*ocena niesprawdzona, mogą być w niej błędy - tak, wiem, to mało profesjonalne, aczkolwiek cały dzień nad nią siedziałam i bolą mnie już oczy. Bądźcie wyrozumiali, jutro ją przeczytam ponownie i poprawię.
Zastój,
który mnie dorwał jest całkiem normalną dla mnie rzeczą. Można powiedzieć, że
jestem osobą ze słomianym zapałem – mimo tego, staram się z tym walczyć,
dlatego też biorę się do roboty. Ogarnęłam się, jako tako, powoli wszystko
wychodzi na prostą – ostatnio docierają do mnie tylko dobre wiadomości, więc z
takim nastawieniem mogę wziąć się do kolejnej oceny. Ku mojemu niemiłemu
zaskoczeniu zauważyłam, że Animi czeka na ocenę od czerwca….
Jest
mi potwornie głupio, dlatego pisząc tę ocenę, jednocześnie proszę o wybaczenie,
zarówno ze strony Animi, jak i pozostałych osób w mojej kolejce.
Blog:
Mowa Snów
Autorka:
Animi
Oceniająca:
Hakuna
Akt
I
Scena
pierwsza: Przestrzeń sceniczna
Jak
zawsze, jestem zdania, że pierwsze wrażenie należy do tych czynników, które
ugruntowują opinię. Wraz z początkowym obeznaniem się z przedmiotem oceny,
nabieram przeświadczenia będącego podstawą dalszych wywodów. Wiem, że to trochę
głupie, aby pierwsze wrażenie zaważało na ostatecznym wyniku, ale stawiając
samą siebie na miejscu potencjalnego czytelnika wiem, że Mowa Snów byłaby
blogiem, który przyciągnąłby moją uwagę samym wyglądem i adresem. Dlaczego? Już
mówię…
„Niech
przeszłość pozostanie przeszłością” – niby nie skomplikowany cytat poczytnego
twórcy – pana Kinga. Ale nasuwa skojarzenia, że główny bohater Twojego
opowiadania będzie zmagał się z tym, co już minęło i nie powinno wracać, a
jednak to robi. Być może, że walka z minionym będzie głównym motywem; szczerze
powiedziawszy, byłabym niezmiernie ucieszona, gdyby tak się stało. Cytat brzmi
mistycznie i tajemniczo, wprowadza nas w pewną zadumę i zmusza do myślenia.
Przynajmniej ja mam takie odczucia.
„Mowa
Snów” – tytuł opowiadania i zarazem adres bloga, zacznę od krótkich przemyśleń
na temat tej drugiej funkcji. Wklepując w przeglądarce, a właściwie klikając w
link, czułam, że trafię na coś oryginalnego i ciekawego. Adres jest polski,
krótki i naprowadzający na to, z czym możemy się spotkać. Jak dla mnie – wielki
plus za ten zabieg (sama zadziałam ostatnio odwrotnie, ale… mniejsza z tym).
„Mowa
Snów” sprawdza się równie świetnie jako tytuł. Prawdopodobnie, gdybym miała
sięgnąć po książkę z takim właśnie tytułem, wzięłabym ją, ale musiałabym się
zastanowić. „Mowa Snów” brzmi nieco jak jakiś poradnik dotyczący naszych snów,
jakiś słownik sennych symboli. Dopiero drugim moim skojarzeniem byłby fakt, że
może być to powieść, zakradająca się do świata marzeń sennych.
Lubię
delikatne kolory, oliwkowy i taka kawa z mlekiem świetnie są sobą współgrają.
Szablon jest zadbany, wszystko ma w nim swoje miejsce. Nic się nie gryzie,
czcionka jest czytelna, tekst wyjustowany. Podoba mi się.
Wygląda
na to, że „Mowa Snów” zrobiła na mnie dobre pierwsze wrażenie. Jedynym takim
minusikiem jest fakt, że tytuł-adres może brzmieć jak słownik symboli. Ale poza
tym? Wszystko jest, nie powiem, że idealnie, ale ładnie i zachęcająco. Oby tak
dalej.
9/10 pkt
Scena
druga: Dekoracje
Pierwsze
wrażenie wypadło pomyślnie, ale składową na to „pomyślnie” była również szata
graficzna. Co prawda, szablon nie ujął mnie za serce, nie wstrzymałam oddechu i
nie wpatrywałam się w nagłówek jak natchniona – prosta sprawa, widziała lepsze
prace, nawet znacznie lepsze, które były równie proste i skromne, jak ten
layout. Nie ma szału, jak już mówiłam, ale jest pewien ład, porządek i pewna
harmonia, a to przecież jest najważniejsze. Dla mnie.
Nie
lubię przepychu, a u Ciebie go nie widać. Nie lubię jaskrawych, niestonowanych
i gryzących się ze sobą kolorów – tego na „Mowie Snów” również nie ma. Zatem
szablon spełnia główne wymogi, aby mógł być uznany za znośny. Mam w zwyczaju
rozczulać się nad genialną grafiką, lubię poznawać nowe „fasony” szablonów,
cieszą mnie odkrycia, nowinki i takie tam podobne rzeczy.
Szablon
na Twoim blogu jest niezwykle klasyczny, prosty. Dwie kolumny, jedna
przeznaczona na treść, w drugiej umieszczone potrzebne odnośniki. Żadnego
zamieszania, wszystko posegregowane, ot, jest cudnie. Wspominałam wcześniej, że
kolory pod żadnym względem się nie gryzą. Oliwkowa zieleń i kawa z mlekiem
tworzą dość zgrany duet, nieco mdły, ale zgrany. Oczy nie bolą od wpatrywania
się przez dłuższy czas, nie krzyczą, że pora już uciekać.
Jak
do barw przyczepić się nie mogłam, bo przecież tło zewnętrzne komponuje się z
tym wewnętrznym, to nagłówek średnio mi się podoba. Jest wykonany dość profesjonalnie,
że tak to ujmę – przecie widywało się znacznie gorsze prace, znacznie bardziej
amatorskie, a mimo to zdołałam się przekonać, że szata nie zdobi bloga. Trzeba
zagłębić się przecież w jego wnętrze.
Wracając
jednak do nagłówka. Widzę na nim kobietkę. Ładną, ale nie piękną, przynajmniej
według nie. Widzę ją w dwóch różnych wariantach – w kolorowym i czarno-białym.
Odnoszę wrażenie, że jest to główna bohaterka. Nie podoba mi się to, że brushe
(te ładne ornamenty) pojawiają się również na jej buzi. Widać, że chyba
próbowano je zniwelować, przynajmniej do jakiegoś stopnia, ale pozostały. I to
według mnie psuje efekt. Pędzel powinien być pod spodem, a postać nałożona na
niego, wyglądałoby to znacznie lepiej. Tam gdzieś, po lewej stronie, majaczy
się łóżko – jak dla mnie jedyna rzecz związana ze snami.
Ogólnie,
nagłówek nie jest za bardzo tematyczny. Istnieje przekonanie, że szablon
powinien nawiązywać do treści, która publikowana jest na blogu. Idąc wedle tego
przekonania, musiałabym zasugerować zmianę na szablon bardziej odpowiadający
motywowi snów, na bardziej delikatny, nieco „śpiący”, że się tak wyrażę. Ale
odchodząc od tej dziwnej tezy, uznaję nagłówek za średnio dobry. Widnieje na
nim bohaterka i łóżko. Przyczepić mogę się właśnie tych użytych pędzli, poza
tym – wykonanie jest może nie świetne, ale wystarczające, aby zadowolić mnie w
jakimś stopniu. I z pewnością czytelników też.
7/10 pkt
Scena
trzecia: Sceneria
Na samej górze, w
kolumnie po lewej widnieje statystyka. Uznaje się, że nie oceniamy ilości
komentarzy, czego jestem zwolenniczką, ale rozumiem, że ten gadżet jest ważny
dla samej autorki. Przecież dzięki niemu kontrolujemy stan wypowiedzi na blogu.
Wystarczy szybkie spojrzenie na bloga, aby wiedzieć, czy ktoś dodał komentarz,
czy wszystko pozostaje bez zmian.
Następnie
spotykamy się z Menu. Wkraczam w otchłań „Informacji”, ciekawa czego się z nich
dowiem. Są chyba nieco nieaktualne, na samym wstępie piszesz, że nowy rozdział
ukaże się w połowie września, a opublikowałaś już jakiś w październiku. To
tylko taka mała uwaga. Po drugie, za zbędną uważam informację ostatnią –
wiadomym jest, że skoro piszesz, że skoro się w jakiś sposób reklamujesz, to
zachęcasz czytelników do czytania i komentowania. Do pozostałych nie mam uwag.
Jedno mi się nie podoba, o tym, że schowałaś je na osobnej podstronie. Ja
rozumiem minimalizm i prostotę, ale ogłoszenie o tym, kiedy pojawi się następny
rozdział powinien widnieć w ramce nad postami lub pod koniec każdego rozdziału.
Dlaczego? Szczerze wątpię, aby przeciętny czytelnik zaglądał tam częściej –
zdarzyło mu się raz i tyle.
„O
opowiadaniu” – w końcu, część mojej początkowej fascynacji być może zostanie
zaspokojona. Brzmi kusząco. Polskie realia? Wow, rzadko spotykam się z tym na
blogach, w opowiadaniach. Piszemy o wielkim, nieznanym świecie, mimo tego, że
nie mamy o tym pojęcia, bo dzięki temu odpływamy, czujemy się lepiej, jesteśmy
innymi ludźmi, a tutaj? Milena – lubię to imię, ale kojarzy mi się z niezbyt
ogarniętą koleżanką… Mimo wszystko, krótkim opisem zachęciłaś mnie do
zagłębienia się w lekturę. Pomysł podczas spaceru? Brzmi to znajomo, samotne
spacery czasami są wybawieniem dla mojej weny. Muszę się na jakiś w końcu
wybrać. Sama.
„O
autorce”. Czy będę miała szansę dowiedzieć się czegoś o Animi? Mam nadzieję. Bo
wpadła na genialny pomysł na stworzenie opowiadania, więc… Borze zielony!
Miałam wrażenie, że czytam tekst o sobie. Naprawdę, wyłapałam wiele zdań, ba,
większość opisu mogłabym użyć do opisu swojej własnej osoby – rzecz jasna, nie
zrobię tego! Ale, ale… Jakbym nagle stanęła twarzą w twarz z drugą ja. Podoba
mi się to, że nie rozwodzisz się nad tym, jak masz na imię, ile masz lat, do
jakiej szkoły chodzisz, etc. A mimo to, dzięki temu krótkiemu opisowi –
czytelnik ma szansę cię poznać.
„Pytania”,
„linki” i „spamownik” – klasyczne dodatki, do których nie mogę się przyczepić.
Dwa ostatnie są właściwie niezbędne, ale „pytania” to całkiem ciekawy sposób
kontaktu z autorką. Doceniam. Brakuje mi czegoś o bohaterach. Szkoda.
3/4 pkt
Akt
II
Scena
pierwsza: Scenariusz
Rozdziałów masz dużo –
niestety, ku swojemu niezadowoleniu, nie zdołam przeczytać ich wszystkim. Od
razu napiszę tutaj, za które posty się biorę: prolog, rozdział pierwszy, trzeci,
rozdział szósty, rozdział dziewiąty i jedenasty. Mam nadzieję, że ocenię ich
wystarczającą ilość, aby móc coś wywnioskować, jakoś Ci doradzić, a może najzwyczajniej
w świecie pochwalić. Wszystko, co oceniłam i przeanalizowałam do tej pory
zachęca mnie do tego, aby ruszyć dalej, aby zagłębić się w lekturę.
Prolog
był bardzo króciutki, nie wnoszący zbyt wiele. Prawdopodobnie jest to monolog
głównej bohaterki – Mileny. Brzmi on dobrze, lubię takie wstępy do historii,
nieco filozoficzne, natury psychologicznej. Niestety, nie brzmi on wspaniale,
nie porwał mnie. Odnoszę wrażenie, że wypowiedź dziewczyny jest niezwykle…
Sztywna? Pozbawiona emocji? Taka trochę sucha, nie uważasz? A być może to tylko
moje odczucie. Mimo wszystko wiem, że niektóre książki/opowiadania pociągają
mnie od pierwszego zdania, a pozostałe? Ostatnio oddałam powieść do biblioteki
po przeczytaniu pierwszego rozdziału, bo według mnie, chwalony przez
wszystkich, pisarz przynudzał, po prostu. Mam chyba zatem jakieś wyczucie,
jasne, uwarunkowane moim gustem, smakiem i w ogóle. Jestem wybredną
czytelniczką, dlatego śmiało stwierdzam, że w tym króciutkim tekście brakuje mi
emocji, które zaparłyby w dech w piersiach. Mój brat właśnie stwierdził, że to
niemożliwe, aby czyjaś wypowiedź tak na nas wpłynęła. Ale on się nie zna. Nawet
w dwóch zdaniach można wprowadzić zamęt, zamieszanie, wrzawę lub ciszę,
ukojenie, rozkosz, stan błogości. Można zrobić wszystko, przedstawić dość sucho
fakty o snach, o przeszłości i przyszłości – ty właśnie to zrobiłaś. Nic poza
tym. Nie oznacza to jednak, że jest źle. Tematyka snów, tematyka tego, co było
i co będzie pociąga ludzi, pociąga mnie, dlatego nie zrażona niczym sięgam do
rozdziału pierwszego.
I
przebrnęłam przez rozdział pierwszy. Szczerze powiedziawszy został
przedstawiony w sposób ciekawy, aczkolwiek zbyt wiele szalonej, pędzącej akcji
w nim się nie znalazło. Ogólnie rzecz ujmując: ciekawie, ale nie urzekająco czy
ujmująco. Piszesz prostym, nieskomplikowanym językiem, przedstawiasz wszystko
krok po kroku. Nie tworzysz żadnej zawiłej fabuły – i mówię tutaj tylko o
fabule tego jednego odcinka, żeby nie było. Czytelnik w tym rozdziale poznaje
trzy postaci, w tym główną bohaterkę. Kolejnymi osobami, które trafiają pod
moją ocenę to matka Mileny i jej nie-chłopak – nie mam pomysłu, jak inaczej
nazwać tą instytucję. Na pierwszy rzut oka można jasno stwierdzić, że Mila to
grzeczna, ułożona i nieco sztywniacka dziewczyna, wychowywana przez wymagającą
matkę-policjantkę. Przedstawiłaś ją bardzo realnie, temat hierarchii jej
wartości został jedynie muśnięty w tym poście, ale edukacja jest dla niej
bardzo ważną kwestią. Nie ma zbyt wielu bliskich znajomych, myśli już o
dorosłym życiu, a skończyłam dopiero osiemnasty rok życia, co dla mnie jest
absurdem.
Wiem,
że w niektórych społeczeństwach, na osiągającym pełnoletność człowieku wymusza
się rozpoczęcie samodzielnego życia, ale… Mam ukończone dwadzieścia lat i
szczerze powiedziawszy – dobrze mi u rodziców. Jasne, pracuję w wakacje, szukam
teraz czegoś dorywczego, sama dbam o swoje „dorosłe” sprawy, ale nikt ani nic
nie wymusza na mnie totalnego usamodzielnienia. Byłoby to nieco straszne, bo
studia to okres, kiedy w głównej mierze polega się na opiekunach. Jest się niby
dorosłym, a jednak jeszcze nastolatkiem, korzystającym nieco bardziej
intensywniej z życia, dlatego rozmyślenia Mileny o tym, aby zacząć o swoim
życiu… Rozumiem, wybrać kierunek studiów i iść tą drogą, ale po co od razu
wszystko komplikować? Jest to dla mnie nieco naciągane, bo znam naprawdę mało
osób, które po ukończeniu osiemnastki, wyleciały z rodzinnego gniazda.
Matka
dziewczyny to typowa surowa matka. A gdzie byłaś? Dlaczego wracasz tak późno?
Co ty sobie nie wyobrażasz? Nie mogę tej kobiecie zarzucić nic. Prawie nic.
Ukrywanie rodzinnej historii jest strasznie – mówię o tym z rodzinnego
doświadczenia. W wieku osiemnastu lat dowiedziałam się o pewnej tajemnicy,
którą ukrywała moja mama i babcia, która dość silnie zachwiała moim
światopoglądem i w ogóle. Skoro Marzena jest matką Mileny, powinna dać poznać
się swojej córce. Szczerze powiem, że nie ma nic wspanialszego niż przyjaźń z
rodzicielką, jeśli idzie o domowe relacje. Do Wojtka się nie przyczepię – nie poznałam
go prawie w ogóle. Troszczy się o Milenkę, zachwyca ją niespodziankami i robi
wszystko, żeby było dobrze.
Przedstawione
urodzinowe przyjęcie Mili jest nieco… Monotonne – tańce, filmy i tort? Byłam na
wielu osiemnastkach – na żadnej nie oglądaliśmy filmu, co prawda niektórzy
narzekali na jego urwanie, ale to chyba ja obracam się w złym towarzystwie. I
mam teraz tutaj ochotę wstawić jakąś emotkę, ale tego nie zrobię, bo nie mogę. Podsumuję
teraz swoje wrażenie dotyczące tego rozdziału. Niby nic specjalnego, za serce
nie łapie, ale w jakiś sposób, który mnie zaciekawił, namawia do tego, abym
sięgnęła po więcej. Czyta się przyjemnie, piszesz poprawnym językiem, styl masz
prosty i nieskomplikowany. Będąc kompletnie szczerą, w systemie szkolnym,
odcinek ten dostałby pospolitą, dobrą czwórę. Lecim dalej.
Była
zachwycona, strasznie „podjarałam się” samym pomysłem na opowiadanie, ale je
zmiażdżyłaś. Narracją. Lubię narratora pierwszoosobowego i zwracam Ci honor,
jeśli idzie o ostatnie akapity trzeciego rozdziału – zbliżenie Wojtka i Mileny
opisałaś naprawdę świetnie, takim natchnionym stylem, czego w pozostałej części
postu się nie dopatrzyłam. Styl nieco kuleje, jest aż nazbyt prosty. Akcja nie
porywa. Ale przynajmniej nic nie naciągasz i wszystko jest realne, jak na
opowiadanie obyczajowe, osadzone w polskich realiach, przystało. Rozdział
trzeci niespecjalnie przypadł mi do gustu. Czytałam go niespecjalnie
zainteresowana tym, co się dzieje. Milena jest dziwna w stosunku do matki i do
babki, Milena też zbyt asertywna nie jest, przynajmniej w stosunku do Wojtka,
który czyta jej w myślach.
Milena
nadal jest nieco sztywną dziewuchą, nie potrafi wybuchnąć i nie potrafi
skonfrontować tego, co było z rzeczywistością. Moim zdaniem powinna babkę
wypytać, powinna babkę „przycisnąć” do ściany i wydobyć odpowiedzi na pytania,
bo na pewno je ma. Wobec matki jest też potulnym barankiem, przychodząc z
pozdrowieniami od babci nie skomentowała zachowania rodzicielki, nie zrobiła
nic. Nie wiem, czy ona jest taka nieco oporna w kontaktach, taka stabilna i
spokojna, czy to ze mną jest coś nie tak? Całkiem możliwe.
Chciałabym
wypowiedź się nieco dokładniej na temat świata przedstawionego, ale poznałam na
razie czwórkę bohaterów i nic poza tym. Zwykłych ludzików, ni to Mary Sue, ni
to nic ciekawego. Jasne, mam swojego faworyta, i o dziwo jest nim Wojtek. Nie
dlatego, że czuły i troskliwy, ale dlatego, że przyjaciel. Dla mnie zbyt
ciapciowaty, jak na faceta. Powinien być nieco silniejszy, a wydaje mi się
słaby. Z resztą, zobaczymy. Biorę się za rozdział szósty. I trzymam za niego
kciuki.
Czytało
mi się go jakoś lepiej, nieco lżej. Ale znowu – brak akcji. Dziewczyna wstaje, ubiera
się, wychodzi, idzie do Wojtka, urządza mu małą awanturę, przynajmniej ja tak
to odebrałam i wraca do domu. O, przepraszam, wcześniej czytała u niego
książkę. Tyle z wydarzeń, z akcji. Rozbudowane za to są rozmyślenia Mileny,
która chyba próbuje dowiedzieć się czegoś więcej na temat swojego ojca, która
zauważa, że jej matka działa w konspiracji z babką. Która ma kłopotów co nie
miara i naprawdę mi jej szkoda. Jak w dwóch pierwszych, przeczytanych przeze
mnie odcinkach, jasnym punktem życia Mileny był Wojtek, tak teraz… Nie ma go w
ogóle. Robisz, wydaje mi się, z tego opowiadania straszny dramat. Ale być może
tak miało ono wyglądać.
Świat,
w którym umiejscowiłaś akcję jest dla mnie niewidzialny. Nie wiem, czy ten
zabieg był specjalny, ale nie wiem nawet, jak wygląda pokój Mileny, nie wiem,
jak wygląda ona sama. Brakuje mi opisów miejsc – właściwie jedynym, z którym
się spotkałam, to niezwykle pobieżny opis mieszkania Wojciecha. I tyle. Nie
podoba mi się takie unikanie otoczenia. Same dialogi, rozmyślenia bohaterki i
codzienne czynności nie porywają. Może warto się nad tym zastanowić?
Najlepszy
rozdział, jaki do tej pory czytałam na Twoim blogu to właśnie IX – jakby poprzednie
były napisane w ten sam sposób, z tą samą szczegółowością, co do otoczenia,
odczuć, emocji – nie skupiałaś się na tym, jak gotowałam, skupiłaś się na tym
co czuła, podczas tej czynności – to tylko taki przykład. Mimo tego, że wydawał
mi się dwa razy dłuższe, niż poprzednie, ma w sobie potencjał. Potencjał, który
ukazał się trochę późno, a szkoda. Szkoda…
Milena
zaczęła walczyć już szóstce. A teraz? Teraz dołożyłaś kolejny dramat do jej
życia – wyjazd matki. Mimo to, Wojtek wrócił do normalności, już go kocha i już
są razem. On ją wspiera, ona jego. Wojciech – jaśniejący punkt życia Milenki,
która bez niego byłaby bardzo słabą i bardzo bezbronną istotką. Podobnie, jak i
on bez niej. Podoba mi się ta symbioza, która między nimi zaistniała.
W
tym rozdziale piszesz niezwykle lekko i swobodnie, bawisz się językiem i
opisami. Wydaje mi się, że w pewnym sensie dojrzałaś pisarsko. Stajesz się
coraz bardziej wprawiona w swoje rzemiosło jako aktorka. Jak po przeczytaniu
poprzednich postów, podchodziłam do „Mowy Snów” nieco sceptycznie, teraz
wszystko zaczyna plusować. Nie mówię, że poprzednie rozdziały są gorsze – jest dobrze,
ale zawsze mogłoby być lepiej. Bez zbędnego marudzenia, przechodzę do kolejnego
i ostatniego już rozdziału.
Bez
bicia również przyznaję, że z początku ta ocena była nieco wymuszona. Nie
jestem z niej zadowolona, ale mam nadzieję, że Ty uzyskach konstruktywną
opinię.
Nie
podoba mi się to, że wszyscy wokół niej tracą nadzieję i przestają walczyć. Ona
sama nie należy do pogodnych ludzi, nie stara się nawet znaleźć chociażby
jednej, pozytywnej strony życia. Już wcześniej napisałam co sądzę o bohaterach
i nie zmieniam zdania. Lubię Wojtka, nie przestałam go lubić, ale jasne –
mógłby się wziąć w garść. Ma osobę, która go kocha i która o niego walczy.
Szkoda, że został ofiarą nałogu. Podoba mi się to, że Milena przełamuje pewną
barierę, która powstała w stosunkach z jej matką.
Właściwie,
wszelkie uwagi, które miałam pojawiły się wcześniej. Starałam się wyłapywać
wszystko na bieżąco – co z tego wyszło? Nie mam pojęcia. Wierzę jednak w to, że
coś sensownego. Z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że opowiadanie ma szansę
na wybicie się w blogowym światku. Co prawda, spodziewałam się czegoś innego –
czegoś z nutką fantasy, liczyłam na to, że sny będą odgrywać rolę główną, a
okazały się wstępem do rozdziałów. Ciekawi mnie natomiast to, jak zamierzasz
zakończyć to opowiadanie, bo ja żadnego sensownego pomysłu nie mam.
25/35 pkt
Scena
druga: Niedomówienia
Kolorem czerwonym zaznaczyłam rzeczy
wymagające poprawy, a nie wymagające dodatkowego tłumaczenia. Jeśli coś
widnieje w kolorze czerwonym i jest przekreślone – musi zniknąć. Niebieskim
zaznaczyłam m.in. znaki interpunkcyjne, których brakowało.
Rozdział
1.
„- Hm, widzę, ze
masz niezbyt dobry nastrój? – zgadnął.”
Rozdział
3.
„Nie można spokojnie śnić, nie mając domu ani pewnej przyszłości.”
„Więc one
spadają na pościel, na podłogę, spokojnie, bez pośpiechu” – „Spadają one…” lub „Spadają na pościel…”. Zapamiętaj, że zdań nie
zaczynamy od „więc”.
„Następnie doszedł
mnie zapach smażonych w kuchni naleśników.”
– brzmi to co najmniej dziwnie. Dochodzi zazwyczaj człowiek, już „dotarł”
pasuje tutaj bardziej.
„W jednym momencie poczułam to, co
zdawało mi się, że czuła mama kiedyś.” –
słowa na czerwono lepiej zamienić miejscami.
„Nadal była ona potężna i prawie
namacalna”
„Ale wolałabym, żebyś ty w przyszłości
odwiedziła mnie i mamę – zaproponowałam.”
„powiedziała, a jej oczy jakby trochę się zaszkliły.” – Co rozumiesz przez pojęcie „jakby się zaszkliły?” Albo się zaszkliły
albo nie. To tak, jakbyś napisała „Moje zęby jakby urosły”. To urosły czy nie?
Rozdział
6.
„Bez wątpienia mama rozmawiała z
babcią. Bała się, że ktoś udzieli mi za wiele informacji…” – skoro Milena była pewna, że matka
rozmawiała z babcią, to oczywistym było, że to babka ma nie udzielać jej tych
informacji, a nie „ktoś”.
Rozdział
9.
„Mimo to błądziłam wzrokiem po
całym holu.”
Rozdział
11.
„która lekko wypada z jednej z książek i równie delikatnie ląduje na ciemnym
dywanie” – nie wiem, czy można lekko
wypaść z czegoś.
Nie ma tego zbyt
wiele. Jakieś drobnostki głównie. Styl masz całkiem dobry, chociaż w
początkowych rozdziałach zbyt prosty – natomiast poprawiający się. Tworzysz
coraz bardziej rozbudowane opisy, budujesz ładniejsze zdania. Pod sam koniec
nie bardzo miałam się do czego przyczepić. Czasami jedynie brakuje ci „życia” w
akcji.
10/15 pkt
Scena
trzecia: Teatr… amatorski?
„Mowa
Snów” jest dla mnie czymś nowym. Nie spotkałam się jeszcze z opowiadaniem o
podobnej tematyce. Sam sposób przedstawienia treści jest równie oryginalny, co
schematyczny i nie mam pojęcia czy wpływa to dodatnio czy ujemnie na ocenę.
Schemat polegający na tym, że na początku każdego rozdziału umieszczasz opis
snu dziewczyny, następnie przechodzisz do jej pobudki, jest nieco oklepany.
Prawie za każdym razem Milena musi się ocknąć, obudzić i orzeźwić. Chyba nie
zawsze pobudki są takie złe?
Jak
już wyżej wspominałam, spodziewałam się czegoś innego – jakiejś magicznej
ingerencji snów w życie realne, a spotkałam się ze zwyczajnym opowiadaniem
obyczajowym, gdzie opis snów można uznać za urywek historii, nic więcej.
Dobrze, jest oryginalnie, jest inaczej.
5/6 pkt
Akt
III
Scena
pierwsza: Owacje na stojąco
Punkty
dodatkowe… Z oryginalność już przyznałam, za ten pewien schemat też, za treść
również. Za wszystko przyznałam Ci punkty. Powinnam odjąć za brak ramki o
bohaterach, biorąc pod uwagę fakt, że nie bardzo skupiasz się na ich opisie.
Wiem, że niektórzy wolą takie rozwiązania, ale ja preferuję chociaż ogólny
szkic postaci. Nie odejmuję jednak punktów, bo to głupie.
0/4 pkt
Epilog:
Właściwie wkurza mnie
ten epilog, jest według mnie on zbędny, bo tylko głupio muszę się powtarzać.
Wszystko powiedziałam, a przynajmniej to, co chciałam. Jeśli autorka będzie
miała jakieś pytania, zapraszam do mnie. Nie gryzę, Animi, naprawdę.
4/5
pkt
Zdobywasz 63 punkty, dzięki czemu trafiasz do kategorii Solista.
Ale się rozpisałaś w treści. Ocenę przeczytałam i wnioskuję, że przerwy Ci służą. :) Były jakieś literówki, ale na bieżąco nie wklejałam do komentarza (ubolewam nad swoją głupotą) i nie jestem w stanie ich wyróżnić.
OdpowiedzUsuńW treści - trzy strony w Wordzie mi wyszły bodajże. Zrobiłam to niezbyt świadomie, ale jak widzisz - pod koniec nie miałam już o czym pisać ;D
UsuńBardzo dziękuję za tak rozbudowaną ocenę, naprawdę bardzo mi pomogłaś.
OdpowiedzUsuńCo do wcześniejszych rozdziałów - również nie opuszcza mnie wrażenie, że są napisane na gorszym poziomie. Przy czym po części cieszy mnie, że udaje mi się tworzyć cały czas coś nieco lepszego niż poprzednio. Także rady zawarte w ocenach bloga i komentarzach czytelników pomagają mi na bieżąco poprawiać opowiadanie i czynić je coraz bardziej dopracowanym. Także jeszcze raz dziękuję za ocenę, bo niewątpliwie wykorzystam zawarte w niej wskazówki i serdecznie pozdrawiam,
Animi
A ja bardzo się cieszę, skoro ta ocena mogła okazać się przydatna. I skoro zawarłam w niej jakieś wskazówki, to jestem z siebie dumna. Czasami piszę od rzeczy i przestaję kontrolować pewien plan, który zakładałam z góry. Okej, znowu to robię.
UsuńJak już mówiłam - opowiadanie ma potencjał, a ty idziesz w dobrym kierunku.
Pozdrawiam.