Oto moje oficjalne pojawienie się na Teatralnej Naganie! Za zgodą Nassarozy i Hakuny mogę opublikować ocenę, dzięki której znalazłam się na stażu; następną bloga, który już! znalazł się u mnie w kolejce, postaram się dodać najpóźniej w niedzielę, bo, niestety, z czasem jest u mnie średnio. Mam nadzieję, że szybko się do mnie przyzwyczaicie i uda nam się stworzyć owocną współpracę. ; )
Ale bez przedłużania, przejdźmy do konkretów.
Autorka: Emmie
Oceniająca: Juliet
Akt I
Scena pierwsza: Przestrzeń sceniczna
Zaufaj mi, Doctor Who. Albo: zaufaj mi – Doctor Who. Jeszcze inaczej? Zaufaj mi: Doctor Who.
Prawdę mówiąc, nie wiem. Obstawiam tę pierwszą wersję, jako że gdyby chodziło o drugą lub trzecią, prędzej wybrałabyś: doctor-who-zaufaj-mi. Dlatego nie lubię tak długich adresów, zwłaszcza ze wzmianką o kim będzie blog (na przykład: harry-potter-i-zaginiony-diadem). Być może jest to jakoś pomocne, bo odwiedzający ma podane na tacy z jakim bohaterem będzie miał do czynienia, ale ja to odbieram jakbyś długo nad tym adresem nie myślała; po prostu wklepałaś formułkę, a że była wolna to skorzystałaś i na tym kończy się historia. Mogę jeszcze dodać, że kojarzy mi się z romansem i prawdopodobnie, gdybym znalazła się u Ciebie przez przypadek, zjechałabym na dół, bo mam do nich słabość.
Do tytułu belek nigdy nie przywiązuję większej wagi, więc czepiać się nie będę. Twoja brzmi: Skryj uczucia w mroku, niczym cień bez pana, którym jest miłość, co, jak dla mnie, jest już potwierdzeniem, że to na pewno będzie romans. Tekst nie jest Twój. Co prawda, gdy wpisałam ten cytat w Google, wyskoczyło mi kilka odnośników do Twojego bloga, ale zagłębiając się dalej zauważyłam, że jest powielany. Autora nie znalazłam.
Natomiast Twój nick – Emmie – nie jest jakiś zły. Od razu wiadomo, że jesteś dziewczyną, więc nie ma żadnych niedomówień. Dodatkowo, mnie kojarzy się on z truskawkami. I z cynamonem. Czyli nawet pozytywnie.
Wszędzie czerń i różowy kolor czcionki, pomijając ramkę „o mnie”, bo tam to w ogóle czcionka się rozszalała – czy to wina Twoja, czy Onetu? Wygląda to bardzo niedbale, mam podobne odczucia, jak co do adresu: czuję, jakbyś nie przykładała się do ustawień ramek, nie urozmaicasz ich tytułów, masz tam co potrzebne i nie zawracasz sobie więcej nimi głowy. Na stronie głównej wiszą trzy posty, które można wziąć za jeden, biorąc pod uwagę ich długość. Nagłówek nie powala jakością, ale o tym za chwilę.
Jak na razie:
5/10 pkt
Scena druga: Dekoracje
Twój... szablon to tak właściwie sam nagłówek. Po tle i czcionce domyślam się, że podczas zakładania bloga wybrałaś jeden z oferowanych przez Onet – ten z kotkami i podmieniłaś jedynie obrazki, o ile tak to można nazwać. Na nagłówku widnieją dwie postaci, zakładam, że główni bohaterowie. Z góry uprzedzam, że nigdy w życiu nie widziałam Doctora Who, ale na rzecz tej oceny weszłam w Wikipedię i przyuważyłam, że odtwórcy Doktora się zmieniali. Tego Twojego z nagłówka najbardziej przypomina mi David Tennant, a dziewczyny nie kojarzę. Pomiędzy nimi znajduje się kruk, stojący na płocie, na którym namalowane jest serce. Nie podoba mi się to ani trochę – zwykła amatorszczyzna, zdjęcia w beznadziejnej jakości, nic nie trzyma się tam kupy i w żadnym stopniu nie wygląda to jak całość. Jeśli się dobrze przypatrzy, ten kruk wydaje się ogromny w porównaniu do postaci. Te cudeńka u góry również zbędne. Kolorystyka w żadnym stopniu nie dobrana, nagłówek nie ma żadnego połączenia z resztą bloga. Mam wrażenie, że wstawiłaś go, bo nie chciałaś tamtych kotków. Uważam, że kotki już lepiej by się prezentowały niż to Twoje dzieło. Poleciłabym Ci jakąś szablonarnię, żeby Ci zrobiła ładną szatę, ale zakładam, że pewnie wiesz, że takie coś istnieje i gdybyś chciała, już dawno byś sobie zamówiła ładny nagłówek. A skoro nadal wisi Twoja praca to najwyraźniej nie chcesz. Nie nalegam, bo każdemu podoba się coś innego.
Wszędzie jest czcionka Verdana – pomijając tę ramkę „o mnie”, o której wspominałam wcześniej. Dosłownie wszędzie. Tytuły, daty, linki, stopki. To jest fajne, naprawdę, nie bawisz się w wymyślanie innych czcionek dla każdego elementu, ale ja uwielbiam, gdy jednak czcionki się różnią, na przykład od tej w postach i ramkach. Dla mnie data postu jest zbędna, mogłabyś ją usunąć, powiększyć czcionkę dla tytułów postów i tytułów ramek, przy linkach usunąć kwadraciki i usunąć pochylenie, w „o mnie” zmienić kolor, rozmiar i rodzaj czcionki. Godzina przy autorze też nie jest konieczna, tekst przy odnośniku do komentarzy mogłabyś usunąć i również powiększyć czcionkę, choćby o dwa piksele i od razu byłoby ładniej. Muszę Cię jednak pochwalić za czcionkę w postach – jest w dobrym rozmiarze i nie ma problemu z czytaniem.
Po odświeżeniu strony czcionki się zmieniają (kochany Onet...), wyglądają już lepiej, w „o mnie” jest taka sama jak w innej części bloga, linki nie są pochylone, więc daję Ci jeden punkt więcej jako rekompensatę.
5/10 pkt
Scena trzecia: Sceneria
W zasadzie, masz wszystko jak trzeba. Pozbyłabym się jednak tekstu w statystyce, usunęła tytuł i „wyrzuciła” ją gdzieś na koniec bloga. Wierz mi, nie jest najistotniejsza. Układ mógłby być dwukolumnowy, doskonale zmieściłyby Ci się i linki, i opis w jednej kolumnie. Linki masz posegregowane – w jednej części są blogi, które czytasz, a w drugiej ocenialnie, do których się zgłosiłaś. Za to punkt dla Ciebie. I ta moja kochanka ramka „o mnie”!
Opowiadanie, które piszę, jest fanfickiem do Doctora Who. Mogą przewijać się w nim też inne uniwersa. Moja osoba jest dość tajemnicza, więcej dowiedzieć można się przez moją twórczość lub pisząc do mnie.
Na czerwono zaznaczyłam błędy. Zjadłaś c w słowie fanfick, a to do jest kompletnie zbędne – fanfickiem do Doctora Who? Bez sensu. Uniwersa też poleciały do błędów, bo nie znam takiego słowa i zielonego pojęcia nie mam o co chodzi. Google również mi w tym przypadku nie pomogło. Oczywiście nie mówię, że skoro ja tego słowa nie znam to ono nie istnieje, ale mogłabyś być dokładniejsza w tym o co ci chodzi. Co do tego się, powinno się znaleźć przed można, a nie po. A zamiast przez powinno być poprzez.
Mówiąc ogólniej, ta ramka nic tak właściwie nie wnosi. Dwa zdania na temat opowiadania i prócz tego, że dowiaduję się o tym, że będzie to historia na podstawie Doctora Who, nic więcej nie wiem. O Tobie również. Jesteś tajemnicza, tak? No, popatrz, nie wiedziałam. Nie, nie jestem zwolenniczką opisów autorów, ale skoro uważasz, że czytelnik pozna Cię lepiej poprzez czytanie to nie musisz o tym wspominać. Równie dobrze mogłabyś to zdanie zastąpić słowami „W razie pytań piszcie…” i albo tu podajesz kontakt do siebie, albo oczekujesz, że ktoś skorzysta z opcji napisz do mnie i tyle. Byłoby lepiej, gdybyś dopisała więcej na temat tego Twojego opowiadania lub zrobiła bohaterów.
Wcześniejsze posty można znaleźć w szerokiej liście. Niezmiernie mnie to cieszy.
2/4 pkt
Akt II
Scena pierwsza: Scenariusz
Rozdział 1
Zabieram się do ocenienia Twojej treści już trzeci raz i dalej nie wiem, co mam napisać. Nie jestem zachwycona tą opowieścią, nawet mnie nią nie zaciekawiłaś i słabo mnie obchodzi, co wydarzy się później. Wiesz, w romansach jest tak, że gdy już w pierwszym rozdziale główni bohaterowie się spotykają to czytelnik zaraz ma ochotę na więcej. Jest ciekawy jak ich znajomość się rozwinie, kiedy dojdzie do pierwszego pocałunku, kiedy będą te słodkie wyznania i tak dalej. Ty natomiast sprawiłaś, że mam ochotę zdzielić Emily po łbie. Przedstawiłaś ją jako osobę, która nie dość, że jest niewyobrażalnie piękna, każdy ją podziwia, a dziewczyny wręcz gotują się z zazdrości to dodatkowo jest inteligentna i wbrew pozorom, wszystko ma podane na tacy, mimo że pracuje jako kelnerka w hotelu (gdzie, nawiasem mówiąc, najwyraźniej płacą miliony! Emily stać na utrzymanie sporego mieszkania w samym centrum Londynu + na lustrzankę. Chciałam się przyczepić także do garderoby, ale za piątym razem doczytałam, że jednak zdarzało się ubrać Emily w te same ciuchy). I tu mi się kłóci, ponieważ skoro jest taka mądra to dlaczego zachowuje się, jakby brakowało jej piątej klepki? Cieszmy się, że Bóg obdarzył ją tymi dwoma cudami, ale dla mnie Emily to zwykła, tępa dziunia wbrew temu, co chcesz nią przedstawić. Siedzi chłopak na chodniku, wyraźnie załamany, a ona wydziera się na niego. Tak zachowuje się mądra osoba? A może ona faktycznie ma tę inteligencję tylko że wychowanie poszło się szukać? W końcu jej rodzice zginęli, gdy była jeszcze dzieckiem i sama sobie musiała od tamtej pory radzić, więc nie miała nikogo kto by się nią zajął (a przynajmniej nic o tym nie wspomniałaś). Ale czy te doświadczenia z dzieciństwa nie powinny jej nauczyć pokory, skromności i że do wszystkiego nie dojdzie swoją pięknością/inteligencją, a ciężką pracą? Najwyraźniej nie.
Lepiej idźmy dalej.
Rozdział 2
Na wstępie dodam, że ten rozdział jest już dłuższy. Radujmy się!
Wiesz, co mi się ciśnie na usta po przeczytaniu tego... czegoś? „Boże, widzisz, a nie grzmisz”. Prawdopodobnie jest to prowokacja lub po prostu chcesz sobie porobić jaja, wplatając w tę Twoją opowieść wszystko, co Ci się nasunie na myśl, ale błagam, zlituj się. Emily zerwała z chłopakiem, bo kazał jej się ubierać na różowo i nie chciał oglądać z nią Pamiętników wampirów, a że dziewczyna była bardzo wrażliwa, wiadome jest, że dzieliły ją sekundy od wybuchnięcia płaczem, gdy zobaczyła go w barze. A co Emily robiła w barze? Pracowała. Robiła, przepraszam, „cykała fotki” rządowi, w międzyczasie flirtując z jakimś facetem. Jej szef nawet nie był zły, kiedy się o tym dowiedział, ale kazał jej pojechać na „nudne” przyjęcie do Profesora, na którym miał ogłosić swój wynalazek. Była to oczywiście katorga dla takiej dziewczyny jak ona, bo nie było tam „fajnych kolesi” oprócz kelnerów, ale przecież ktoś taki jak Emily nie zwraca uwagi na ludzi takiego pokroju (choć sama była kelnerką w hotelu…). I zjawił się ten chłopak z chodnika! Okazało się, że Profesor jest złym wynalazcą, chciał stworzyć kobry z cementu, żeby zapanować nad światem! Emily była już dla niego milsza, chyba dlatego, że lubi Harry'ego Pottera, bo ten chłopak wsadził ją do niebieskiej budki i powiedział, że lecą do Hogwartu.
Pozwól, że nie skomentuję.
Rozdział 3
A to Ci niespodzianka! Emily nie wierzy w Hogwart, bo jest... mądra. Oczywiście, mądra na swój sposób, ponieważ chłopak z chodnika, który poprosił ją, żeby mówiła do niego „Doktor” używał takich słów, których ona nie rozumiała. Nie przyznała się do tego, bo przecież była mądra. Emily czuła się urażona sposobem w jaki Doktor do niej mówił, bo skoro zabrał ją na randkę to powinien być bardziej taktowny (na jaką randkę? Facet jedzie do Snape'a po eliksiry! Kobiety zawsze wszystko przekręcą). Mam tutaj nie wspominać o błędach, a szkoda, bo napisałaś takie cudowne zdanie, że chyba zrobię z niego swoje motto! W dodatku okazało się, że Emily nie miała mieszkania, a REZYDENCJĘ w Londynie. Coraz bardziej utwierdzam się w fakcie, że ona jest totalnie głupiutka.
Draco Malfoy jest księdzem, a Snape ma platynowe włosy OBCIĘTE NA KRÓTKO!!!! Świat się kończy. I dla mnie, i dla Emily.
Rozdział 4
Po ustach Doktora można wywnioskować, że marzy o wzięciu Emily w ramiona. Okej… Jej życie wydaje się skomplikowane, bo nie miała karty kredytowej, żeby zrobić zakupy w Paryżu. Ta dziewczyna chyba nie ma pojęcia o prawdziwych problemach. Emily znów nie rozumie, co Doktor do niej mówi i znów się nie przyznała, bo nie chciała podważać swojej mądrości. Jezu, niech się w końcu przyzna, że jest zwyczajnie głupia i jeden problem z głowy! Wciąż myśli, że jest na randce z Doktorem, choć marzy o Draconie, który jest na misji w Polsce i do którego właśnie lecą. Odbiera ich Kenneth – Krzysztof Ibisz w roli głównej – i prosi Emily o pomoc, bo jest taka śliczna i wszyscy od razu się w niej zakochują, a ona się zgadza, bo ma dobre serce. Na końcu roni łzę na myśl o swoim poświęceniu.
Emily po prostu ma uwieść tego faceta z baru, co nie będzie trudne, bo Kenneth twierdzi, że się w niej zakochał (ten facet). Wielkie poświęcenie, prawda?
Rozdział 5
Facet z baru nazywa się Jack. Ale lepiej mówić na niego Mistrz. Potem przez jakąś połowę rozdziału opisujesz strój Emily i czynności, które robiła przed wyjściem na „randkę” z Mistrzem. W barze flirtowała z barmanem (czyli barmani są okej, a kelnerzy już nie?) do przyjścia Jacka, z którym umówiła się przed siedzibą Kennetha. Znów piszesz o mądrości i wrażliwości Emily, bo zapytała Doktora, dlaczego (znów) płacze, a gdy Doktor odpowiadał na to pytanie, Emily nawet go nie słuchała. Tak zachowuje się osoba wrażliwa? Przez cały wywód Doktorka myślała o tym, że jest w niej zakochany, ale nie chce się do tego przyznać z powodu dziewczyny o imieniu Rozalie, a także o tym, jakby potraktowała swojego byłego, Dominika, gdyby przed nią padł na kolana i prosił o przebaczenie. Ona nie jest wrażliwa. Ona jest zakochaną w sobie suczą.
Rozdział 6
Na początku dostajemy filozoficzne refleksje Mistrza aka Jack, który z góry wie jakiego błyszczyku użyła Emily, mimo że jeszcze nawet do niego podeszła. Teoretycznie nie jest to złe, skoro narrator jest wszechwiedzący, ale jednak opisałaś wygląd naszej bohaterki zamiast uczucia Mistrza, kiedy ją zobaczył. A tak poza tematem, Emily ciągle jest obrażona na Doktora, bo nie obchodzi się z nią jak z królewną. I to ma być mądra dziewczyna?
Reszty nie skomentuję.
Rozdział 7
„Z punktu widzenia kosmiczno-filozoficznego niebytu” to ja nawet nie wiem, co to jest i wolę nie wiedzieć. Błędy są celowe, ale pójdą na odstrzał w następnej części, obiecuję. A to: „Musi mnie lubić, skoro mówi do mnie z wielkiej litery?” jest kompletnie bez sensu. Skąd ona wie, że ten cały Marco mówi do niej z wielkiej litery? Coraz bardziej utwierdzam się w fakcie, że Twoje opowiadanie to żart. Niestety, bardzo nieśmieszny żart.
Rozdział 8
Kiedyś na naszej klasie były konta fikcyjne. Ludzie się nie znali, a mimo to zostawali najlepszymi przyjaciółmi na zawsze (w teorii, w praktyce wytrzymywali dość krótko). Podobnie jest u Ciebie. Emily poznaje dwie dziewczyny, Villemo i Shirę, które okazują się jej krewnymi i od razu decydują się na zostanie najlepszymi przyjaciółkami na zawsze. Logika? Żadna. Poza tym, Emily jest płytka. Płacze, że jej życie to pasmo porażek, bo jakaś Vanja wyrwała jej sukienkę z rąk i zrobiła w niej dziurę. I Emily za ten czyn postanowiła zemścić się na dziewczynie. Ech. Na szczęście został mi już tylko jeden rozdział.
Rozdział 9
Brakuje mi już słów. Naprawdę. To się tak kupy nie trzyma. Emily jest wiecznie obrażona na Doktora, bo nie rozumie, co do niej mówi. I to ma być ta jej inteligencja? Wysłał ją do jakiejś krainy i zła na cały świat poszła w las, gdzie spotkała rycerza, który, oczywiście, wyglądał jak młody bóg. Ale musiała się znaleźć „głupia” blondynka, jak zwykle zazdrosna o Emily. Potem napadli ich bandyci, których Emily pokonała mieczem, bo chciała zrobić dobre wrażenie na nowych znajomych. Oooch. Urocze.
Dostajesz po jednym punkcie za każdy rozdział dla zachęty.
9/35 pkt
Scena druga: Niedomówienia
Polecą błędy, oj polecą.
Rozdział 1
„Emily obudziła się różanym świtem, czując promienie słońca niby czułe palce pieszczące jej twarz.” – W ogóle nie rozumiem sensu tego zdania.
„Westchnęła, rozglądając się po mieszkaniu.” – przecinek
„Jej rodzice zginęli w dzieciństwie i Emily musiała od tej pory radzić sobie i wychowywać się sama.” – Wiesz jak to brzmi? Tak, jakby jej rodzice zginęli w dzieciństwie, gdy BYLI DZIEĆMI. Mogłabyś to napisać: „Jej rodzice zginęli, kiedy Emily była jeszcze dzieckiem i od tamtej pory musiała radzić sobie sama”. Lepiej?
„Ów dziennikarz widział na jej blogu (blogasku, jak pieszczotliwie nazywała go w myślach Emily) jej opowiadanie, okraszone subtelnie fotografią biedronki w okresie wiosennym.” – powtórzenie „jej” + język!
„Co prawda, była właściwie pewna, że dostanie tę pracę, ale musiała dobrze się zaprezentować (chociaż nie zdarzały jej się dni, kiedy wyglądała źle, bo miała naturalną urodę).” – przecinek
„Co prawda, taksówkarze ją znali i na pewno zgodziliby się, żeby zapłaciła później, ale Emily nie lubiła mieć długów.” – jak wyżej
„Był przystojny, miał lśniące zęby i cynamonowe włosy, ale Emily po ostatnim zawodzie miłosnym nie chciała się z nikim wiązać, o nie!” – podobnie jak u góry
Rozdział 2
„(...) a Emily cykała fotki rządowi.” – Cykała? Zacytuję moją polonistkę: język, dziewczyno, język!
„Na dodatek nie lubił z nią oglądać Pamiętników wampirów.” – Jest to tytuł, więc powinien być w cudzysłowie lub pochylony.
„- Nic się nie stało – powiedział Jacobi następnego dnia, – zrobiłaś świetne zdjęcia” – Zamiast przecinka powinna być kropka, a nowe zdanie zaczynamy od wielkiej litery.
„Ona, to co innego” – bez przecinka
„(...) pomyślała Emily, nagle kobra padła rażona prądem.” – Zamiast przecinka powinna być kropka, a nowe zdanie powinno znaleźć się w nowym akapicie, oczywiście napisane z wielkiej litery
„(...) pociągnął ją za kończynę” – Za jaką kończynę? Jasne, można się domyślić, ale warto być dokładniejszym o co konkretnie chodzi
„(...) - powiedział on.” – Po co ten „on”?
„(...) znaczy mojej budki, i telefon, ulepszyłem go tak, żeby działał wszędzie.” – (...) znaczy mojej budki i telefon. Ulepszyłem go tak, żeby działał wszędzie. Lepiej?
Rozdział 3
„(...) lecieli dość długo, jakieś 15 minut)” – piętnaście minut
„Wstali z miejsc, podeszli do drzwi, nacisnęli klamkę, otworzyli je, wyszli, zamknęli, poszli dalej” – o tym zdaniu mówiłam, że stanie się moim mottem. Jest wprost poezją.
„zamkowi hogwartowskiemu, wcale nie był ładny, tak jak na przykład jej trzypokojowa rezydencja w Londynie, był stary i w ogóle” – a nie lepiej po prostu Zamkowi? Lub Hogwartowi? Po hogwartowskiemu powinna być kropka i nowe zdanie. Trzypokojowa? Rezydencja? Pisałaś wcześniej, że Emily ma mieszkanie, nie rezydencję. Był stary i w ogóle? Przynajmniej mogłaś to napisać w nowym zdaniu.
„(...) jak na starego, 40-letniego faceta” – czterdziestoletniego
„Jesteśmy w 5 lat po zakończeniu, ale nie przejmuj się, to jest inna, lepsza wersja, w końcu autorka się nie znała” – Jesteśmy pięć lat po zakończeniu; fragment na czerwono powinien być nowym zdaniem
„Po 4 minutach i 30 sekundach doszli do środka” – NIE WIERZĘ, że komuś chciało się to dokładnie obliczyć. Powinnaś to od razu wykasować.
„(...) – powiedziała, ostatnio wszyscy na nią wpadali, cóż to było za fatum” – powiedziała. Ostatnio wszyscy na nią wpadali. Cóż to było za fatum! Albo bez fatum. Do wyboru.
„(...) powiedziała w duszy: wow!” – choć mogłoby być: pomyślała w duchu: wow!
„promieniście opadała” – zjadłaś końcówkę
„oczy lśniły niby najpiękniejsze” – jak najpiękniejsze
„rozjaśniając ciemne jak” – co ciemne? Co rozjaśniały?
„ciemne jak najciejmniejszy zakamarek w otchłani ciemności mroki duszy, niczym miecz gwiezdny” – Czy to zdanie ma jakikolwiek sens?
„w emocjach, z jakimi na nią patrzył” – bez przecinka
„ale to ukrył, ale Emily to zauważyła” – nawet ja nie wiem, jak to poprawić, żeby był sens.
„– Draco nie może – powiedziała oskarżającym tonem. – Dzisiaj wieczorem jedzie do Polski, nawracać ludzi. Prawda, ojcze Draconie?” – bez przecinka, kropka i nowe zdanie
„przynajmniej ze Snapem” – Snape'm
Rozdział 4
„Uśmiechnął się do niej ustami jakby marzącymi o wzięciu jej w ramiona” – Logiki brak
„Choć” – Chodź
„zachmurzyła się” – ?
„i sięgało kolan” – sięgała do kolan
„wylądowali w takim miejscu” – OPISZ TO MIEJSCE, a nie wstawiasz zdjęcie z Google, podobnie jak wstawiłaś zdjęcie Ibisza zamiast po prostu opisać Kennetha
„z niedowiarą” – z niedowierzaniem?
„ale tobie ufa, i właściwie zakochał się w tobie, po tym, jak spotkaliście się w barze, więc za pomocą twoich talentów psychologicznych i w ogóle na pewno ci się uda” – ale tobie ufa i właściwie zakochał się w tobie po tym, jak spotkaliście się w barze, więc z pomocą twoich talentów psychologicznych na pewno ci się uda. Brzmi ładniej?
Rozdział 5
„przymierzali setki ubrań, kosmetyków i różnych rzeczy” – osobiście nie wiem jak można przymierzać kosmetyki, ale niech będzie. Brak logiki.
„(...) zasłaniającym twarz, i przeszyła” – bez przecinka
„Emily wywróciła białka do góry nogami” – Gdzie logika?
„owy nieodgadniony” – ów
Rozdział 6
Znów wstawiałaś zdjęcia zamiast opisywać.
„Nagle usłyszała, jak zza rogu ktoś wyskoczył, obejrzała się, jej były, Dominik, rzucił się na nią i chciał ją zgwałcił. Emily krzykła, Mistrz rzucił się w jej kierunku, z jego strony wytrysnęła magia i Dominik był pokonany, niedługo miał się odbyć jego proces” – Nagle usłyszała jak ktoś wyskoczył zza rogu. Obejrzała się i wtedy jej były chłopak, Dominik, rzucił się na na nią, chcąc ją zgwałcić. Emily zaczęła krzyczeć, Mistrz ruszył w ich stronę i użył magii. Dominik został pokonany, niedługo miał odbyć się jego proces. A jaki proces? Tego nikt nie wie.
„Jack uśmiechnoł się do Emily” – uśmiechnął
„Obok niej stał przystojny facet, i miał pięknego psa, miał blond włosy i niebieskie oczy i piękny uśmiech i czarny długi płaszcz” – zbyt dużo i
„Kenneth szarmacko zabrał” – logika
„(...) ale niebieskooka zaniepokoiła się, czy nie rozmazał się jej niewidoczny makijaż i poszła do łazienki” – o matko, już mnie głowa boli. Czy Ty nie umiesz logicznie myśleć?
„pieszcząc jej mlekodajne kule nabrzmiałej seksualności” – !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
„trzasła drzwiami” – trzasnęła
Rozdział 7
„te nocię” – tę. Nocię? Język! Już lepiej by było „tę notkę”.
„- Łeeeeeeeek...hik, Weeee no Lucuś nie pierdol spójsh w lustro! Ryja masz jakby ci sam ten Michał Anioł w dłucie upierdolił. A ja soooo? No sssso? Nie mam nosa! I wyglądam jak poftór! – załkał boleściwie Voldi.
- Nie pshejmuj się Voldi! I tak jesteśmy źli i zajebiści! – pocieszał przyjaciela Lucyfer.
- Daj mordę Lucuś! – pisknął płaczliwie Lord Voldemort.” – Domyślam się, że to celowe, ale i tak mam ochotę sprezentować Ci słownik na Gwiazdkę.
„masti, przez które biegła, było tak mroczno-realistyczne” – mroczno-realistyczne?
„tzn ja j ąrzuciłem” – to znaczy, ja ją rzuciłem
„bo ma 2 lata i uznała, że 198 lat” – bo ma dwa lata i uznała, że sto dziewięćdziesiąt osiem lat
Rozdział 8
„Okazało się na na cześć Emily odbędzie się bal” – Okazało się, że na cześć Emily odbędzie się bal
„Dziewczyna wcale nie była ładna, jej włosy były za rude, a cera za blada, miała głupie spojrzenie i brzydką sukienkę i nie znała się na modzie i Emily od razu poczuła że jej nie lubi, i miała rację.” – brak spójności
„zresztą tak wyglądała, haha” – wtrącenie
„Ojej jaka śliczna sukienka misiaczku” – Ojej! Jaka śliczna sukienka, misiaczku.
„ale Emily nie dała sobie wyrwać sukienki, ten pomysł, żeby ją wyrwać, był bezczelny.” – zero spójności
„Banja” – Vanja
„tryumfem” – triumfem
Rozdział 9
„też postanowił coś wymyśleć” – wymyślić
„krzewy itede” – i tak dalej
„Robiła jej sie sie smutniej i smutniej i smutniej.” – Robiło jej się smutniej i smutniej, i smutniej
„Oprucz smutku” – oprócz
„W porę jednak przypomniała sobie o swoim niewidocznym makijażu, i dobrze, bo zobaczyła rycerza, który nadjeżdżał na koniu, który był bardzo przystojny, miał czarne włosy i niebieskie oczy i super hełm z jakimiś piórami.” – znów brak spójności
„bląd” – blond
„q zachodowi” – ku zachodowi
„tej głupiej blądi” – blondi lub blondynce
„Potem spojrzała w niebieskie oczy mężczyzny swoimi szerokimi. On też na nią spojrzał z tymi swoimi kruczoczarnymi włosami i błękitnymi oczymi i błysnął swoimi oczami i uśmiechem.” – szerokimi? czym szerokimi? Oczami? Ramionami? Za dużo i, znów nie ma spójności.
Wytknęłam Ci te błędy, ponieważ większość ludzi właśnie po to zgłasza swoje blogi do oceny. Było ich o wiele więcej, ale często je powielałaś, więc wypisywanie każdego po kolei nie miałoby sensu. Uważam, że ich ilość wynika z tego, że przed publikacją nie sprawdzasz napisanego tekstu. Gdybyś to robiła, prawdopodobnie dostałabyś jakieś punkty.
0/15 pkt
Scena trzecia: Teatr... amatorski?
Teoretycznie Twój blog jest fanfickiem na podstawie Doctora Who. Teoretycznie, bowiem w praktyce ja sama nie wiem co to jest. Tego Doktora jest tyle co nic. Najwięcej jest Emily, którą przedstawiasz po prostu jak ideał. Mądra, piękna, każdy jej zazdrości, mężczyźni szaleją na jej punkcie, a ona jest w tym wszystkim bezbronna i musi się dla każdego poświęcać. W każdym rozdziale pojawia się nowy facet, który mdleje na widok Emily, bo jest taka wspaniała. Natomiast sama Emily na widok innej dziewczyny w myślach potrafi ją zwyzywać tak czy siak, mimo że nawet jej nie zna. Ona jest ideałem, a inni to zwykłe śmiecie. Ocenia ludzi z góry, nie ma w sobie za grosz taktu, żadnej kultury ani wychowania, widzi tylko swój czubek nosa, uważa się za nie wiadomo kogo i najchętniej godzinami całowałaby swoje odbicie w lustrze, tak jest w sobie zakochana. I tylko o niej mogę się w miarę wypowiedzieć, bo inne postacie są nijakie. Nie mają charakteru. Są tam, bo są; ktoś w końcu musi wielbić śliczną Emily. Nie dajesz nikomu innemu się wykazać, bo wtedy zgasłaby gwiazdka tego Twojego kwiatuszka i czytelnicy musieliby polubić innego bohatera. Lub, co gorsza, inną bohaterkę!
Owszem, jest to tematyka, z którą spotykam się po raz pierwszy, ale ta tematyka nie jest powalająca. Wolałabym już czytać tysięczne opowiadanie o Harry'm Potterze niż jakbym miała zostać fanką tego Twojego arcydzieła. Czy jest oryginalność? Nie. Ani trochę. Wrzuciłaś tam dosłownie wszystko - magię, złego wynalazcę, rycerza, Hogwart, wampiry, elfy, nimfy i nie wiem co jeszcze, bo wyłączyłam się podczas monologu Marco. Na pierwszy rzut oka, zanim w ogóle wzięłam się za czytanie, myślałam, że to będzie romans. Ale tutaj nie ma nic z romansu. To nawet nie jest komedia. Jest to jakieś nieudolne próbowanie stworzyć parodię, która każdego będzie bawić, a mnie przyprawiła jedynie o ból głowy. Nie jest zabawna. Jest niesmaczna.
Dostajesz jednak jeden punkt za... dobre chęci.
1/6 pkt
Akt III
Scena pierwsza: Owacje na stojąco
Gdyby to była sztuka i gdybym wybrała się na nią do teatru to uwierz mi, ale nie dostałabyś owacji na stojąco. Nie jestem nawet pewna, czy w ogóle zaczęłabym Ci klaskać. Na Twoim blogu nie ma, w moim mniemaniu, niczego ładnego; zaczynając na ogólnym wystroju strony, a kończąc na treści, która, przynajmniej dla mnie, jest NAJWAŻNIEJSZA.
0/4 pkt
Epilog
Chciałabym, abyś przeczytała ze zrozumieniem tę ocenę i zastanowiła się nad swoim blogiem. Uwierz mi, że parodie czy zabawne historie można napisać i to takie, które naprawdę będą bawić. Czytałam komentarze pod Twoimi postami i wiem, że są osoby, które śmieszy Twoja opowieść, bo każdy ma inny gust, ale myślę, że można dogodzić każdemu swoim humorem. Masz słownictwo, ale masz wiele braków: brak logiki i spójności, nie umiesz pisać długich zdań, gubisz się w akcji, mylisz fakty, nie sprawdzasz tekstu przed publikacją (tak jak wspominałam), robisz wiele błędów, brakuje akapitów. Nie wypominam Ci tego, żeby skrytykować, ale po to, żebyś wiedziała z czym masz problem i nadgoniła. Bo, naprawdę, można to nadrobić. Wystarczy chcieć. Nawet jeśli dla Ciebie to tylko zabawa to jednak i podczas zabawy możesz się czegoś nauczyć.
A zero punktów dlatego, że jest jak jest. Zawsze możesz się poprawić i zgłosić do ponownej oceny.
0/5 pkt
22/89 - garderobiana
Pierwsza ocena i pierwsza garderobiana. Miły początek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz