Uwaga!

11.02.2013

{0043}Ocena bloga spiewkosoglosa.blogspot.com

  Aaaaa, znowu mam poślizg czasowy. Nie mogę się wytłumaczyć inaczej niż przytłaczającą ilością matematyki i fizyki (i chorobą na dokładkę)... więc nie będę się tłumaczyć. 
Idę pracować dalej, dziękuję i pozdrawiam. 
 _________________________________________________________
Autorka: Clove Allison
Ocenia: Corriente

Akt I

Scena pierwsza: Przestrzeń sceniczna

   Oo, chyba będzie o Igrzyskach Śmierci?
   Jestem pozytywnie nastawiona do adresu, bo niedawne ferie umożliwiły mi pochłonięcie wszystkich trzech tomów, więc cieszę się, że będę mogła jakoś wykorzystać nabytą niedawno wiedzę.
   Śpiew Kosogłosa brzmi ładnie i od razu się zastanawiam, o czym też może traktować Twój blog. Mam nadzieję, że to jakieś ładne opowiadanie, przy którym miło minie mi czas.
Wchodzę.

Wita mnie szarość, szarość i czerń, tak dobijające, że mój entuzjazm zaczyna lekko gasnąć. To wszystko wydaje się przydymione, do bólu szare i smutne. W dodatku ten śnieżek, tańczący mi przed oczami, rozprasza i denerwuje. Kolumna z tekstem wydaje się strasznie wąska i również szara, trudno odróżnić w niej jeden post od drugiego na pierwszy rzut oka.

7/10 pkt.

Scena druga: Dekoracje

Dziewczyna na nagłówku wygląda, jakby nie miała jednego oka, a ten dziwny kształt z prawej to... wstążka? Płomień? Zorza polarna? Trudno powiedzieć.
Prawdę powiedziawszy, szablon mi się nie podoba. Jest, po pierwsze, oszałamiająco szary, a po drugie, klejenie nagłówka wygląda po prostu dziwnie. Zwłaszcza ta dziewczyna bez oka, za to z jakimś dziwnym kwiatem(?) przypiętym do ramienia.
„Lista blogów’” i „O mnie” zajmuje więcej miejsca niż ramka z tekstem, co trochę mnie rozprasza, bo sprawia wrażenie, że nie treść jest tu najważniejsza, tylko dodatki.

6/10 pkt.

Scena trzecia: Sceneria

Mamy standardowy „Spis treści”, „Spamownik”, „Linki”, parę gadżetów po prawej, nad którymi trudno się rozwodzić.
„Bohaterowie” to podstrona, której nienawidzę z całej duszy, ale w tym przypadku okazała się przydatna – dlaczego, to się okaże za chwilę.
„Informacje”, czyli krótkie streszczenie i linki do dwóch Twoich innych blogów związanych z Igrzyskami.
„O Autorce” – i widzę, że mamy dużo wspólnego? Z ciekawości – wolisz pierwszą czy drugą część „Skarbu Narodów”?
PS. „TowaRZystwie”.
„O książce – Igrzyska Śmierci” – streszczenie książki, do której piszesz fanfiction.
I link do Facebooka.
Podstrony są stosunkowo porządne i przemyślane.

4/4 pkt.

Akt II

Scena pierwsza: Scenariusz


a)                       fabuła

   Nic nowego. Mamy Debby – drugą Katniss Everdeen, tylko trochę bardziej podrasowaną, bo już w wieku dziesięciu lat nie robi nic poza drapaniem się na drzewa, wszystkie kosogłosy jej słuchają i jeszcze śpiewają jej piosenkę podczas gali w Pałacu. Debby idzie na dożynki ze swoją siostrą – oczywiście nie wierzy, że Rose może zostać wylosowana, a jednak! Zgłasza się więc na ochotnika za swoją siostrę, trafia się jej najgorszy mentor (całe szczęście, że nie Haymitch) i Dixi, niebezpiecznie przypominająca Effie Trinket (a Effie Trinket jest niepokonana, mówię wam). Jadą do Kapitolu, gdzie Debby przechodzi dokładnie przez to samo, co Katniss Everdeen, więc nie będę wam tego opisywać, poznaje tych samych ludzi, co Katniss, tylko imiona zostały zmienione. Różnica pojawia się na arenie, gdy Logan, partner Debby z Piątki, umiera, zamiast odejść z nią w blask zachodzącego słońca.
   Mówiłam już o tym, jak bardzo nie cierpię tego typu historii – jest to zresztą napisane w moim opisie, więc proszę się nie zdziwić, że nie okażę miłosierdzia dla przepisania planu wydarzeń z książki i podmienienia imion bohaterów.
   Wiedziałam, że niektóre zdania brzmią niebezpiecznie książkowo, a w momencie, kiedy coś naprawdę we mnie drgnęło i kazało sięgnąć po egzemplarz „Igrzysk”, znalazłam na przykład coś takiego:
Jednak zamiast zwykłego kranu jest tam panel sterowania z ponad setką opcji regulacji temperatury wody, jej ciśnienia, wyboru rodzaju mydła i szamponu oraz gąbek masujących.” – spiewkosoglosa, R. 7
„Sam prysznic został wyposażony w tablicę z ponad setką opcji regulacji temperatury wody, jej ciśnienia, wyboru rodzaju mydła, szamponu, zapachu, olejku oraz gąbek masujących” – Igrzyska Śmierci, Suzanne Collins (Media Rodzina, wyd. 2011, s. 73)
   Strasznie ciężko jest mi uwierzyć, że PRYSZNIC można opisać w jedyny słuszny sposób. A te zdania brzmią bardzo, bardzo, aż za bardzo podobnie.
   Idąc akapit dalej:
 „Okna przybliżają i oddalają widok na wybrane części miasta. Wystarczy, że wyszepczę do specjalnego mikrofonu nazwę potrawy z wielkiego jadłospisu, to w niecałą minutę pojawia się, gorąca.” – spiewkosoglosa, R.7
 „Zgodnie z moim życzeniem, okna przybliżają lub oddalają widok na różne części miasta. Wystarczy tylko wyszeptać do mikrofonu nazwę potrawy z ogromnego jadłospisu, a w niecałą minutę już się zjawia, gorąca i wonna”. - Igrzyska Śmierci, Suzanne Collins (Media Rodzina, wyd. 2011, s. 73)

   Droga Autorko: jeśli się nie chce czegoś opisywać albo się nie ma na to pomysłu, to się tego po prostu nie robi, jeśli nie jest to konieczne. Kopiowanie za książką, do której pisze się fanfiction, jest podwójnie głupim pomysłem. Głównie dlatego, że fan książki (albo mól książkowy, który dziwnym przypadkiem właśnie pochłonął całą trylogię, jak ja) szybko znajdzie te nawiązania, sformułowania i bardzo podobne zdania. I bardzo mu się to nie spodoba. Tak jak nie podoba się mnie.
   Rozdział 19 to mistrzostwo charakterologicznych zawirowań. W pierwszej części Debby ma rozterki moralne związane ze śmiercią trybutów, z własną odpowiedzialnością za śmierć Logana, ze stanem psychiki Grega, itd. W drugiej natomiast, obserwując zawodowców, ma ochotę chichotać, kiedy jeden z nich parodiuje głos błagającej o zachowanie życia dziewczynki.
   To którą Debby mam wybrać? Tę, która ma jakieś szczątki rozeznania między dobrem i złem, czy tę, która przyłącza się do okrutnych żartów – zresztą żartów osób, które planuje zabić? Zdajesz sobie sprawę, że tak razem to się nie da.
   Właściwie najbardziej ciekawią mnie ostatnie rozdziały, kiedy Debby traci pamięć. Zaraz jednak odzyskuje jej kawałki, więc taka kompletna amnezja to nie jest – a szkoda. Ciekawy byłby wgląd w psychikę osoby, która nagle znalazła się na arenie, nie wie, co ma robić i – prawdopodobnie – zginie w ciągu doby, ponieważ nie ma pojęcia, o co w tym wszystkim chodzi. Ponieważ jednak Debby szybko wraca do siebie i poznaje Dave’a, nie mam co liczyć na psychologiczną rozrywkę.

b)                      bohaterowie

   Debby.
   W prologu dziesięciolatka, która od początku ma bardzo skrystalizowaną wizję Igrzysk, a zawiera się ona w jednym słowie „rzeź”. Dziesięciolatka. Od urodzenia karmiona propagandową papką. Miewająca koszmary po nocach (nadal nie wiem, po co tam była ta wstawka, skoro jej koszmary pozostają wielką niewiadomą). W rozdziale pierwszym ma, ile, trzynaście lat? Jak na ten wiek, strasznie twarda i gruboskórna z niej osóbka. Rzucam nożem, radzę sobie z łukiem, po drzewach tak chodzę, że paaanie, a wszyscy w końcu i tak umrzemy, więc i śmierci się nie boję. Opisujesz Debby w taki sposób, jakby już co najmniej kilka razy brała udział w Igrzyskach i w związku z tym jest całkowicie obeznana z wszystkimi zwyczajami i tym, jak należy się zachować w każdej sytuacji (przypominam, że to dzieje się poza kamerami, więc Debby nie mogła wiedzieć tego chociażby z kapitolińskiej telewizji). Nie ma daleko biegnących zdolności taktycznych, za to przejawia niebezpieczną skłonność do strzelania focha w najmniej odpowiednim momencie,
(— Uciekaj spod Rogu Obfitości, bo zginiesz.
— No i fajnie, będzie po mojemu!
albo w wypadku, kiedy odmawia sojuszu z trybutem z Dwójki:
— Chciałabyś może zawrzeć soju...
— Nie i już!)
bo wierzy, że poradzi sobie sama. I nie przyjmuje do wiadomości argumentów innych? (Swoją drogą – jakich argumentów? Oni wszyscy po chwili dają jej spokój, może wierzą, że zginie na tej arenie i nawet nie warto się starać, ale myślałam, że jednak udzieliliby jej jakichś wskazówek). Podczas prezentacji zachowuje się tak sarkastycznie i odpychająco, że gdybym była sponsorem, nie robiłabym sobie wysiłku, by Debby wspierać.
   Debby wie wszystko. Debby poucza Logana. Debby wydziera się w środku lasu, a później w pół sekundy rezygnuje z zabicia Logana, by zawrzeć z nim sojusz. Debby jest sarkastyczna dla wszystkich, nawet bez powodu.
„Organizatorzy. Najwidoczniej stwierdzili, że na tych Głodowych Igrzyskach jednego z trybutów wykończą psychicznie”.
Ależ dlaczego jednego i dlaczego akurat ciebie, skarbie?
   Podsumowując – Debby jest po prostu idealna, to znaczy, idealna w zamyśle, bo z wykonaniem gorzej. Wcale nie uważam ją za superwoman z nożem, tylko za typową Mary Sue, niestety.
I to Mary Sue, która ma w głębokim poważaniu głębokie rany ramion i, oczywiście, nie ma prawa się wykrwawić ani zakazić czymkolwiek.

Matka Debby
aka Matka Katniss Everdeen.
   Jej historia jest – znowu! – bliźniaczo podobna. Uzdrawiaczka (bardziej homeopatka z mocną wiarą w efekt placebo), która po śmierci męża załamuje się całkowicie i przerasta ją opieka nad dziewczynkami, w związku z czym Debby musi w przyspieszonym tempie dorosnąć.
   Właściwie jest kompletnie bezbarwna, ale poza tym udało jej się jeszcze mnie zdenerwować. Wbrew pozorom, mówienie dzieciom na środku ulicy, że ich ojciec nie żyje, to zły pomysł. Podobnie jak ciągnięcie ich na bliżej nieokreśloną ceremonię, na którą nikt nie chce iść, a dzieci są w stanie szoku bądź histerii.

Logan
    Nie wiem o nim za dużo, bo jest przez kilkanaście rozdziałów, coś niby robi, ale jakoś nie zapada mi w pamięć, a potem umiera. Myślałam, że będzie dla Debby drugim Peetą, ale w oczywisty sposób się pomyliłam. Wiem tylko, że jest synem koleżanki mamy Debby. I dobrze by było go w związku z tym nie zabić osobiście.
   Poza tym Loganowi nie zależy na powrocie do domu, bo boi się demonów, które by go nawiedzały. Nie powiem, że to bezpodstawna obawa, ale... Właśnie, ale. Czy wrzucony na arenę nastolatek naprawdę zastanawiałby się właśnie nad tym, kiedy walczy o życie? Czy raczej nie wolałby walczyć do końca i powiedzieć sobie, że po prostu nie było innej możliwości, że to była sytuacja „albo on, albo ja”, a w takim przypadku instynkt nakazuje człowiekowi raczej wybierać siebie?


Dave
   W sumie chłopak nieźle kombinuje. Ratując Debby, w pewien sposób zdobywa nad nią przewagę, a ona ma u niego dług wdzięczności. Może sam Dave o tym nie wie – zresztą wygląda, że to on będzie drugim Peetą i faktycznie obejrzy z Debby zachód słońca na jakiejś plaży na bezludnej wyspie – ale nieświadomie wybrał całkiem niezłą taktykę, by chociaż jedna Debby go nie zabiła.
   Myślę jednak, że powody jego decyzji są mniej prozaiczne i nie chodzi tylko o to, że „nie zniósłby towarzystwa” innej dziewczyny z grona zawodowców. Co ja mówię – dziewczyny, która się w nim zakochała.
   Jeżeli uda Ci się nie zrobić z tego historyjki o tym, że Debby i Dave skończą razem w jakiś cudowny, niby gorzki sposób, chylę kapelusza. I mówię bez ironii – naprawdę jestem tego ciekawa.

Oprócz tego w opowiadaniu występuje jeszcze całe mnóstwo innych trybutów, którzy nie wyróżniają się niczym poza okrucieństwem. 
Greg (mentor Debby) jednak niebezpiecznie przypomina Haymitcha, a Dixi - Effie Trinket, z tą tylko różnicą, że nie oddają w pełni ich charakterów (albo mówię jak skrzywiona fanka).



c)                       opisy i dialogi

   Marnujesz jeśli nie wszystkie, to na pewno większość okazji, żeby te opisy wprowadzić. Na przykład: pociąg z trybutami właśnie wjeżdża do Kapitolu. Ale zamiast rzucić krótką wzmiankę o jego wyglądzie, Debby stwierdza krótko, że nie miała okazji mu się przyjrzeć dokładnie, bo wjechali do tunelu. Po co w takim razie w ogóle o tym wspominać?

„Wyglądam  na bardzo zmęczoną, ale tak się nie czuję. Wychodzę z pokoju. Z salonu biorę kartkę papieru i ołówek. Siadam na jednym z foteli, kładę kartkę na stół i rysuję. Od kilku lat tego nie robiłam. Nie miałam możliwości.”
Za to w tym fragmencie jest tyle możliwości, no po prostu tyyyyyle...
Można napisać, dlaczego Debby nie czuje się zmęczona – buzuje jej adrenalina, jest przerażona, smutna, stęskniona? To byłyby trzy, cztery słowa, a o ile wzbogacające wiedzę czytelnika o bohaterce.
To samo w ostatnich dwóch zdaniach. Nie miała możliwości, bo... Bo nie było czasu, ponieważ musiała zarabiać na rodzinę? A może sytuacja w Panem pogorszyła się na tyle, że dostanie papieru było niemożliwe?


Przez kwiatki w rodzaju:
„-Dziś pierwszy dzień szkolenia. Nauczcie się czegoś nowego. Nie rozmawiajcie z nikim.
-Dlaczego? –pytam. Jak rozmowa może mi zaszkodzić?
-Możecie rozmawiać, tylko bądźcie mili. Nie róbcie sobie wrogów”
czytelnik ma wrażenie, że postaci zmieniają zdanie z sekundy na sekundę, a w dodatku czuje się zdezorientowany. W końcu o co chodzi? Żeby Debby nie miała wrogów, czy żeby zachowywała milczenie podczas treningu? Polecenia są niespójne, Greg zmienia zdanie w ułamku sekundy, a ja nawet nie wiem, z jakiego powodu.

W początkowych rozdziałach stawiasz głównie na akcję, potem jej przewaga staje się oczywista, ale to opowiadanie pędzi. Na łeb, na szyję, byle tylko dotrzeć do areny – takie miałam spostrzeżenia, kiedy czytałam początki „Śpiewu...”.


d)                      język

   Rozdziały mają długość kwitków z pralni. W dodatku posługujesz się krótkimi, urywanymi wręcz zdaniami, a narrację prowadzisz w czasie teraźniejszym, co tylko te zdania skraca. To jest opowieść w stylu: „Budzik zadzwonił o piątej trzydzieści. Wyłączyłam go. Powoli zwlokłam się z łóżka i poszłam do kuchni. Wstawiłam czajnik. Gdy woda się zagotowała, zalałam herbatę wrzątkiem. Wypiłam herbatę”.
   Powiedz, czy powyższy fragment Cię porwał? Nie? No właśnie. Podobne wrażenie mam, czytając Twoją historię. Mało przymiotników, mało przysłówków, mało zdań wielokrotnie złożonych, za to całe mnóstwo czasowników. I jeszcze trochę czasowników.
   Potem, zwłaszcza w tych ostatnich rozdziałach, jest już lepiej. Zdania są dłuższe, bardziej rozbudowane, dodajesz trochę opisów, ale nadal niezbyt wiele.
   Wybrałaś narrację w czasie teraźniejszym, w dodatku w pierwszej osobie. Zawsze uważałam, że to trudna sztuka i nie każdemu się udaje. Tutaj chyba nie do końca się udało, bo z Debby zrobiła się, jak już wspomniałam, niemal klasyczna Mary Sue.
   Przeczytałam wszystkie rozdziały, ale, prawdę powiedziawszy, niewiele z nich zapamiętałam. To nie tak, że nie czytałam dokładnie, wręcz przeciwnie, ale nic nie zapadło mi w pamięć. Gdybyś teraz mnie zapytała, nie potrafiłabym opisać wyglądu areny – powiedziałabym, że są tam drzewa (bo Debby z jednego spadła), że prawdopodobnie to las (przez oczywiste już drzewa, rośliny, węża), skały (a w jednej z nich mieści się jaskinia zawodowców). Jak już wspomniałam, z początku miałam wrażenie, że dążysz do jakiejś sceny i w związku z tym reszta traci ważność, zatem można ją opisać skrótowo. Wszystko zaczyna się rozwijać przy samej arenie, ale nawet tam chodzi głównie o akcję, próbę zabicia przeciwników, podsłuchanie planów przeciwnej drużyny, natomiast mało uwagi poświęcasz samym bohaterom, którzy zostali przecież wrzuceni w tak dziwną i niebezpieczną sytuację. To daje naprawdę ogromne pole do popisu (i przecież Suzanne Collins doskonale to udowodniła).

Może oceniłabym bloga wyżej, gdyby nie był klasycznym przykładem tego, co w fanfiction nie lubię. Ale ostrzegałam.

10/35 pkt.


Scena druga: Niedomówienia

Betą nie jestem i darmowej korekty robić nie będę, a sugeruję, że dobrze by było poszukać sobie kogoś, kto porządnie tekst poprawi.  

PROLOG
Kiedy milknę, kosogłosy zaczynają śpiewać.
Przecinek oddziela tutaj dwie części zdania, zawierające orzeczenia.

Ale następnym razem powiedz mi, kiedy idziesz na dwór. – Z tego zdania wynika, że ma zapowiadać godzinę, o której wychodzi. Możliwe, że chodziło też o to: Następnym razem, kiedy będziesz wychodzić, powiedz mi o tym.

Przesadzasz, Elen.
Przecinek stawiamy przed zwrotami do adresata wypowiedzi, np. „Zatrzymaj się, Tom!”, „Oddaj mi tę książkę, Jane!”.

Zawsze się zastanawiam (zastanawiałam?), po co robią Igrzyska. – perdoname, ale od tego zdania bije taka naiwność bohaterki wobec świata, że aż zęby zgrzytają. Albo robimy z niej rozsądną, pojętną dziesięciolatkę, albo ignorantkę, która się nad takimi kwestiami nie zastanawia i przyjmuje je do wiadomości. Zresztą bohaterowie Igrzysk doskonale wiedzą, po co istnieje to widowisko – żeby przypomnieć ludowi Panem o powstaniach. I dzieci mogą zaakceptować ten fakt bez rozterek moralnych.

Widzę stąd pokój, w którym pracuje mama.
Przecinek stawiamy przed „którym, którego, która”, ponieważ wprowadza zdanie podrzędne. Wykres tego zdania wyglądałby tak:

1._____________(Widzę stąd pokój)
                                         2.______________(w którym pracuje mama).
„Widzę stąd pokój”, jak zdanie nadrzędne, mogłoby swobodnie funkcjonować bez drugiego członu. Widzę pokój, to widzę.
Z kolei „w którym pracuje mama” musi być przyłączone do jakiegoś innego zdania, bo samodzielnie ma niewiele sensu. W ten prosty sposób, możliwe,  że nieco uproszczony, można rozpoznać zdania podrzędne i nadrzędne oraz nauczyć się stawiać MIĘDZY NIMI przecinki.

Kiedy obracam głowę w prawo, widzę wielki ekran.
Jak wyżej, tylko tym razem to „kiedy” wprowadza zdania podrzędne.

Kiedy wchodzę do środka, zaczyna lać.
J/w.

Jestem bardzo zmęczona, więc idę do pokoju.
Znowu kwestia rozdzielania zdań, ale tym razem nie zdań podrzędnie złożonych, ale współrzędnie. Zauważ, że obie części zdania są sobie równe (mogłyby egzystować samodzielnie, bez dalszej części).
Jestem bardzo zmęczona. Idę do pokoju.
Aby jednak uniknąć krótkich, przerywanych, męczących zdań, stosujemy spójniki.

(Jestem bardzo zmęczona)___________ ..... __________ (więc idę do pokoju)

ROZDZIAŁ 9
Po kilku minutach mam rysunek fragmentu areny. Nie wiem czemu to rysuję. Na tym obrazku jest wielki las tętniący życiem. Biorę kolejną kartkę i rysuję ośnieżone góry. Po godzinie mam kilka rysunków areny. Tak to sobie wyobrażam. Na jednym jest wielkie bagno, na innym pustynia, a na kolejnym łąka. Mam przed sobą rysunki wielu możliwości wyglądu areny.
Bardzo dużo powtórzeń. Nie trzeba tylko rysować – można szkicować, nakreślać plan....

Teraz zaczynam się zastanawiać, co dla nas przygotowali.
Przecineczek.( http://pl.wikipedia.org/wiki/Przecinek)

Nie pamiętam dokładnie, co się działo w nocy. Kiedy widzę na stole moje rysunki, przez chwilę nie wiem, co one tutaj robią.
Zapraszam wyżej, do notatek o zdaniach podrzędnie i współrzędnie złożonych.

Pije sok pomarańczowy i proszę awoksa o przyniesienie mi truskawek.
 PijĘ

Teraz celuję w tarczę stojącą dalej niż ta, do której przed chwilĄ strzelałam.
Podobnie – zapraszam do uwag wyżej.

To dobrze, bo za trzy dni wkraczamy na arenę.
Przecinek.

Na pewno chce wiedzieć, czemu Finnick Odair kazał mu zawrzeć ze mną sojusz. 
J/w.

Patrzy przez chwile na zawodowców.
ChwilĘ.

Każdy trybut, który nie jest z Jedynki, Dwójki lub Czwórki, raczej za nimi nie przepada.
Przecinki.  W tym przypadku (który .... Czwórki) można potraktować jako wtrącenie i oddzielić je przecinkami od reszty zdania.

ROZDZIAŁ 20

Niewinem gdzie jestem.
Nie wiem, gdzie jestem.

ROZDZIAŁ 21
Rządza mordu, ale i strach i… uznanie?
„Z jak zazdrość”, „R jak rządza” odcinek drugi. ŻĄDZA.

Leżę na ziemi, nie do końca świadoma tego, co się wokół mnie dzieje. Nie wiem, gdzie jestem ani kim jestem.
O zdaniach podrzędnie i współrzędnie złożonych już mówiliśmy.

Jest tu stare, drewniane łóżko, z narzuconym na nie, poszarpanym kocem.
O, a tym razem jest o przecinek za dużo.

Jest ubrana w powycieraną, pobrudzoną ziemią i wiele razy zaszywaną, różową sukienkę. Nie jest ona ładna, ale to jedyna lalka jaką posiadam.
1.              Akurat przecinka tu być nie musi.
2.             Zaimek też niepotrzebny.

Nie wiem, czemu rodzice nie chcą mi kupić nowej, czarnowłosej, z błyszczącą, błękitną suknią balową.
Przecinka brakuje.

-Wiesz co Debby –drgam, słysząc moje imię w jego ustach –od dawna cię śledziłem.
Taaak, drga z częstotliwością 3HZ, określ długość fali.
Sądzę, że raczej drży.

Ta druga wersja sprzeczała się z tym, że ukrywałaś swoje zdolności.
Sprzeczała się, sprzeczała, aż w końcu walnęła przeciwniczkę patelnią przez łeb i oznajmiła „I ja mam rację!”.

Patrzę w jego czarne oczy, zimne, puste jak długie tunele, które nigdy się nie kończą.
Oczy jak zimne tunele? Ooo, to coś nowego, tego nie znałam. Brzmi to, jednakowoż, nieznośnie patetycznie.

Na pierwszy rzut oka widać było, że nie należysz do osób, które łatwo się poddają.
Brakujący przecinek.

Ja sama nigdy bym nie wpadła na to, by bliżej przyjrzeć się któremuś z moich przeciwników.
Tak, Debby najwyraźniej liczy na to, że jej przeciwnicy nie odznaczają się niczym szczególnym i można ich olać, bo nie mają żadnych umiejętności, które dają im nad nią przewagę.

Zastanawiało mnie całą noc, co pokazałaś organizatorom, że dostałaś dziewiątkę.
Przecinek.

Tylko, że teraz w ogóle nie dostawałaś prezentów.
W zwrotach „tylko że”, „mimo że”, „chyba że” NIE MA PRZECINKA.

Czuję, jak ręce zaczynają mi drżeć ze złości.
Zazwyczaj przed „jak” i „niż” nie stawia się przecinka, chyba że wprowadzają zdanie porównawcze. Także przecinek konieczny.

Od dawna chciałem się z tobą zmierzyć, ale nie byłem pewny, czy sobie poradzę.
Przecinek.

ORAZ EKSTRA:

1.              Zapis dialogów. Rozdziałów jest ponad dwadzieścia i aż trudno uwierzyć, że nikt do tej pory nie zwrócił na to uwagi.
- Uwielbiam czerwone róże – powiedziała Mary do Johna, energicznie podskakując w miejscu.
- Uwielbiam czerwone róże. – Podskakiwała w miejscu z wrażenia.
Słowa typu: krzyknęła, powiedziała, zapytała, i tak dalej, piszemy po myślniku, przed którym NIE MA KROPKI, a po nim NIE MA DUŻEJ LITERY.
Wszystkie inne słowa, które nie określają bezpośrednio charakteru wypowiedzianych słów, piszemy po myślniku, PRZED KTÓRYM JEST KROPKA, a po nim JEST DUŻA LITERA.

3/15 pkt.

  
Scena trzecia: Teatr... amatorski?

Czuję, że nie przeczytałam niczego odkrywczego. Mogę dać punkt za ten zwrot akcji w ostatnich rozdziałach, ale całość nie wywołała u mnie tego zaciekawienia, któremu towarzyszy okrzyk „ach, jakie to piękne!”.
1/6 pkt.


Akt III

Scena pierwsza: Owacje na stojąco

Chciałabym móc przyklasnąć – bo jednak widzę w Tobie potencjał, biorąc pod uwagę chociażby zmiany Twojego stylu na przestrzeni tych dwudziestu rozdziałów – ale czuję jednocześnie, że nie czułabym się dobrze, gdybym szczerze pochwaliła całość. Uważam, że, mimo wszystko, stać Cię jeszcze na więcej. Dlatego w tym miejscu życzę Ci powodzenia w odkrywaniu własnego stylu.
Życzę także przyjemnego zaznajomienia się ze słownikiem ortograficznym i zasadami interpunkcji.
1/4 pkt.

Epilog

Błagam o podesłanie rozdziałów becie i poprawienie ich (w którymś rozdziale był „bród za paznokciem” bodajże, ale umknęło mi to i nie mogę znaleźć). To naprawdę dużo by ułatwiło. Uważam, że Twoja historia nie należy do najgorszych, zwłaszcza jeśli chodzi o sam pomysł, ujawniający się w ostatnich rozdziałach, ale, niestety, uderzające podobieństwo między „Igrzyskami Śmierci” i „Śpiewem Kosogłosa”, szczególnie w kwestii postaci głównej bohaterki, wywarło na mnie raczej negatywne wrażenie. Podobnie jak bliźniaczo brzmiące zdania, tego się po prostu nie robi.

2/5 pkt.

W sumie punktów 34, co daje rangę suflera!

8 komentarzy:

  1. Dziękuję, że zechciałaś ocenić mojego bloga. Szczerze mówiąc, spodziewałam się niższej oceny :D Jestem więc w szoku. Już biorę się za poprawianie.

    Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. W drugim akapicie oceny powtarzasz "ładnie" ;)
    "trudno odróżnić w niej jeden post od drugiego na pierwszy rzut oka." na pierwszy rzut oka nie brzmiałoby lepiej na początku?
    Chyba lubisz porównania do kwitków z pralni. :D
    A tak ogólnie, to czemuż tutaj tak cicho? Co u Was wszystkich słychać? :)
    Zdrowiej, Corriente! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O dzięki, przeoczyłam. Zawsze dopisuję to na końcu, więc już nie jestem w stanie porządnie się skupić :D

      Już chyba jestem zdrowa, ale dziękuję ;)
      Co u mnie słychać? Maraton sprawdzianowy, i tyle. Wczoraj do późna byłam w operze i tylko cudem nauczyłam się wystarczającej ilości na biologię, ale dało radę!
      Za dwa tygodnie szaleństwo powinno się uspokoić ;)
      To teraz opowiedz o sobie ^^

      Usuń
    2. Byłam pewna, że Ci odpisałam, a tu teraz patrzę i nie ma nic. o.O Mój komputer chce, żebym zwariowała chyba ze zdezorientowania.

      Taaak, ja to zawsze muszę być ze wszystkim na bieżąco -.- Niemniej jednak cieszę się, że czujesz się już lepiej. :)
      O, poszłabym sobie do opery. Albo do teatru, tak dawno w żadnym nie byłam. Ale nie ma tutaj nigdzie blisko żadnego i to jest bardzo złe. Ale dziś urozmaiciłam sobie w zamian życie wernisażem, nie powiem, bardzo ciekawie było. :)
      Szkoła, nawet mi nie mów. Mam to samo, tylko że koniec zapowiada się jakoś pod koniec kwietnia, kiedy będzie już po egzaminach i może wreszcie dadzą sobie spokój...
      To gratuluję tej biologii. :)
      Co u mnie? Tak jak piszę - szkoła, "Syzyfowe prace", Drogi Krzyżowe, pisanie wypracowań, sprawdzanie kolejnego bloga w kolejce, robienie porządków i znowu szkoła. Istna masakra. Ale jeszcze żyję, więc może nie jest najgorzej. Mam nadzieję, że za niedługo choć trochę ten grafik złagodnieje. Ale nie mogę narzekać, bo bardzo ciekawie tutaj mam. Dzisiaj przeprowadziłam wywiad z malarzem, który dziennie wykonuje od dwóch do dwudziestu prac i każda z nich jest genialna, więc jestem naprawdę zadowolona. Muszę jeszcze napisać reportaż z wernisażu. A najlepsze jest to, że nie wiem, jak się reportaże pisze, bo jeszcze nigdy się za żaden nie brałam, ale trzymaj kciuki, może jakoś sobie poradzę. ^^
      No i moje kwitki z pralni nareszcie się na coś przydały, bo jeden z nich dał mi książkę. :D
      Jej, jak ja dużo o sobie zrzędę. Jakbym przesadzała, krzycz, proszę. :P

      Usuń
  3. Do Hakuny:
    Specjalnie upewniałam się już wcześniej czy dasz rade ocenić takiego tasiemca, bo wiem, że nie jest to łatwe. Rezygnuję zatem z oceny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Byłabym ci wdzięczna Corriente, gdybyś po ocenieniu bloga uzupełniała odpowiednie zakładki - usuwała go z kolejki i wstawiała do ocenionych ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej, tu Dama Kier z http://echo-naszych-slow.blogspot.com. Prosiłaś, żeby pod najnowszym postem odezwać się w sprawie oceny opowiadania. W związku z tym powstaje pytanie - ile rozdziałów jesteś w stanie ocenić? :)

    OdpowiedzUsuń