Uwaga!

29.12.2012

{0038}Ocena bloga biblioteka-wyobrazni.blogspot.co.uk

Witajcie, Szanowni Czytelnicy i Teatralna Ekipo!
Ponieważ chwilowo przechodzimy drobny kryzys i przynajmniej przez Święta robiłyśmy sobie błogą przerwę (i mam nadzieję, dziewczyny, że miło spędziłyście te kilka dni :) ), razem z oceną pozwolę sobie dodać kilka słów w imieniu Ekipy TN, za co, mam nadzieję, nikt się nie obrazi.
Przede wszystkim więc życzę wam, dziewczyny, zdrowia, szczęścia i dużo wolnego czasu, wypełnionego robieniem tego, co lubicie najbardziej! :)
Po drugie życzę wszystkim czytelnikom wszelkiej pomyślności oraz czasu, sił i cierpliwości, żeby Teatralną jeszcze odwiedzać ;)
A teraz zobaczcie, jakiej zabawy życzy wam Ciocia Corriente w Sylwestra :)
 I, tradycyjnie, zapraszam na ocenę!





Autorka:  Jaelithe
Oceniająca: Corriente


Akt I

Scena pierwsza: Przestrzeń sceniczna



Biblioteka-wyobrazni.

Przyznam, że zakochałam się w tym adresie od pierwszego wrażenia – biblioteka wyobraźni kojarzy mi się z zapowiedzią jakiejś literackiej uczty. Intelektualnej zresztą też. I teraz skojarzenia mam dwa: albo będzie zbiór opowiadań, albo fantasy. Przy czym gdyby akcja rzeczonego fantasy nie rozgrywała się w jakimś starym, magicznym zamku, posiadającym (a jakże!) ogromną bibliotekę, byłabym zawiedziona.

Na blogu witają mnie bardzo przyjemne odcienie różu, fioletu i pomarańczy, wymieszane razem w taki sposób, że nie chcę stamtąd natychmiast uciekać. Jakoś tak kojąco wygląda ta mieszanka barw.

Belka jest prosta i treściwa, za co jestem wdzięczna. I mamy zbiór opowiadań. Bardzo dobrze.

Rozglądam się po ramkach i belce, widząc ład i porządek, co budzi we mnie nieśmiałą nadzieję, że może trafię na jakąś blogową perełkę, skoro pierwsze wrażenie jest takie korzystne...



10/10 pkt.



Scena druga: Dekoracje



Nie jestem pewna, jak miały wyglądać te „ząbki” w kolumnie po prawej stronie, ale mnie się wyświetlają po prostu fioletowe trójkąty jeden przy drugim.  Chyba miały się składać z różnych odcieni fioletu, ale u mnie kolor jest jeden i wygląda to... nie powiem, że źle, ale trochę dziwnie, tym niemniej ciekawie.

W ogóle jeśli chodzi o kolorystykę, to bardzo podobają mi się fiolety, tylko że one nie do końca ze sobą współgrają. Tło zewnętrzne momentami zgadza się z wewnętrznym, a momentami bardzo z nim kontrastuje, jedna strona nagłówka jest ciemniejsza, druga jaśniejsza i przez to nie można dokładnie ustawić koloru tła.

Za to sam nagłówek jest przepiękny. Co ja tam widzę... och, dużo rzeczy widzę, a co spojrzę, dostrzegam jeszcze coś. W zasadzie najbardziej rzuciła mi się w oczy kobieta, która w pierwszej chwili wyglądała, jakby miała skrzydła, a dopiero po chwili dostrzegłam, że to pysk pochylającego się ku niej zwierzęcia. Piękny materiał na grę w skojarzenia. Za ten jeden obrazek jestem już w stanie dać maksimum punktów, ale trochę przeszkadza mi to pomieszanie fioletowego.



8/10 pkt.

Scena trzecia: Sceneria



„Uzupełnienie” bardzo mi się podoba, bo jest zgrabną syntezą miliona ramek, które nazywają się szumnie „o Autorze”, „o mnie”, „o blogu”, „geneza”, „kontakt” i tak dalej... Jest uporządkowana i schludna, a biorąc pod uwagę, że zakładek na blogu jest raczej mało (i dobrze), trudno się pogubić i nie dotrzeć do jakiejś informacji.

„O opowiadaniach” to cudna ramka, która, uważam, jest bardzo przydatna. Nie dość, że każde opowiadanie jest elegancko omówione, to mamy jeszcze wyraźnie podane, czy stanowi fanfiction (a jeśli tak, to do jakiego utworu) i wiadomości okraszające (jak na przykład zapowiedź niekanoniczności Blacka).

„Linki”... to linki. Nie mam nic do zarzucenia temu, że są uporządkowane (bardzo ładnie uporządkowane, swoją drogą) i podzielone na kategorie.

I, moi państwo, rzecz warta odnotowania – nie ma statystyki!


4/4 pkt.



Akt II

Scena pierwsza: Scenariusz



SUBCONSCIOUS



Przyznam szczerze, że o schizofrenii mam nikłe pojęcie, a i to pochodzi z obejrzenia „Pięknego umysłu”, gdzie, prawdę powiedziawszy, bardziej interesowała mnie matematyka i wątki personalne niż medycyna.

Ponieważ informacji o chorobach w Internecie jest masa i większość sobie przeczy, uznałam, że po prostu Ci zaufam.

Whisper jest bardzo ciekawą postacią. Nie tylko dlatego, że wplątuje się w zaskakujące wydarzenia, które, jeśli dobrze interpretuję, mają związek z początkami choroby. Ona bardzo chce te wydarzenia zrozumieć, bo jest przekonana, że wszystko jej się śni. To też jest ciekawe spojrzenie na schizofrenię (i w ogóle na te wszystkie opowiadania, w których bohater egzystuje na pograniczu rzeczywistości i fantazji. Tylko tam w większości woli nie widzieć subtelnej granicy, która je oddziela. A Whisper sama wręcz sobie tę granicę narzuca).  Poza tym lubię w niej to, że jest dziewczyną myślącą. Nawet jeśli czasem trochę za bardzo rozpamiętuje przeszłość, zapomina o teraźniejszości i koncentruje się najbardziej na swoich uczuciach, co zostaje jej później wypomniane, nie umniejsza to tego, że Whisper myśli (albo przynajmniej bardzo się stara zachowywać jak osoba myśląca, nawet jeżeli emocje biorą nad nią górę). Niestety, pomimo tego wszystkiego, mimo wszystkich cech charakteru, które mi się podobają, nie potrafię Whisper w pełni polubić. Ma dobrze nakreślone tło, relacje z rodziną i przyjaciółmi, a jednak ja jej „nie czuję”. Nie chcę wymyślać, nie mam pojęcia, czy to wina samej bohaterki, czy może sposobu, w jaki jest opisana, a ten wydaje mi się trochę suchy.

Tak naprawdę to najbardziej lubię Allyson. Udało Ci się złamać powszechnie przyjętą w opowiadaniach konwencję, że macocha musi być albo zła, albo denerwująca, albo nie potrafi nawiązać kontaktu z pasierbem/pasierbicą. Allyson jest całkowicie normalna, troszczy się o Whisper, zależy jej na utrzymaniu z nią dobrego kontaktu, a przede wszystkim kocha swoją rodzinę. I nie zapomina o tym, że Whisper miała matkę, co widać bardzo wyraźnie we wspomnieniach, kiedy razem pieką bożonarodzeniowe ciasteczka. A mimo to – mimo swojej normalności widać wyraźnie, że Allyson ma więcej niż jeden wymiar. Że widzi dobre i złe strony Whisper i jest po prostu człowiekiem, który ma swoje uczucia i frustracje i dzieli się nimi w przeróżny sposób.

Miałam jednak takie dziwne wrażenie, że mniej więcej od trzeciego rozdziału starałaś się „ocieplić” wizerunek Allyson, o której początkowo nie wiedzieliśmy za dużo, a jeśli już się pojawiała, to wyczuwałam pewien subtelny dystans między nią i Whisper. Może to nadinterpretacja, ale w trzecim rozdziale było o niej dużo i ciepło, na początku czwartego też, a później – kiedy już wykrzyczała pasierbicy słowa o „taryfie ulgowej”, ocieplenie nagle spadło na łeb, na szyję.

Takie mam obserwacje, ale może się czepiam?

Ojciec Whisper. Szczerze powiedziawszy, niespecjalnie go zauważałam, a przecież jest ważną postacią, nie tylko przez oczywiste pokrewieństwo z główną bohaterką. I pojawia się momentami, Whisper o nim wspomina, a pomimo to nigdy nie zapadł mi w pamięć. Wiem, że istnieje, i to by było na tyle. Dla mnie to trochę za mało, ale jestem w stanie zrozumieć rzecz oczywistą, mianowicie że w czwartym rozdziale niekoniecznie muszę się zapoznać z życiorysami wszystkich Twoich bohaterów. Także tutaj zostawiam sobie wolne miejsce, które można jeszcze wypełnić informacjami, bo naprawdę liczę, że ojciec Whi.... pardon, Henry, w końcu sobie przypomniałam... jeszcze zwróci moją uwagę przynajmniej na tyle, że będę w stanie zapamiętać jego imię, a nie tylko pozycję w drzewie genealogicznym.

Iskadar... Musiałam o nim wspomnieć, bo trudno nie skomentować tego... bardzo ciekawego osobnika. Mężczyzny, który przygrywa Whisper na flecie, potrafi się obrazić za kradzież kradzionego instrumentu, a potem oprowadza ją po swojej krainie w blasku gwiazd. Iskadar jest dla mnie, mimo wszystko, dużym chłopcem, który jest zafascynowany wszystkim, co się wokół niego dzieje, a w dodatku umie się obrazić, kiedy ktoś zabierze mu zabawkę. Trzeba mu jednak oddać, że bardzo ładnie opowiada. Przestaje mówić słowami narratora, a zaczyna tworzyć własny styl delikatnej opowieści.

Ale naprawdę fascynuje mnie ten cały baśniowy świat, który nam nakreślasz. Musi być pięknym miejscem, a przynajmniej tak go sobie wyobrażam. Nawet biorąc pod uwagę te złośliwe duszki, które gryzą ludzi po uszach.

Najbardziej w Twoim opowiadaniu podoba mi się właśnie ta baśniowa część, w której wszystko jest możliwe. I faktycznie, wiele się tam dzieje. Nie mówię o takich cudownych przeżyciach, jak na przykład nocna wycieczka do fabryki diamentów (chociaż w tym momencie strasznie zazdrościłam Whisper). W chwili, kiedy Whisper wkracza do tej magicznej krainy, wszystko staje się żywe, kolorowe, plastyczne i jestem to sobie w stanie dokładnie wyobrazić. Może Anglia na co dzień nie jest tak interesująca jak wymyślona kraina, ale tę „magiczną” część czyta się dużo łatwiej i przyjemniej. Starałam się rozgryźć, na czym to polega, ale nie znalazłam odpowiedzi. Nie chodzi o to, że piszesz inaczej. Nie mam też wrażenia, że któreś fragmenty są pisane na siłę. Ale fakt pozostaje faktem, sfera fantazji jest jakoś przyjemniejsza w odbiorze.

Bardzo podoba mi się pomysł na to opowiadanie, naprawdę. W sumie założyłam sobie interpretację i jeśli jednak źle odczytałam Twój pomysł, to proszę mnie naprostować, bo ja jestem ciekawa, o co dokładnie chodzi. A jeśli dobrze rozumuję i nocne przeżycia Whisper mają związek z początkami choroby, to czuję, że „Subconscious” się dopiero rozkręca i jestem ciekawa, do jakiego dotrze finału.



WHOEVER YOU ARE



Oooo.

Tak, wiem - zaczynam elokwentnie, ale mniej więcej z taką miną czytałam pierwsze rozdziały Blacka. O ile przy „Subconscious” miałam wrażenie, że styl jest trochę suchy, sztywny i zmienia się dopiero przy elementach fantastycznych, o tyle tutaj „wsiąkłam” w to opowiadanie od pierwszego akapitu.

Jeśli coś mnie w nim zmyliło, to narracja, w której z początku za nic nie mogłam się połapać, nawet pomimo (a może właśnie dlatego) wyróżnionych fragmentów tekstu. I potem, mniej więcej w połowie rozdziału piątego, znowu miałam wrażenie, że gubię się w narracji, ale zaraz wszystko wróciło do normy.

Niezależnie od tego, jaką sympatią darzy ją Syriusz, ja nie potrafię myśleć o Vivienne inaczej niż jako o rozpuszczonej pannicy. Niech sobie będzie namiętna, silna i nieugięta, ale mnie zwyczajnie denerwuje. To nie jest tak, że każę jej zakochać się w Johnie. Albo rzucić Syriusza. Albo coś innego. Ale upijająca się winem kobieta, niemal uwieszona na swoim... dopiero za chwilę kochanku... jakoś mnie mierzi.

Nie chcę przez to powiedzieć, że Vivi jest źle skonstruowaną bohaterką. Bo chociaż irytuje mnie niesamowicie i uważam ją za egocentryczkę, to nie można zaprzeczyć, że ma charakterek.

Ale, z drugiej strony, charakter ma też Kaitlin, a wydaje mi się dużo sympatyczniejsza. Może dlatego, że pracuje, poświęca karierę, by dogrzebać się do prawdy i nie ma pociągu do alkoholu, wiedząc, że ma słabą głowę. Albo po prostu łatwiej się z nią utożsamiam. Tak czy inaczej, jest zdecydowanie doroślejsza niż Vivienne, nawet biorąc pod uwagę, że traktuje ją jak swoją rywalkę i to widać. A jednak martwi mnie, że Syriusz traktuje ją bardziej jak koleżankę, podczas gdy do Vivi aż go ciągnie.

No właśnie, dotarliśmy do głównego punktu programu, do Syriusza.

Nie mogę zaprzeczyć,  że ten człowiek mnie rozbraja. Jego komentarze, okraszające narrację, są przezabawne i widać, że Syriusz przeważnie najpierw coś robi, a dopiero potem się nad tym zastanawia. I pod tym względem przypomina mi duże dziecko – nawet gdy układa misterne plany (takie jak dotarcie do Kaitlin czy wizyta w Ministerstwie), które i tak na końcu nie wypalają, bo w grę wchodzą nieprzewidziane czynniki, nad którymi nikt jakoś nigdy się nie zastanawiał.

Tak sobie też myślę, co jest w tym Blacku, że kobiety tak do niego ciągną. Albo jest to po prostu zwierzęcy magnetyzm, co w zestawieniu z jego magicznymi zdolnościami brzmi co najmniej dwuznacznie, albo... albo nie potrafię sobie wyobrazić. Owszem, jest zabawny. Lubi kobiety. Czasami nawet, na gatki Merlina, zdarza mu się myśleć. Ale jest też strasznie roztrzepany i wręcz dziecinny w swojej pogoni za przygodami.

Okej, goni też za prawdą, co nieco rehabilituje go w moich oczach i jestem w stanie mu to przyznać.

To nie do końca jest Syriusz Rowling (zresztą: przecież o tym wspominałaś w zakładce), ale to nie znaczy, że jest zły. Bo mnie się ten Twój Łapa całkiem podoba. Na co dzień pewnie by mnie denerwował (ach, zwłaszcza wtedy, kiedy z rozbawieniem przygląda się Kaitlin i Vivi, kiedy walczą ze sobą na mordercze spojrzenia), ale poczytać o jego zwariowanych przygodach mogę. Z przyjemnością nawet.

Najbardziej w całym opowiadaniu  żal mi Johna, bo skoro nawet sam Black, facet (a przynajmniej chłopak, co jeszcze więcej o nim mówi) z krwi i kości, dostrzega jego uczucie, to... To po prostu musi być ono wielkie. Ale Vivienne go nawet nie dostrzega, pochłonięta fascynującą osobowością Syriusza, także ja się nie dziwię wiecznie niezadowolonej minie ochroniarza. Czy też wyrazowi szoku, kiedy o poranku natyka się na ubierającego się Syriusza i Vivienne owiniętą prześcieradłem. I on sobie chyba zdaje z tego sprawę, z tego egzystowania gdzieś na drugim planie, a jednak trwa przy tej pannicy niczym szlachetny rycerz.

I co jest ze Stworkiem, że tak się przywiązał do panicza Syriusza?



Ogromnie podoba mi się pomysł na to opowiadanie. Niby zmiana jest niewielka – Black nie trafia do Azkabanu. A jednak ten jeden szczegół (dla kogo szczegół, dla tego szczegół...) zmienia bardzo dużo. W końcu Syriusz prowadzi prawie normalne życie – byłoby normalne, gdyby nie musiał się tak ukrywać, bo cały świat jest przekonany o jego winie – i był święcie przekonany, że Harry naprawdę jest traktowany u Dursleyów tak, jak powinien. A kiedy zdał sobie w końcu sprawę, że może chrześniakiem można się zainteresować, a nie tylko dowiadywać  się o jego losie z gazet, postarał się choć trochę odmienić jego los (a że mu wyszło, jak wyszło, to już inna sprawa).

Bohaterowie są żywi i barwni, tak jak i język. Jak już wspomniałam, jest barwniejszy niż w przypadku „Subconscious”, może za sprawą narracji pierwszoosobowej, która – moim prywatnym zdaniem – jest dużo trudniejsza od trzecioosobowej. Nadać bohaterowi pewne cechy to nie sztuka, ale utrzymać je i zaznaczyć, kiedy mówi z własnej perspektywy, jest trudne. A Tobie się udaje.

„Whoever you are” czyta się szybko. Bardzo szybko. I bardzo przyjemnie. Aż żałowałam, że ten ostatni fragment jest tak krótki, chociaż podoba mi się kierunek tych wszystkich narracji. Tym niemniej, „zwykły Syriusz” też był w porządku.



28/35 pkt.


Scena druga: Niedomówienia



SUBCONSCIOUS



ROZDZIAŁ 4



Po kilku minutach uświadomiła sobie jednak, że jeśli choć trochę się nie rozluźni, to nigdy nie uda jej się zasnąć. - przecinek

Starała się nie myśleć o niczym i tym samym przyspieszyć zapadnięcie w sen, ale mimo tego minęło jeszcze sporo czasu, zanim jej się to udało. - przecinek

Napięcie emocjonalne, którego była powodem, nadal nie znikło, więc na następną rozmowę pouczającą będzie musiała poczekać do dnia następnego. – przecinek i powtórzenie. Może lepiej zastąpić to „dnia następnego” po prostu „jutra”?

Jak się domyślała, w ciemności nie łatwo się było odnaleźć. Próbowała odtworzyć w pamięci drogę, ale nie było to proste gdyż, jak dobrze pamiętała, jej wycieczka do wioski była dość chaotyczna. – przecinek, pisownia łączna i powtórzenia.



SYRIUSZ BLACK



III

Miałem ochotę również zwrócić się do ciebie po nazwisku, ale pewnie wyszłoby to idiotycznie biorąc pod uwagę to, jak długie je masz.—jakoś tak sztucznie mi brzmi ta część zdania. Może „biorąc pod uwagę jego długość”?

To po co chciałaś, żebym przyszedł? – czemu, proszę.



IV

Prowadzę rubrykę z wywiadami i byłbym zaszczycony, gdyby pani zechciała udzielić mi jednego - dodałem, obserwując jej reakcję. – przecinek. I jestem tak nieśmiało za zmianą szyku zdania (tego na żółto). Może „gdyby zechciała mi pani udzielić”?

- I to, i to! - przecinek



V

- Niby nie, ale gdyby chciała, to wyśpiewałbyś jej wszystko. A raczej pewnie byś jej to wykrzyczał, bo założę się, że aby sprawić, żebyś zaczął mówić, musiałaby cię doprowadzić do furii - powiedziałaś, pewna swego. - przecinki

Nie spieszyło mi się do domu, mając świadomość, że jutro mnie już tu nie będzie, wolałem nacieszyć się ostatnimi momentami w mieście, w którym przyszło mi się wychować. – przecinka na czerwono brakuje, a ten na żółto radzę zmienić na średnik, bo taka wersja tego zdania jest myląca.

Jasne, bo przecież moje bezpieczeństwo bardzo cię przejmuje. – bardziej pasowałoby mi „obchodzi”. Bo przecież tak się przejmujesz moim bezpieczeństwem albo Bo przecież moje bezpieczeństwo tak bardzo cię obchodzi.

Jak już mówiłem - wpadłem, nie wszedłem, nie wbiegłem - wpadłem, do baru o urokliwej nazwie Pod Pijanym Goblinem. – niepotrzebny przecinek



VI

Młoda arystokratka, z majątkiem całkowicie do swojej dyspozycji, szybko stała się jeszcze bardziej interesującą osobą. – przecinek. Możemy potraktować tę część zdania jako wtrącenie.

Musiała więc poczekać na moje pełne zaangażowanie do czasu, aż byłem pełny.- to chyba nie jest specjalnie niepoprawne, ale... mocno kwikogenne ^^



VIII

Chyba nie była pod wielkim wrażeniem wspaniale przygotowanego łososia, ani niczego innego, znajdującego się na stole. Ja za to byłem głodny, jak wilk i nie zamierzałem zwlekać z jedzeniem. – niepotrzebne przecinki. Pierwszy, bo przed „ani” nie ma przecinka (a przynajmniej nie tutaj). Drugi, bo po „jak” nie ma żadnego czasownika, który mógłby stanowić dalszą część porównania.

- No dobra, nadal jesteś niezła. Ale chyba jednak trochę się stoczyłaś, skoro pracujesz dla Żonglera, nie? – brakujący przecinek.



IX

Kaitlin chodziła w te i z powrotem, jej buty wystukiwały rytm na chodniku i strasznie mnie irytowała. – w tę

Ten natomiast stał przed czerwoną budką telefoniczną i starał się wykombinować, jak czwórka dorosłych ludzi i nastolatek mieliby się w niej razem zmieścić. – brakujący przecinek, nawiązujący do tego, o czym mówiłam akapit wcześniej.

- Bo jak z windy wyszlibyśmy razem z tobą, byłoby to niemożliwe - dopowiedziała Kaitlin i jako ostatnia wsunęła się do budki. – strasznie kanciaste to zdanie. A może „bo gdybyśmy z windy wyszli razem z tobą, byłoby...”

Harry pomiędzy mną, a Johnem. – zbędny przecinek



Ale generalnie błędy są kosmetyczne, biorąc pod uwagę ilość tekstu.



12/15 pkt.

Scena trzecia: Teatr... amatorski?


Po raz pierwszy spotykam tak ciekawe opowiadania i muszę przyznać, że jestem zaintrygowana. Nie określiłabym ich jako „amatorszczyzny” – zwłaszcza w „Subconscious” widać, że tekst jest dość dokładnie przemyślany i sądzę, że wszystkie opisane w nim wydarzenia będą miały ze sobą silny związek.

Co do „Whoever you are”, chyba wystarczająco wyraziłam swój entuzjazm, prawda?


6/6 pkt.


Akt III



Scena pierwsza: Owacje na stojąco

Blog i rzucił mi się w oczy, i oceniam go pozytywnie. Stanowił ciekawą lekturę i nie żałuję czasu, jaki mu poświęciłam. Zresztą ostatnio złapałam się na rozmyślaniu, która z pań w końcu (albo w którymś punkcie fabuły) zdobędzie (jeśli w ogóle) serce Syriusza.



3/4 pkt.



Epilog



I co ja mogę poradzić?

Jeśli już, to może trochę uważniejsze przyjrzenie się interpunkcji i szykowi zdania, bo czasem wychodzą... ciekawie. Zwłaszcza te przecinki.

Poza tym jednak.... Nie jest źle. Zdecydowanie nie jest źle. Zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że jest całkiem dobrze. I życzę, żeby taki poziom Twoich opowiadań się utrzymał.



4/5 pkt.



W sumie punktów 75, co daje stopień solisty. Gratulacje!

3 komentarze:

  1. Gif z Love Actually mnie rozwalił xD
    Dziękuję bardzo za ocenę.
    Z tym szablonem, tłem, nagłówkiem ,to ja do końca nie wiem jak miało być. Został zamówiony i dostałam to, co na blogu widzisz. Wiem, że nie do końca jest równomierny, ale w gruncie rzeczy, nie jest zły i bardzo go lubię, a nie mam pojęcia jak to poprawić, bo na grafice się w ogóle nie znam ^^
    A ten, statystyka jest pod informacjami ;)
    W Subconscious domyśliłaś się kilku bardzo istotnych rzeczy. Cieszę się z Twoich interpretacji co do niektórych sytuacji i widzę, że porządnie wczytałaś się w moje teksty. Martwi mnie trochę Twoje stwierdzenie, że Whisper nie "czujesz". Wiem, że napisałaś, że nie wiesz do końca dlaczego, ale jakbyś tak miała mi podpowiedzieć co z nią zrobić, by było lepiej, to co byś mi powiedziała?
    Z tym "ocieplaniem" Allyson to jest tak, że ona naprawdę jest ciepłą, kochającą osobą, ale wybuch Whisper na jej syna chyba wyprowadził ją z równowagi. Chciałam po prostu pokazać, że też jest człowiekiem i choć zależy jej na pasierbicy, to nie będzie jej głaskała po główce w każdej sytuacji. Wiesz co mam na myśli?
    Henry rzeczywiście nie miał jeszcze w opowiadaniu jakiejś większej roli, ale jeszcze mam dla niego zadanie i na pewno więcej będzie o nim później ;)
    Iskadar zrobił na Tobie bardzo dobre wrażenie. Właśnie miał taki być, duży chłopiec lubiący opowiadać historie i grać na flecie :D
    Postaram się również nieco bardziej przyłożyć do pisania tych części rozdziałów związanych z światem realnym, skoro mówisz, że ten fantastyczny czyta się lepiej to muszę się postarać, by oba wyglądały dobrze ^^
    Cieszę się bardzo, że farfocel Syriusza Ci się podoba. Vivi i Kait mają swoje wady i zalety, ale w gruncie rzeczy obie są Łapie potrzebne ^^ John to taka bardziej tragiczna osóbka, taki cień Vivi, ale jeszcze się pewnie wykaże. Natomiast Stworek... Stworek spędził przy Syriuszu lata, gdy ten udawał, że siedzi w więzieniu. Jakoś te ich relacje musiały ewoluować. Nadal lubią się wzajemnie obrażać, ale w gruncie rzeczy mają do siebie jako taki szacunek.
    Za wytknięcie błędów bardzo dziękuję. Tych przecinków to bym nigdy sama nie wyłapała.
    No i w końcu dziękuję za poświęcony czas i nerwy do większej ilości tekstu. Cieszę się, że Twoja wycieczka po moim blogu była udana i jeśli tylko będziesz miała ochotę, zapraszam Cię do siebie ponownie.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo, jak mogłam przegapić te całkiem duże cyferki? 0.o Chyba za bardzo przyzwyczaiłam się do liczb, serio.
      Whisper... gdybym już miała koniecznie coś powiedzieć, to może brakuje mi trochę opisów jej uczuć. Bo tak: mamy na przykład Whisper, która po egzaminie i rozmowie z Michaelem wraca do domu. I akapit zaczyna się od rozmyślań na temat fletu Iskadara, natomiast zaraz po nim następuje kilka zdań na temat ułożenia płyt chodnikowych, a Iskadar zostaje jakoś tak zepchnięty na dalszy plan. Brakuje mi tego, co ona myśli i czuje (podobnie jest w scenie rozmowy z Michaelem, która następuje zaraz przed wspominanym fragmentem). Oni wymieniają opinie, Whisper jest rozbawiona jego słowami, ale nie widziałam tam specjalnie opinii na temat tego, co ona myśli lub czuje, poza drobnymi wzmiankami. Ta narracja jest taka do bólu wręcz... obiektywna? Z dystansu?
      Tak, rozumiem, o co chodziło z Allyson i bardzo mi się to podoba :)Cieszę się, że Henry też będzie miał rolę w opowiadaniu :)
      O tak, niechże John się jakoś wykaże, bo aż mi go żal :(
      Nie ma za co dziękować - przyjemnie mi się u Ciebie siedziało, pewnie jeszcze tam wrócę, chociażby dla Syriusza :)
      Pozdrawiam,
      corriente

      Usuń
  2. A tak poza oceną... Hm, dziewczyny, nie chcę wyjść na marudną, ale czy dałoby się zaktualizować kolejkę? Bo ta jest już lekko przestarzała... ;)

    OdpowiedzUsuń