Blog: occupy-hogwarts.mylog.pl
Autorki: Amelia, Eta, Kit, Lysia, Magda, Moll, Soł, Sylf, Tilly
Oceniająca: Juliet
Akt I
Scena pierwsza: Przestrzeń sceniczna
Dobra, powiem to od razu – pojęcia nie miałam, co znaczy Wasz adres, a nigdzie nie znalazłam się z jakimś wyjaśnieniem na ten temat. Dopiero tłumacz pomógł mi odkryć tajemnicę i okazuje się, że chodzi o Okupowanie Hogwartu! Lub okupowany Hogwart. Niech będzie, ale naprawdę jestem uczulona na anglojęzyczne adresy. Przymknęłabym oko, gdyby na stronie pojawiło się jakieś wyjaśnienie, ale na podstronie „O FF-ku” znajdują się sami bohaterowie i nic więcej. Trudno; belka brzmi tak samo jak adres. Nie zastanawiałyście się nad polską nazwą – okupowany Hogwart? Według mnie jest ładniejszy niż ten angielski, chyba że na mylogu był już zajęty to wtedy rozumiem. Jeszcze jedno na ten temat. Plus jest taki, że od razu po „Hogwarts” wiadomo, iż będzie to fanfiction Potterowskie, co mnie cieszy, bo ostatnio jakoś rzadko coś czytam z tej serii.
Ładne macie kolory, estetyka taka pół na pół (głównie przez szablon) i prosiłabym chociaż o dwa piksele większą czcionkę w postach, moje drogie.
7/10 pkt
Scena druga: Dekoracje
Na nagłówku Hogwart, który będzie okupowany, czyli pasuje do tematyki bloga. Moim zdaniem Soł, autorka tego cudeńka, na siłę starała się wtopić zdjęcie w tło, co okazało się marnym rezultatem. Nijak to się ma do tła pod posty ani tym bardziej do tła zewnętrznego; a ten napis? Kompletnie zbędny, a jeśli nie to umieszczony w złym miejscu. Kolorystyka jednak bardzo ładnie dobrana, rozdziały da się czytać, ale to i tak nie zmienia faktu, że w opowiadaniach czcionka powinna być większa.
5/10 pkt
Scena trzecia: Sceneria
Wiele to Wy do analizy tu nie macie. Prawa kolumna to same linki; mały buttonik czy co to jest, później menu, gdzie tylko do „O FF-ku” mam dostęp, spis treści, następnie linki do ocenialni i tylko (a może aż?) dwóch blogów z opowiadaniem, niżej odnośniki do blogów autorek, a przynajmniej do tych, które bloga prywatnego mają i na koniec wyjaśnienie, kto jest autorem szablonu.
Po tych opisach bohaterów to mnie tak ciekawi… To jakaś komedia? Parodia? Nie wiem, mam nadzieję, że się dowiem.
4/4 pkt
Akt II
Scena pierwsza: Scenariusz
Zaczynając tę ocenę, miałam do przeczytania pięćdziesiąt dwa rozdziały. Od tego czasu pojawiło się ich jeszcze pięć, które przeczytałam, ale błędy wytykałam tylko do pięćdziesiątego szóstego.
Już któryś raz z kolei biorę się za opisanie treści, bo chcę o wszystkim wspomnieć, a ciągle zapominam o czymś i wychodzi z tego taki chaotyczny tekst. Mam nadzieję, że tym razem uda mi się jakoś swój wywód ogarnąć, bo inaczej to chyba szlag mnie trafi.
Szczerze? Do końca nie wiedziałam, czego powinnam się spodziewać. Czy po prostu czeka na mnie opowieść, która ma być parodią, komedią, normalnym fanfiction z Waszymi bohaterami, czy jeszcze coś innego. Mówię poważnie – nie miałam pojęcia. Na okupowany Hogwart nasunęło mi się na myśl, że będziecie pisać o wojnie; Voldemort będzie siał panikę, ludzie pozamykają się w domach, bojąc się wyjść na ulicę, bo Dumbledore nie żyje i nie ma kto ich obronić, a Harry Potter gdzieś w tle będzie biegał z różdżką i krzyczał, że jest Wybrańcem… Wiecie o co mi chodzi, nie? Ale tutaj proszę! Miła niespodzianka. Naprawdę miła. Uwierzycie, że śmiałam się, kiedy czytałam tę Waszą paplaninę?
Najpierw napomknę o Huncwotach. W końcu cała akcja dzieje się w ich czasach, ale nie skupiacie na nich całej uwagi. Owszem, Syriusz Black jest. Nadal dziewczyny za nim szaleją, a on to po prostu zwykły lekkoduch, który podczas rebelii w Pokoju Życzeń biegał nago i wydzierał się na całe gardło, że to jego impreza, a tłum napalonych nastolatek próbował go… Wiadomo. Był również James Potter, zakochany do nieprzytomności w Lily Evans, z którym pobił się Syriusz. Skandal, prawda? Dwóch najlepszych przyjaciół wdało się w bójkę. Nie powiem za co dokładnie zaczęli się bić, wiem, że chodziło o Lilkę, ale już nie pamiętam co się takiego stało, wybaczcie. O Peterze Pettigrew też mówiłyście w Wielkiej Sali, gdy Glen wywołała rebelię, ale z ich czwórki to właśnie Lupin ma największą rolę. To on wygadał o rebelii w Pokoju Życzeń McGonagall i chyba ma coś do Glen, bo mówi do niej: „nosku”, co totalnie wkurza Joe'ego.
Na dziewięć autorek operujecie siedmioma bohaterami (Glen, Malina, Rosalie, Adam, Mortia, Marcelina, Joe). Choć ich jest więcej to jednak tylko z perspektywy tej siódemki pisane są rozdziały. Nie będę wnikać dlaczego, po co i jak; po prostu skupię się na tym, czego się dowiedziałam.
Wiem, powiecie mi teraz, że w swoim zgłoszeniu zaznaczyłyście, że piszecie fanfiction z czasów Huncwotów, ale przy czytaniu pierwszego rozdziału przez moment myślałam, że będą to czasy Harry'ego, kiedy Dumbledore poprosił, aby Lupin wyszedł z Glen na środek. Głównie dlatego, że Lupin był nauczycielem w trzeciej części, a jeśli naprawdę chodziło o wojnę to mogła to być również siódma część, kiedy Hogwart zostaje zaatakowany przez armię Voldemorta i wszyscy ruszają do walki, w tym Zakon Feniksa, ale to nie mogło przejść, bo przecież Dumbledore kopnął już w kalendarz… I faktycznie chodziło o wojnę. Ale o wojnę, którą rozpętali uczniowie.
Zaczęło się od Glen. Była Prefektem i musiała wyjść na środek, razem z Lupinem, żeby wygłosić mowę. Powitalną? Chyba coś w tym rodzaju, prawda? Wiem, że mogłabym sobie przypomnieć jeszcze raz całą treść, ale czas mnie goni, więc musicie mi wybaczyć. Nic jednak z tej mowy nie wyszło, ponieważ Glen była głodna, a jak ktoś jest głodny to wiadomo, że myśli tylko o tym, żeby coś zjeść, a nie o tym, żeby wygłaszać mowy. Dziewczyna zbuntowała się i rozpętała… wojnę. Albo rewolucję. Jak kto woli.
Najbardziej spodobało mi się w tym wszystkim to, że przez kilka rozdziałów tłukłyście tę samą scenę, ale z widzenia innego bohatera. Ukazałyście to w ten sposób, że gdy Glen stała na środku Wielkiej Sali i krzyczała o okupowaniu Hogwartu, w tym samym czasie taka Malina myślała o jedzeniu, a Adam zastanawiał się, jakby tu poderwać Glen (jeśli dobrze pamiętam. Jak coś jest nie tak, bijcie mnie po łapach w komentarzach!). Rozumiecie do czego zmierzam? Nie pędzicie z akcją; przedstawiacie jeden moment dość dobitnie, dopóki nie wyczerpiecie tematu. Dodatkowo, piszecie to niesamowicie prostym stylem, choć bogatym w słowa, którym zgrabnie operujecie. Nie potrzebujecie pisać wierszem ani bawić się w metafory i nie zmuszacie czytelników do myślenia – po prostu całą opowieść pokazujecie jasno i przejrzyście. To prawda, że zdarza się Wam kaleczyć język tymi „blabla”, „etc. etc.”, czy niezdecydowaniem się na jedną formę słowa „okej”, ale poza tym? Czytanie Waszej opowieści to była sama przyjemność.
W tej części miałam już nagadać się o świetnych charakterach postaci, ale to zostawię sobie na deser, więc teraz skupię się na wydarzeniach, które miały miejsce po rebelii Glen. Slughorn, pieszczotliwie nazywany przez Was Ślimakiem, wyprowadził ją oraz Lupina z Wielkiej Sali, a uczniowie, poruszeni jej słowami, zaczęli się tłuc. Ktoś na kimś leżał, ktoś w kogoś rzucił miską z sokiem dyniowym, ktoś kogoś strzelił zaklęciem w głowę (albo patelnią), wszyscy krzyczeli, a nauczyciele nic. To znaczy, może jednak coś, ale Wy nie wspomniałyście o tym. W tym momencie naciągacie, bowiem ja nie wierzę w to, że gdyby tłum uczniów tak się zachowywał w rzeczywistości to Dumbledore siedziałby na swoim tronie i ględził z McGonagall o pogodzie, popijając herbatkę. Dopiero kiedy sytuacja zaczęła się wymykać spod kontroli, Joe aportował się do Glen, żeby ją porwać z rąk Ślimaka, Flitwick rzucił czary, różdżki powędrowały w górę i spadł deszcz. Dobrze pamiętam? Nierealne, dziewczyny! Dumbledore zawsze stawiał dobro uczniów ponad wszystko, a w chwili, gdy dzieciaki nawalają się po łbach czym popadnie, on siedzi i się śmieje? Niewiele jest opowiadań, które bym lubiła z serii Pottera, ale zdarzyło mi się doczytać o tym, jak ludzie psują charakter dyrektora Hogwartu. Nie musicie go lubić, nie będę Wam kazać wielbić starego dziada jak Boga, ale zachowajmy jakąś równowagę, bo potem to się tak właśnie kończy – pozostaje niesmak.
Późniejsze wydarzenia pamiętam jak przez mgłę. Przez kilka rozdziałów skupiałyście się na następnej scenie, chyba między lekcjami na korytarzu, gdzie znów powstał chaos. Adam zapomniał o Glen i za swoją następną „ofiarę” obrał sobie Rosalie, która raczej nie bardzo za nim przepada, Syriusz Black chciał się z kimś bić – już nie pamiętam, czy z Joe, czy z Adamem; Adam dowiedział się, jak Rosalie ma na imię i chyba wtedy podbiegł do Larry'ego, który był oczarowany Marceliną… Już pamiętam! Podczas rebelii w Wielkiej Sali, Marcelina chyba leżała na Adamie i wyciągała kły, a on tak słodko mówił: „Schowaj ząbki”. To było urocze! I później bał się jej, więc razem z Larry'm przygotowali sobie sprzęt przeciwko wampirom, ale Marcelina powiedziała, że lubi czosnek, więc nie okazała się taka groźna i Larry się zakochał. Później Adam próbował wybić mu z głowy tę miłość, pomagała mu w tym Rosalie i dorwała zeszyt z jego tekstami na podryw, które były naprawdę śmieszne! W tym samym czasie Malina próbowała przekupić Glen swoimi grzybkami, żeby wywołała kolejną rebelię, a ta jej kazała odkryć imię Joe'ego i załatwić jej papierosy. W Hogwarcie to Rosalie jest dilerem, która chyba sprzedawała amfetaminę jakimś dziewczynom i kiedy Joe całował się z Glen w schowku na miotły, a Ślimak razem z Adamem i Mortią ich nakrył to Rosalie to wszystko wypadło z torby. I żeby Ślimak dał sobie spokój ze szlabanem, Glen obiecała mu, że Regulus Black pojawi się na tych jego spotkaniach, z czego wyszła kolejna afera – Regulus nie chciał, bo mama mu zabroniła chodzić do Slughorna, Barty Crouch zgodził się namówić go, żeby tam poszedł pod warunkiem, że Glen załatwi mu rękę Mortii, Mortia nie chciała, a Marcelina chciała krwi Maliny, więc Joe zdzielił ją po łbie butelką i zabrał trochę krwi dla Glen, która, podczas imprezy w Pokoju Życzeń, dała ją Marcelinie, która odpłynęła i później zjawiła się Malina na centaurze, krzycząc o rebelii i wszyscy powędrowali do Zakazanego Lasu, gdzie cały plan legł w gruzach, bowiem zaczęli się kłócić o prace domowe i Joe zdecydował się uciec z Hogwartu, ale Glen go zatrzymała.
To tak w większym skrócie. Fakty mogą być naciągane, bo aż takiej świetnej pamięci to ja nie mam, ale fabuła jest dobrze przemyślana. Nie wszystko ma swoją logikę; opowiadacie historię zwykłych nastolatków z tym wyjątkiem, że mogą sobie czarować i polatać na miotle czy pojeździć na centaurach, co trochę nie pasuje do Hogwartu, ale dla mnie to bardziej podpina się pod komedię, więc można na to przymknąć oko i po prostu delektować się dobrą opowieścią podczas tych jesiennych, depresyjnych wieczorów. Rozśmieszacie, potraficie wywołać emocje poczynieniami bohaterów, nie są one bez wyrazu i tworzone na siłę tylko po to, żeby były. Nigdy nie byłam zwolennikiem blogów grupowych, ale Wy wyszłyście ponad przeciętność. Macie spójność; faktem jest, że jedna scena toczy się przez kilka rozdziałów, ale to jest totalny plus – przecież, kiedy Glen i Joe całowali się w schowku na miotły, cała reszta nie czekała na rozwój sytuacji, o czym Wy nie zapominacie i zgrabnie o wszystkim informujecie.
Miałam rozpisać się na temat bohaterów i sposobem, w jaki tworzycie tę paczkę, ale chyba wiecie, że dobrze Wam to idzie. Dzięki temu, że piszecie z każdej perspektywy, potraficie oddać charakter danej postaci. Plusem jest, że każda z Was jest inna i ludzie się różnią od siebie. Adam to flirciarz, a dziewczyny to dla niego chleb powszedni; Joe natomiast to panikarz, który z trudem otworzył się dla Glen. Glen to dziewczyna, która wie czego chce, jest taka, że nie da sobie w kaszę dmuchać, a Malina to taka naiwna dziewka, wiecznie z myślami w tej swojej krainie pełnej kotków, rebelii i grzybków. Widzicie ten kontrast? Na podstawie Waszego opowiadania można by napisać wiele charakterystyk porównawczych. Blogi grupowe to beznadzieja, ale Wy jesteście wyjątkiem, który mówi: blog grupowy? Co z tego? Nawet taki może być dobry!
I kończąc. Nie macie zbyt wielu opisów miejsc, głównie opisujecie daną sytuację i emocje; coś na wzór pamiętnika, ale ja to kupuję. Fakt, nie piszecie zbyt wielu dialogów, ale właściwie – na co one? Jak są potrzebne to są, jak nie to nie. Najważniejsze, że potraficie rozbawić czytelników i sprawić, że czytanie nie staje się męczarnią, a zabawą!
32/35 pkt
Scena druga: Niedomówienia
(na czerwono – błędy, powtórzenia i źle postawione przecinki; na zielono – poprawiona interpunkcja, dopisana literka)
001. Glen
„No, bo zobaczcie.”
„zaczął Lupin etc. etc., niespecjalnie słuchałam, bo byłam już strasznie głodna.” – zaczął Lupin. Niespecjalnie słuchałam, bo byłam już strasznie głodna. Nie wiem która to pisze z perspektywy Glen, czy po prostu macie kolejkę, według której piszecie rozdziały, ale zlitujcie się – etc. etc.? To w żadnym wypadku nie jest błędne, bo przecież po angielsku to to samo, co u nas „i tak dalej”, ale a) po co używać angielskich zwrotów w polskim opowiadaniu? b) w żadnym razie nie pasuje to w tym miejscu: „zaczął Lupin i tak dalej, i tak dalej”? Nie.
003. Rosalie
„Kiedy ujrzałam pierwsze różdżki przed swoim nosem, pomyślałam, że kocham swoją szkołę.”
„Wskoczyłam na stół i balansując między wazą z zupą pieczarkową, a salaterką z potrawką z kurczaka (kiedy to się pojawiło?), wyciągnęłam swoją różdżkę, dziesięciocalowe cudo, wykonane z drewna dzikiej róży i krzyknęłam głośno:”
004. Adam
„jak to ona to robi”
„ale kierując się palącą wściekłością na widok tego, że ten obrzydliwy Gryfon bezkarnie dotykał MOJEJ… no, w każdym razie, koleżanki”
„kiedy zacząłem zastanawiać się, dlaczego jeszcze bliżej nie poznałem tej dzikiej lwicy).”
„przytrzymując jej ręce, gdyż zamachnęła się nimi, jakby chciała mnie uderzyć”
„dodałem i zanim dziewczyna zdążyła zareagować, szybko ją pocałowałem.”
„oczywiście byłem nieprzytomny, więc nie mogłem tego wiedzieć, ale Larry mnie o wszystkim poinformował, kiedy już odzyskałem przytomność w skrzydle szpitalnym”
005. Mortia
„za moment ktoś w szczerym odruchu serca właduje mi na talerz po trochę każdej z potraw, żebym miała z czego wybierać.”
006. Marcelina
„Ale bardziej od kotów uwielbiam niewinnych, spoconych chłopaków.”
„Czułam, jak sok przesiąka moje ubranie i strużkami spływa wzdłuż ud i łydek, prosto do moich butów.”
„pomyleńcow”– pomyleńców
„Wrzasnęłam dopiero, gdy lunął na mnie deszcz.”
007. Joe
„Okupujmy Hogwart?...” – Okupujmy Hogwart…?
„Przyznacie sami, że przecież nikt go nie słuchał, prócz najbardziej zadufanych w sobie ciot czyli Gryfonów, Boże, jak ja się nimi brzydzę.” – Przyznacie sami, że przecież nikt go nie słuchał oprócz najbardziej zadufanych w sobie ciot, czyli Gryfonów. Boże, jak ja się nimi brzydzę.
008. Glen
„Ok” – okej
„Blablabla odpowiedzialność blabla kanapki z szynką blabla chwała wężom etc. etc.” – oj, Glen. Ja wiem, że to ma być śmieszne i w ogóle, ale dbajmy o stylistykę.
„To jaki szlaban ci się marzy, ze przyszedłeś mi pomóc?” – że
009. Rosalie
„Zaledwie dwa dni później dowiedziałam się, kim był ślizgoński przygłup, który na mnie wpadł podczas uczty powitalnej.”
„grał na pozycji ścigającego, a jego plan zajęć był łudząco podobny do mojego”
„nie miałem okazji, by zapoznać się z tą dziką lwiczką, ale wierzcie mi, panowie, niedługo to zmienię!”
„Okay” – okej
010. Adam
„Nie jestem pewny, czy te rupiecie powstrzymają wampira.”
„nie mając pojęcia, co się dzieje!”
012. Malina
„Nażelowany Krukon, na Merlina, co się z tym zamkiem dzieje.” – Należowany Krukon! Na
013. Marcelina
„Haha.” – Ha, ha!
„Dlaczego ci ludzie byli tacy głupi?...” – te kropki są totalnie zbędne
„NA KREW MERLINA, TY ŻYJESZ!!!”
014. Glen
„W parę dni później” – Kilka dni później. Może być „parę”, ale bez „w”
„spytałam tak na wszelki wypadek.”
„Dziesięć cholernych dni w Zakazanym Lesie pełnym nie smoków, a pieprzonych wróżek chrzestnych.”
015. Adam
„NA KREW MERLINA, TY ŻYJESZ!!!”
„Żegnaj, świecie! Żegnaj, mamo! Żegnaj, tato! Żegnajcie, panienki! Żegnaj, moja kolekcjo damskiej bielizny!”
016. Mortia
„– NA KREW MERLINA, TY ŻYJESZ!!!”
„okey” – okej. Zauważyłam, że macie różne sposoby na pisanie tego słowa. „Okey”, „Okay”, „Ok”; zdecydujcie się na jedną, hm?
017. Rosalie
„ale nie chciałam, żeby były powodem mojej śmierci.”
„Okay” – okej
„chm” – hm
018. Malina
„No, nie w porządku.”
020. Glen
„Joego.” – Joe'ego
„Ashelyu” – Ashley'u
021. Adam
„Chciałeś coś ważnego, czy przyszedłeś pogapić się na Marcelinę?”
022. Rosalie
„ale słyszałam, że nigdy nie odznaczali się wybitnymi zdolnościami w zakresie subtelnej sztuki konwersacji.”
„Ale mówiłaś, że znasz jego imię”
„No nie, Merlinie, ja tu handluję, a temu się na amory zebrało!”
„chociaż wolałabym, żeby nie towarzyszył mi bredzący o potworach Ślizgon.” lub: nie towarzyszył mi Ślizgon, bredzący o potworach.
023. Marcelina
„mają to do ciebie” – siebie
025. Joe
„ser” – chyba chodziło o „sir”
026. Mortia
„Anuluje” – anuluję
027. Glen
„- Są naprawdę… Kurczę, Szkotka, nie podejrzewałam was tam o takie rzeczy. Po co ci te uda to tych owiec? Dałabyś se spokój z hodowaniem, marnują się na tej północy.” – nie podejrzewałem was o takie rzeczy tam. Po co ci te uda do tych owiec? „Se” już pominę, bo to na pewno celowe.
029. Joe
„No, prawie.”
„mówi, że dotykałem”
031. Glen
„No, a ja zostałam z moim problemem.”
„Ale Regulus był świnią, bo jeśli pani Black powiedziała: nie, nie wolno ci bywać o Ślimaka, on sądził, że to święta prawda, dlatego powiedział tylko:” Nie, nie wolno ci bywać u Ślimaka – on sądził, że to święta prawda. Dlatego powiedział tylko:
„To namów Marcelnię” Marcelinę
„Propozycja nie wydawała się taka głupia, ruszyłam więc z nią do Marceliny. Sądziłam, ze kto jak kto, ale Cela zgodzi się od razu. Tyle że…” Propozycja nie wydawała się taka głupia, więc ruszyłam z nią do Marceliny. Sądziłam, że (…)
033. Rosalie
„chm chm” hm hm
035. Marcelina
„Pół biedy, że ja nic nie muszę dać od siebie… przecież to było jasne, że złamię Larry’emu serce (jakie poetyckie określenie! Ach, ci ludzie).” Przecież
„Zwykle pocili się ze strachu, przez co pachnieli tak absolutnie cudownie, że miałam haja od samego wąchania.” byłam na haju lub odurzona od samego wąchania
„że nikomu nie mogą powiedzieć ani słowa, bo inaczej ich zabiję.”
„Chcę, żebyś kiedyś jej o tym wspomniała”
037. Joe
„trzasnął”
038. Malina
„szanse” szansę
„To znaczy, o ile chciałam powtórkę, bo nadal nie byłam pewna, co tu robiłam i skąd się tu wzięłam, ale miałam niejasne poczucie, że maczał w tym palce Krukon.” przeczucie
040. Adam
„zastanawiając się, czy to czasem Larry nie powinien mnie czegoś nauczyć.”
041. Rosalie
„Zgadzając się zająć się Larrym, nie wzięłam poprawki na to, że wiąże się z to z nieustanną obecnością Adama.” Larry'm
„Co prawda, krył się jak mógł, ale gdy paradowałam przed nim w zdecydowanie przykrótkiej spódniczce, nie potrafił się powstrzymać.”
042. Glen
„Joemu” Joe'emu
043. Joe
„przecież”
„normalnym chłopcem”
046. Rosalie
„(zero wstydu!), a potem nagle wszyscy wrócili i zabawa zaczęła się na nowo.”
047. Adam
„napalona dziewczynę” napaloną
049. Mortia
„Joe najwyraźniej nie lubił Seva.”
051. Glen
„Rewolucja trwała najlepsze, za swój symbol nie mając już córki Beznosa, a moją rodzoną siostrę na centaurze.” zamiast przecinka średnik
„Snape’a, a nawet Martę”
„Snape ucieszył się trochę, że nazwano go nim, a nie Smarkiem.”
056. Glen
„W jeden z takich dni postanowiłyśmy się z Seraphiną wybrać na błonia.” Jednego z tych dni, postanowiłyśmy z Seraphiną wybrać się na błonia.
Jak na taką ilość rozdziałów to błędy nie są Waszą słabością, bo każdemu zdarza się zjeść końcówkę, jakieś słowo, nie dodać przecinka i tak dalej, więc jestem dumna, że tak ładnie dajecie radę.
10/15 pkt
Scena trzecia: Teatr… Amatorski?
Fanfiction to raczej mało oryginalne. Wszystko jest już gotowe, pozostaje Wam jedynie stworzyć porządne charaktery postaci i nic więcej. I wiecie co? Udało Wam się. Zrobiliście postaci, które są w stanie wywołać u czytelnika emocje, wymyśliliście całkiem prostą, aczkolwiek interesującą historię. A przede wszystkim – prawdziwą. W końcu nastolatkowie lubią się buntować przeciw nadanym im zasadom, nie?
4/6 pkt
Akt III
Scena pierwsza: Owacje na stojąco
Wydaje mi się, że jeszcze nie raz się u Was pojawię. Wielkie brawa!
3/4 pkt
Epilog
Cóż Wam mogę doradzić? Starajcie się nie robić błędów, bo przez nie straciłyście aż 5 punktów! Sprawdzajcie tekst lub wyznaczcie osobę w Waszym gronie, która jest najlepsza w pisaniu z najmniejszym błędami i niech ona betuje rozdziały przed publikacją. I róbcie akapity! Uwierzcie mi, że są one podstawą.
4/5 pkt
Zdobyłyście 69 punktów na 89, czyli solista. Nareszcie porządna czwórka. Gratuluję!
Cześć, tu Tilly! Niezmiernie podoba mi się Twoja ocena, jest naprawdę rzetelna i pisana z polotem, aż dziw, bo teraz te oceniające jakieś takie niezborne są. Odpowiem Ci na kilka pytań – ot, tak żebyś wiedziała, skoro kilka rzeczy Cię w occupy zastanowiło. Zgodzę się co do belki – wielkie dzięki, że zauważyłaś, że coś jest nie halo, bo „okupujmy Hogwart” faktycznie brzmi super (dlaczego na to nie wpadłyśmy?). Dalej: z nauczycielami chyba jest problem, bo niewiele osób lubi się do nich odnosić, zwłaszcza na początku tak było – zwyczajnie zapomniałyśmy, że warto byłoby napomknąć, co robili, wystarczyło nam wtedy, że na piszemy, że w ogóle JAKKOLWIEK zareagowali (wiesz, egoistycznie chciałyśmy skupić się na przedstawieniu naszych bohaterów i nikt nie chciał poświęcić czasu ekranowego Dumbledore’owi, biedny). Z ciekawostek językowych – spotkałam się z obydwoma wariantami – ser lub sir, zależy czy spolszczamy, czy nie. Zaraz poprawię błędy! Dziękuję za poświęconą im uwagę.
OdpowiedzUsuńI cóż – pozostaje mi tylko zaprosić Cię do lektury kolejnych rozdziałów!
Jeszcze raz serdeczne Bóg zapłać.
A i mama polonistka mówi, że przed "prócz" lub "oprócz" daje się przecinek xd
OdpowiedzUsuńGdyby adres znaczył "okupowany Hogwart", to w angielskim winien brzmieć "occupied-Hogwarts", więc ewentualne tłumaczenie musiałoby "okupować Hogwart".
OdpowiedzUsuńA ta scena z aportowaniem się kogoś wewnątrz Hogwartu jest nierealnie również dlatego, że w Hogwarcie nie można się było aportować.
Ale widzę, że ocena o wiele lepsza od poprzednich, mniej "moim zdaniem", a więcej "w tekście to/tamto" i "z tekstu wynika". Podoba mi się i oby tak dalej, to na Teatralnej zostaniesz, czego Ci życzę. :)
O nie nie, tę scenę z aportowaniem ja popełniłam i jest w pełni uzasadniona nieprzeniknionym mrokiem Joego, który może w związku z byciem mrocznym sukinsynem naginać różne prawa, bo go nauczyciele nie zauważają, ha.
OdpowiedzUsuń(Tilly)
To nadal nie wyjaśnia, w jaki sposób złamał dziesiątki, jak nie setki, potężnych zaklęć, których nawet najlepsi z czarodziejów nie potrafią obejść. Tu nie chodzi o "nie można bo zakaz", ale o "nie można, bo Hogwart jest obudowany potężną magią, która aportacji zapobiega". Żaden z nauczycieli nie aportował się do lub z Hogwartu i nawet Voldemort w części siódmej tego nie zrobił, a przecież mówiono o nim "największy czarnoksiężnik wszechczasów". Naginanie praw a naginanie potężnych zaklęć to dwie osobne sprawy. I nie mówię, że scena ma kompletnie zniknąć, to w końcu parodia, ale jeśli już ma być, niech zostanie uzasadniona czymś więcej niż "był mrocznym sukinsynem, nikt go nie zauważał, więc mógł", bo aby mógł się aportować wewnątrz Hogwartu, musiałby być jeszcze potężniejszym magiem niż Voldemort, Dumbledore i Grindelwald razem wzięci.
UsuńZgadzam się, Chiyo, uzasadnienie powinno być bardziej racjonalne, ale kurcze mol, lubię metafory i fizykę, i powiem: Joe był tak mroczny, że nawet prawa magii i fizyki czasem o nim zapominały. Bo, jak sama przyznałaś, jest to parodia i racjonalność nie zawsze jest tym, czego w niej szukamy, jeśli oferują nam dobry dowcip. Grindelwald i Dumbledore mogą spać spokojnie.
UsuńNie no, Joe jest esencją Ślizgoństwa, a wiadomo, że Ślizgoni rozpływają się w mroku, więc Joe tak zmasterował to rozpływanie się, że aż się teleportował. Ot.
UsuńS.
O, i to ostatnie już jest o wiele lepsze! Wystarczy to dopisać w tekście, "Joe, jako esencja Ślizgoństwa, rozpłynął się w mroku, dzięki czemu mógł przemieszczać się po Hogwarcie, jak gdyby się aportował" czy coś podobnego, i już masz wytłumaczenie godne parodii, ale nadal wiarygodne.
UsuńTo jak Tilly była miła, to ja będę ciut mniej miła, bo ja ogólnie nie zawsze miła jestem i bardzo się tego wstydzę, ale, wiadomo, takie życie. W pierwszym odruchu miałam ochotę polemizować z tymi z wypisanych błędów, które wcale błędami nie są, ale uznałam, że ograniczę się do dwóch spraw, które mnie zabolały najbardziej - w 038 'poczucie' sugerujesz poprawić na 'przeczucie'. A właśnie, że Malina miała poczucie; słowo istnieje, o, proszę: http://sjp.pwn.pl/szukaj/poczucie
OdpowiedzUsuńDrugim błędem-niebłędem jest zaznaczona odmiana imion Joe, Ashley czy Larry - nasza pisownia jest poprawna. W odmianie patrzymy na to, jak dane imię kończy się w wymowie, więc [aszlej] nie potrzebuje apostrofa, bo kończy się na spółgłoskę, a apostrofy pojawiają się tylko wtedy, kiedy trzeba rozdzielić dwie samogłoski albo kiedy w pisowni pojawia się literka, która nie jest wymagana, w innym wypadku piszemy bez apostrofa, np. Larry, Ashley. Z Joem sprawa jest bardziej pokopana, bo według wszelkich praw apostrof powinien być, a tu figa, nie ma, i przez wiele lat uważałam, że to jakiś błąd języka, bo jak to - nie ma, w końcu powinien być. Ale nie ma, klnę się na własne glany. Polecam też przestudiowanie: http://so.pwn.pl/zasady.php?id=629610 lub poradnika językowego prof. Markowskiego, który każda szanująca się oceniająca powinna trzymać pod poduszką.
Na koniec jeszcze jedna uwaga. Odynie, 'et cetera' NIE jest po angielsku. Naprawdę. To łacina. Angielski mógł ją przejąć, ale jednak imperium rzymskie było pierwsze xd
Tyle ode mnie, bo się pastwić przecież nie będę. Jak Tilly wspomniała, odwaliłaś kawał niezłej roboty, ale, wiesz, trochę pracy jeszcze przed Tobą, jeśli poza godnym odnotowania entuzjazmem chcesz być konstruktywna i nie mówić ludziom, że mają fajne kolory albo "estetykę taką pół na pół".
Pozdrawiam,
dziewczę piszące Malinę
Ja za ocenkę chciałam bardzo podziękować. Napracowałaś się, rozpisałaś, pochwaliłaś - super. Niestety ja też nie należę do przesadnie miłych dziewczątek, wiesz, niby się uśmiecham i niby lubię te Twoją ocenę, ale Ty tu udajesz, że znasz się na interpunkcji, a ja tego bardzo nie lubię.
OdpowiedzUsuń„Kiedy ujrzałam pierwsze różdżki przed swoim nosem, pomyślałam, że kocham swoją szkołę.” – owszem, przed „że” brakuje przecinka, ale ten między „nosem” a „pomyślałam” koniecznie musi zostać, bo to zdanie złożone, dwa orzeczenia i takie tam, żeby nie powiedzieć et cetera, hi hi.
„Wskoczyłam na stół i balansując między wazą z zupą pieczarkową, a salaterką z potrawką z kurczaka (kiedy to się pojawiło?), wyciągnęłam swoją różdżkę, dziesięciocalowe cudo, wykonane z drewna dzikiej róży i krzyknęłam głośno:” – „zupą pieczarkową a salaterką z potrawką” – nie ma tu przecinka, ponieważ „jeśli a ma funkcję łączenia treści (tak jak i), nie stawiamy przecinka”, tako rzecze PWN.
„Nażelowany Krukon, na Merlina, co się z tym zamkiem dzieje.” – drugiego przecinka brakuje, ale postawienie przecinka czy wykrzyknika po Kurokonie to sprawa zupełnie indywidualna, można i tak, i tak.
„Rewolucja trwała najlepsze, za swój symbol nie mając już córki Beznosa, a moją rodzoną siostrę na centaurze.” zamiast przecinka średnik – a niby dlaczego średnik? Czy mamy tu równorzędne części zdania? Nie.
Mogłabym jeszcze trochę Twoich błędów wytknąć, ale 1) nie chce mi się, 2) mam dobry humor, 3) ta ocenka jest naprawdę śłitaśna.
Pozdrawiam (i radzę zaopatrzyć się w słownik interpunkcyjny)
Moll (Mortia)
Dziewczyno i ty jesteś oceniającą? hahaha....
OdpowiedzUsuńNie żartuj z tym adresem. Nie podoba ci sie bo jest angielski, a ty po angielsku nie mówisz. No błagam! Głupi by się domyślił co znaczy occupy!
"ładne macie kolory"!? Oceniasz ich kolor skóry, włosów, oczu!?
"okazało się trudnym rezultatem" - polski język, trudny język!
"Kompletnie zbędny, a jeśli nie to umieszczony w złym miejscu" o orzeczeniu nie zapominamy!
PRZECINKI, PRZECINKI, PRZECINKI!!!
"mały buttonik czy co to jest" jak nie wiesz to nie pisz!
"Już któryś raz z kolei biorę się za opisanie treści, bo chcę o wszystkim wspomnieć, a ciągle zapominam o czymś i wychodzi z tego taki chaotyczny tekst" i wyszlo chaotyczne zdanie.
"Na okupowany Hogwart nasunęło mi się na myśl, że będziecie pisać o wojnie" czyli co autor miał na myśli.
"ludzie pozamykają się w domach, bojąc się wyjść na ulicę" bo Hogwart to ulica... gratuluję znajomości tematu.
Rebelia jest tu i rebelia tam... Cieszę się, że nauczyłaś się nowego słowa, ale co za dużo to nie zdrowo.
"Na dziewięć autorek operujecie siedmioma bohaterami" a co ma piernik do wiatraka?
Dobrnęłam do yyy 1/10 tej żenującej oceny...
Po prostu dziw bierze, że dostalaś się na staż -.-
Już, wyżyłaś się? Lepiej Ci? :D
Usuńzupełnie nie chodzi o wyżywanie nie.
Usuńwytknęłam ci kilka błędów w celu zasygnalizowania, że oceniającą jesteś raczej mierną. spróbuj może z grafiką?
To ja tylko powiem, że ten komentarz nie został napisany przez nikogo od nas, żeby nie było wątpliwości jakichkolwiek. Jestem oburzona jego niskim komentarzem i ilością jadu. No dobra, nie oburzona, ale zniesmacza mnie tak niski poziom ludzi, którzy chcą pojechać po oceniającej.
UsuńPanie Komentujący, to ja tylko jeszcze dwa słowa, bo ja wiem, ja się czepiam. Rebelia jest naszym ulubionym słowem, to znaczy ulubionym słowem mojej Maliny, więc pada z częstotliwością przerażającą, więc nie ma się co oceniającej czepiać, to raz. A dwa: "Kompletnie zbędny, a jeśli nie to umieszczony w złym miejscu" o orzeczeniu nie zapominamy! --- zalecałabym narysowanie wykresu i przemyślenie sprawy, bo owszem, Juliet zjadła tu przecinek (przed 'to'), ale samo zdanie jest od strony formalnej poprawne.
Uszanowanie,
S.
niski poziom i jad?
UsuńZupelnie nie. hahahaha napisane w dobrej wierze. szkoda ze ludzie nie potrafia przyjac krytyki. bardzo szkoda...
Niski poziom kultury. Komentarz nie jest napisany w dobrej wierze, bo ośmiesza oceniającą i robi z niej debila. Przepraszam bardzo - jasne, błędy się zdarzają. Wypisz je kulturalnie i uzasadnij, nie obrażając drugiej osoby. To po pierwsze. A po drugie - przestań podpisywać się jako Anonimowy i pokaż na co cię stać. Skoro tu jesteś, to na pewno widniejesz gdzieś w blogosferze.
UsuńPo trzecie: zdanie zaczynamy z wielkiej litery. Cytujemy w cudzysłowie. Przed "że" wstawiamy przecinki. Kolejna sprawa "!?" takie zespolenie znaków w polskim języku nawet nie występuje. Hahaha!
""mały buttonik czy co to jest" jak nie wiesz to nie pisz!" - Pisz, pisz, Juliet. Brakło ci słowa, okej. Każdy to chyba rozumie.
Juliet dopiero zaczyna. Rzecz ma się podobnie, jak z chodzeniem czy mówieniem. Jako dziecko na pewno nie wygłaszałaś/eś długich elaboratów na temat kryzysu światowej gospodarki i na pewno nie pokonywałaś/eś 50 kilometrowych maratonów.
Dziękuję i pozdrawiam.
P.S - to była konstruktywna krytyka. W żadnym zdaniu cię nie wyśmiałam czy nie obraziłam. A "hahaha" było celowe. Hahaha.
P.P.S - tym samym zamykam dyskusję. Kolejne, nieuzasadnione komentarze o niskim poziomie kultury będą usuwane. A komentowanie dostępne będzie dla osób zalogowanych.
UsuńHakuno, napisanie "!?" jest jak najbardziej poprawne. Stawia oburzenie/zdziwienie oznaczone wykrzyknikiem ponad pytanie, podczas gdy pisząc "?!", autor pokazuje, że to pytanie jest ważniejsze od oburzenia/zdziwienia.
UsuńW takim razie polonistka przez trzy lata wprowadzała mnie w błąd, no popatrz. W takim razie, dziękuję, że mnie stosownie pouczyłaś i będę się tego trzymać.
UsuńDziękuję raz jeszcze ;D
Do obowiązków polonisty należy nauczyć dzieciaki zasad, żeby nie waliły błędami na egzaminach i żeby wiedziały, jak pisać poprawną polszczyzną. Mało który polonista, jeśli w ogóle jakiś, naucza swoich uczniów wyjątków i tak zwanej "interpunkcji a interpretacji", czyli kiedy, przykładowo, przecinek w obu wersjach jest poprawnie postawiony, ale zależy, co dokładnie autor chciał powiedzieć i ów przecinek zmienia nieco znaczenie zdania. Profesorzy PWN-u czasem o tym mówią na stronie, ale jeśli chcesz, mam gdzieś prezentację, która pokazuje takie najczęstsze przykłady, mogę Ci podesłać. :)
UsuńByłabym wdzięczna za podesłanie tej prezentacji - człowiek kształci się przed całe życie i przed tą wiedzą uciekać nie wolno ;)
Usuńjjlokaloka@gmail.com - o, tutaj bym poprosiła. Wielkie dzięki ;)
O, o, o! Ja też chcę, ja też! :D Podeślesz mi Hakuno? :)
UsuńOMG! Od siebie powiem tyle: zaskoczyła mnie taka pozytywna ocena :D. Nasz blogasek to kompletna parodia i pisząc swoje rozdziały mam dużą frajdę, ale jednocześnie załamuję się głupotami, jakie wymyślam. (piszę o Marcelinie). Kurczę, pozytywnie, że bawi to kogoś spoza naszego kręgu :).
OdpowiedzUsuńCzuję się zaszczycona dostając połowę punktów za szablon. Powiem szczerze, że to największa esencja kiczu, na jaką mnie było stać. Nie chciałam robić tandety, typu rozpikselowane zdjęcie, efekty z Painta i niepoprawny html, bo takie badziewie mnie nie bawi. Nie mniej po skończeniu tego cuda miałam wątpliwości, czy sama potrafię na nie patrzeć :D.
Moim zdaniem nie trzeba znać ortografii perfekt, żeby dobrze oceniać. Mówię to jako osoba, którą te wszystkie zasady poprawnego pisania tak średnio jarają ;). Bardziej mnie interesuje, co oceniająca uważa o treści opowiadania. Rzuciłam okiem na błędy w Marcelinowych rozdziałach, no ok, jakieś literówki, brakujące przecinki, można było tego uniknąć. Miło, że to podałaś. Uważam jednak, że to nie jest konieczne i bez tego ocena też jest konstruktywna. (Nie wiem, czy możemy mówić o konstruktywnej ocenie w przypadku occupy-hogwarts, no ale). I tak dziwię się, że tych błędów było tak mało, bo przyznam z rozbrajającą szczerością, że notki pisałam w ekspresowym tempie, wcale nie starając się być super poprawną. Co mi coś zgrzytało, myślałam sobie, a, to parodia, to może być źle napisane xD. Tym samym twierdzę, że wszystkie wstawki typu "haha", "blablabla", pasują do stylu opowiadania.
A gdyby silić się na realizm, to skąd w głowie Maliny tyle skojarzeń z polską literaturą :D. Imo to bardziej gwałci kanon niż bezczynny Dumbledore. Szkotka jadąca na centaurze czuje się jak Pankracy z Nie-boskiej komedii... BITCH PLEASE :D.
soł
chcialam na wstępie powiedzieć dziołchom, żeby się nie przejmowały komcieć u góry, bo ja też ostatnio dostałam praktycznie identyczny :) są takie stonogi w internecie i nic nie poradzisz.
OdpowiedzUsuńchciałabym też zaznaczyć, że na szabloniku miały być trampki gryffindora, ale je odrzucono, więc rozumiem szablonikowy zawód.
chciałabym też przypomnieć, że szablon wziął się od OCCUPY WALLSTREET, a z tego, co pamiętam, to to się jednak nazywało OCCUPY WALLSTREET a nie okupować ulicę ściany.
chciałabym też powiedzieć, że imho (znowu po angielsku, jestem potworem angielskiego, haha, zabijam własny język, jakby internet beze mnie sobie wystarczająco nie radził) w ocenkach powinien być większy nacisk na bohaterów i inne takie pierdółki (czasoprzestrzeń tak zwaną) a mniejszy na streszczenie, chociaż streszczenie doprowadziło mnie do turlania.
chciałabym też powiedzieć, ze bardzo mi miło, że glen została chyba czyjąś ulubioną postacią. szkoci górą!
(to powiedziałam)
buziaki-pysiaki,
lysia
Witaj! Oceniajace o-pieprz.blogspot.com zapraszają na ocenę bloga opieprz.blog.onet.pl! Jedyna taka okazja! REWOLUCJA na Opieprzu!
OdpowiedzUsuńZapraszamy!
o-pieprz.blogspot.com