kroki ku jakiemukolwiek wydawnictwu. Ludzkie oczy są fenomenalnie bystre, jeśli nie oglądają tego samego tekstu po raz milionowy, no i każdy zwraca uwagę na inne rzeczy, a im więcej osób się wypowie, tym lepsza będzie "Sukcesja". Po drugie: teoretycznie, mogłabym osiągnąć ten sam efekt (tj. zebranie opinii) poprzez wysłanie iluś osobom tekstu (obecnym Czytelnikom, niektórym zaprzyjaźnionym oceniającym, rodzinie, betom, najróżniejszym ludziom). Ale o ileż łatwiej znaleźć chęć do przeczytania ok. 2000 słów raz na dziesięć dni, niż zabrać się za kolos liczący tych słów ponad 93 tysiące? No i przy czytaniu podobnego kolosa naraz wiele może umknąć, ktoś zapomni, że miał wypisywać uwagi i wejdzie w rolę zagorzałego Czytelnika... Jednak w formie bloga łatwiej zebrać opinie. No i po trzecie coś, co już wspomniałam - "Sukcesja" niekoniecznie musi pójść na rynek polski, angielski wydaje mi się o wiele przystępniejszy, a że widzi mi się zostanie w przyszłości tłumaczem, szczególnie polskich autorów na język angielski, to chyba lepszej okazji do praktyki nie znajdę.
Już tak nie wbijaj się w ziemię, ocena naprawdę trzyma poziom poprzednich. Tak naprawdę nie bardzo jestem na pozycji do narzekania - dostałam to, czego chciałam, czyli opinię świeżego oka, uwagę do przemyślenia oraz całą garść pochwał, z których się cieszę i mam tylko nadzieję, że sobie na nie zasłużyłam. Dziękuję Ci bardzo za poświęcony "Sukcesji" czas, przepraszam, jeśli w komentarzu wyszedł chaos (mam w zwyczaju pisać komentarz na boku w trakcie czytania, tak wydają mi się bardziej szczere) i pozdrawiam bardzo ciepło i serdecznie,
Najmocniej przepraszam za "Opasnę"! Błędnie zakodowałam sobie w głowie tę wersję, nie mam pojęcia dlaczego. Prawdopodobnie rozpisałabym się w tym komentarzu, ale zawarłam wszystko w ocenie, ty wszystko w swojej wypowiedzi.
UsuńCieszę się, że myślisz nad wydaniem "Sukcesji", nawet jeśli na rynku angielskim, cieszę się też dlatego, że niektóre moje opinie mogły Ci pomóc. W każdym bądź razie, moje serce raduje się również dlatego, że ocena jednak nie wypadła tak kiepsko, jak sądziłam.
Dziękuję, że wyraziłaś swoją opinię, rozwiałaś parę wątpliwości.
Wątpliwości? A jakie wątpliwości, jeśli mogę spytać?
UsuńGłównie chodzi mi o publikację "Sukcesji" na papierze. Chyba ubrałam w to złe słowo, ale dzisiaj już nie myślę, naprawdę ;)
Usuń