Uwaga!

16.03.2013

{0046} Ocena bloga echo-naszych-slow.blogspot.com


Siedzę na Teatralnej Naganie dość długo, a napisałam dopiero dziewięć ocen – ta będzie dziesiątą. Taki mały jubileusz. Czuję jednak, że zawodzę. Mimo to, właśnie zakończyłam pełen stresu, strachu o niepowodzenie, obfitujący w godziny nauki okres na uczelni, dlatego zamierzam wziąć się w garść i doprowadzić, wraz z dziewczynami, do tego, aby nasza ocenialnia ruszyła pełną parą.
Wszystkie osoby w mojej kolejce proszę o wybaczenie, że tak długo muszą czekać.

Autorka: Dama Kier
Oceniająca: Gypsy

Akt I
Scena pierwsza: Przestrzeń sceniczna
            Echo naszych słów. Adres bloga w języku polskim – duży plus. Nie jest on zbyt długi, ani zbyt krótki. Mimo to, nie wyjawia od razu, co będzie tematem opowiadania. Można byłoby pokusić się o interpretację.
Dla mnie brzmi on poetycko, a przede wszystkim romantycznie. Mogłabym stwierdzić, bez żadnego problemu, że historia, która przede mną czeka, jest o miłości. Kolejnym skojarzeniem, jakie nasuwa mi się po kilkukrotnym powtórzeniu adresu na głos, jest przemijanie. Echo kojarzy się z czymś, co pojawia się i po jakimś czasie po prostu znika. Echo połączone ze słowami, być może głównych bohaterów, może zwiastować niezbyt łatwą i piękną historię. Adresowe echo może spełniać rolę, czegoś co nie pozwalała zapomnieć, co siedzi w ludziach i dręczy. Odczucia wobec adresu mam pozytywne, zapamiętałam go i bez problemu wstukiwałam w przeglądarce. Urzekł mnie, może dlatego, że lubię romanse.
            „Są więzienia gorsze od słów”. C.R. Zafon. Nie musiałam doszukiwać się autora w google, co jest zdecydowanie sporym plusem. Wszystkie najważniejsze informacje umieściłaś w zakładce „ta historia”, co dla oceniającej jest po prostu wygodne. Znowu skupiasz się na słowach. Mam wrażenie, że pewnie niewypowiedziane lub wypowiedziane kwestie będą prześladować bohaterów przez całe opowiadanie. Słowa są materią niezwykle ulotną. Trudno mi powiedzieć cokolwiek o historii, którą będziesz tworzyć bez zaznajomienia się z treścią. Nic nie jest oczywiste. Przynajmniej do tej pory.
            Kolejnym punktem, na którym skupiam uwagę, jest szablon. Uwielbiam szablony Christel (Shy), sama mam jeden z jej wytworów na swoim prywatnym blogu i jestem z niego zadowolona. O szacie graficznej powiem więcej już niebawem, ale teraz mogę śmiało stwierdzić, że miałam rację – będzie romans. Romans młodego Malfoya i panny Granger. Jakby nie było, z pokolenia potterowskiego, są to moje ulubione postaci, nie licząc bliźniaków. Zawsze utożsamiałam się z Hermioną i jakby nie było – zawsze widziałam ją w duecie z Malfoyem. Wracając jednak do szaty graficznej – mimo kunsztowności, jest dla mnie zbyt przytłaczająca, jeśli idzie o użyte barwy. Taki brudny, nieostry brąz komponuje się z szarością na zewnątrz i nie wprowadza mnie w zbyt dobry humor. Mogę jednak zgadywać, że opisywanej historii daleko będzie do słodkości. Jednak dzięki stonowanym kolorom, nic się nie gryzie, wszystko tworzy spójną, skromną całość, a to jest chyba najważniejsze.
            Przy zdjęciu dwóch głównych postaci widnieje kolejny cytat, tym razem autorstwa Coleho: „Najgorszym więzieniem jest przeszłość”. Obydwa cytaty tworzą jedność. Są więzienia gorsze od słów, jest nim przeszłość. Wszystko brzmi poważnie, może nawet nazbyt, jeśli historia będzie opiewać losy bohaterów jeszcze w Hogwarcie, czyli nastolatków, ludzi młodych.
            Moje odczucia wobec pierwszego wrażenia są pozytywne, martwi mnie jednak trochę paleta barw użyta w szablonie i fakt, że wszystko może być za bardzo dramatyczne. Skupiam się jednak na myśli, że nie będzie to przesłodzony romans o tym, jak Hermiona i Draco wpadają sobie w ramiona już w pierwszym rozdziale.
            Dodam jeszcze, że cieszę się z tego, że do mojej kolejki trafił fanfick potterowski. Zatęskniłam za murami Hogwartu, naprawdę już dawno mnie tam nie było, więc mogę mieć wiele wątpliwości, mogę poczuć się zagubiona, ale mam nadzieję, że przygoda z „Echem naszych słów” mnie nie zawiedzie.
8/10 pkt

Scena druga: Dekoracje
            Szablon cudowny, może nawet zapierający dech w piersiach, ale jak już wcześniej wspominałam – paleta barw, przynajmniej na dzień dzisiejszy, mnie nieco przygnębia. Czuję się taka marudna i brak mi energii. Pewnie to wina ciśnienia, szarugi za oknem, więc chciałam przed komputerem zobaczyć coś pozytywnego, pełnego energii. Nie doczekałam się.
            Grafiki Christel mają do siebie to, że zwykle są skromne, proste i schludne. Może dlatego przypadły mi do gustu. Szablony, które wykonuje C. są magiczne, sama ich autorka jest cudowną dziewczyną i trochę dziwnie oceniać mi jej prace, ale teraz w blogspotowym światku znajduje się ich sporo. Muszę się przemóc i spojrzeć na to wykonanie nieco bardziej… Bezstronnie.
            Po chwili zastanowienia dochodzę do wniosku, że nie ma zbyt elementów, które mogłyby podlegać ocenie. Po lewej stronie widnieje grafika przedstawiająca Dracona i Hermionę w dość jednoznacznej pozie. Obrazek wyraźnie sugeruje, że opowiadanie będzie opierać się na ich relacji. Już zacieram łapki, bo nie potrafię sobie przypomnieć, kiedy ostatnio czytałam dobry fanfick w tematyce potterowskiej, ale przechodząc do meritum…
            Tła komponując się ze sobą bezsprzecznie. Takie layouty mają do siebie to, że inaczej być nie może. Tło na posty jest nieco jaśniejszym odcieniem z balety barw, które użyte zostały w tle zewnętrznym, co stawia sprawę jasno – wszystko do siebie pasuje. Szablony wykonywane w tym stylu są bezpieczne, tworząca grafikę i autorka nie muszą martwić się o to, że coś będzie się gryzło, że coś może nie pasować. Jednak, szablon za bardzo kojarzy mi się z jesienią, a jako że mamy już astronomiczną wiosnę, dobrze byłoby odświeżyć wygląd.
            Dodatki są poukładane, nie naśmieciłaś, a to dobrze – osobiście preferuję minimalizm na stronie głównej bloga, jednak wiem, że niektóre informacje muszą się tam znaleźć.
            Prosty, schludny, ładny. Chciałabym dać tutaj maksimum punktów, jednak kolory są nieco przygnębiające.
9/10 pkt
Scena trzecia: Sceneria
Przyszła pora na dodatki. „Spis treści” – przeznaczenia tego odnośnika chyba nie muszę tłumaczyć, prawda? Ważne, że jest i  to na pierwszym miejscu. „Ta historia”. Konsternacja. Chwila ciszy w mojej głowie. Pytam się, po co to „ta”. Samo historia albo o historii, byłoby wystarczające. Ale to już chyba, tylko i wyłącznie, kwestia gustu, a o tym się nie dyskutuje. Klikam, link przenosi mnie do odpowiedniej zakładki. Rozglądam się i z uśmiechem na ustach zauważam tam wszystko, co potrzebne. Spodziewałam się tylko krótkiego opisu fabuły, ale ty umieściłaś tam parę „technicznych” informacji, które pozwalają się odnaleźć na twoim blogu.
„Postacie” – nic oprócz zdjęć utrzymanych w jednej tonacji i nazwisk postaci tam nie ma. Nie mam swojej ulubionej formy przedstawiania bohaterów, ale uważam, że taka zmusza czytelnika do myślenia. Sam musi wykreować sobie charakter, czytając tekst. Musi łączyć fakty, zachowania, sytuacje i w końcu dochodzi do wniosku kogo lubi, a kogo nie. Wydaje mi się jednak, że skoro wypisujesz dwa imiona postaci, to przy Weasleyach powinnaś napisać „Ginevra” i „Ronald”, a zdrobnienia dodać ewentualnie między pierwszym a drugim imieniem. Skoro już tak oficjalnie to wszystko wygląda. Poza tym, nie mam zastrzeżeń.
„Dama Kier” – w tej zakładce rozpisałaś się wyjątkowo obszernie. Naprawdę, jako postronny czytelnik, pomyślałabym sobie , że trochę tego dużo. Że wzmianka o chłopaku jest chyba trochę zbędna, ale rozumiem, że gaduły już tak mają, a z twoje opisy nietrudno wywnioskować, że taką osobą jesteś. Już cię lubię. Mimo wszystko, opis ten czytało się przyjemnie, napisany został lekkim piórem, ale chyba zbyt wiele tam informacji. Chyba nie chcesz, aby czytelnicy utożsamiali się z tobą?
W „Polecam” znajdują się wszelkiej maści linki. „W dodatkach” widzimy twoje inspiracje, reklamę bloga i dyplom; „Pytania”, „Facebook” i „Spamownik”. Jest wszystko. Niczego nie zabrakło i niczego nie ma w nadmiarze. Na stronie głównej są jestem niezbędne „Aktualności” i nieco zbędna „Statystyka”, ale niektórzy lubią liczby.
Wydaje mi się zatem, że z czystym sumieniem przyznam ci całą pulę punktów.
4/4 pkt

Akt II
Scena pierwsza: Scenariusz
Prolog jest krótki i sensowny, nie zawiera żadnej akcji, jest jedynie przedmową Hermiony, która opowiada o swoich uczuciach, o tym, że została zamknięta w pułapce miłości. Co prawda, początek opowiadania brzmi nieco dramatycznie, nostalgicznie i nie wyczuwa się radości, kiedy kobieta mówi o dzieciach i o tym, że próbuje witać każdy dzień z uśmiechem. Dowiadujemy się jednak na samym wstępie, że Granger nie będzie z Draconem, nie on będzie jej wybrankiem życia w praktyce, bo teoretycznie nadal na niego „choruje”. Po przeczytaniu prologu mam ogromne chęci, aby zagłębić się w historię, aby poznać losy, aby zrozumieć, dlaczego Hermiona nie została z Draconem, dlaczego ma innego męża, dlaczego została więźniem.
Przebrnęłam przez rozdział pierwszy, którego tytuł mógłby sugerować, że Malfoy zmięknie i przestanie być wrednym Ślizgonem. Daleko nie uciekłam w swoich rozmyślaniach. Draco pojawił się w bibliotece i poprosił Granger o pomoc, tym samym chcąc zaciągnąć u niej dług wdzięczności. Wcześniej widzieliśmy znudzonych przyjaciół dziewczyny i mogliśmy przeczytać o jej zobojętnieniu na wyzwiska Ślizgonów. Rozdział jest wprowadzeniem do akcji, o kreacji bohaterów nie mogę powiedzieć zbyt wiele. Parę zdań nie ugruntowało jeszcze ich postaw – nie wiem, jaki będzie Malfoy – na razie się przełamał, złamał zasady, które wcześniej go nieoficjalnie obowiązywały i zwrócił się po pomoc. Hermiona zaś do samego końca została sceptyczna – dobrze. Nie zniosłabym chyba tego, kiedy Grangerówna od razu potaknęłaby i została wiernym pieskiem-służącym wielkiego panicza.
W rozdziale drugim nie dzieje się nic konkretnego, przynajmniej według mnie. Opisuje dzień z życia Hermiony, przed znamiennym spotkaniem z Malfoyem i widzimy też przyczynę, dzięki której dziewczyna zdecydowała się przystać na jego prośbę. Szczerze mówiąc, dobrze to wykombinowałaś. Postać Granger jest zawzięta i chce udowodnić samej sobie, że jest najlepsza, więc w tej kwestii nie odbiegasz zbytnio od kanonu. Lubię Hermionę, ale o pozostałych bohaterach nie mogę wciąż powiedzieć czegoś konkretnego. Piszesz w narracji pierwszoosobowej, więc siłą rzeczy główną atrakcją jest Hermiona. Poznajemy jej odczucia względem kolegów, sytuacji i rzeczy. Możemy ją „poczuć”, utożsamić się z nią. Moim zdaniem, pisanie w pierwszoosobowej narracji jest trudne i trzeba się namęczyć, aby było to znośne – ty nie masz z tym problemów. Czyta się szybko i przyjemnie.
Tak jakby dotarliśmy w rozdziale trzecim do sedna akcji, do spotkania Malfoya z Hermioną. Rozpoczęły się pierwsze fascynacje osobą blondyna. Jest piękny, budzi w niej podziw, boi się go, ale zarazem chłopak fascynuje Gryfonkę, a ona walczy ze sprzecznymi uczuciami. Jak dla mnie – zbyt szybko pozbyła się tego chłodu, zbyt szybko zrzuciła zasłonkę nieufności. Widać, że próbuje z tym walczyć, ale oboje robią się dziwnie miękcy w swoim towarzystwie. Rozdział nie był drugi, opisał tylko jedno wydarzenie, ułamek jednego większego zdarzenia, które pewnie zbliży do siebie Ślizgona i Gryfonkę. Nietrudno się domyślić, po przeczytaniu (nawet bez znajomości wstępu i innych dodatków), że coś ich połączy. Chciałabym ocenić całe opowiadanie, początek historii mnie zachęcił, ale nie mam czasu, naprawdę.
Po przeczytaniu „Konfrontacji”, mam ochotę czytać dalej. Nie odrywając wzroku od tekstu, ale muszę przecież na bieżąco spisać swoje przemyślenia. Rozdział wydawał mi się nieco dłuższy niż poprzednie, które zdołałam już pochłonąć. I nie skupiał się na jednym, konkretnym wydarzeniu. Podzieliłaś go na dwie części, a w każdej z nich działo się coś zaskakującego – jest, jakby lepiej, a przecież źle nie było. Malfoy stanął w obronie Pottera? Początkowo była pewna, że odezwał się Neville lub Ron, ale nie Draco! Byłam w szoku, ale nie mogłam powstrzymać dziwnego uśmiechu zadowolenia. Zawsze lubiłam postać młodego Malfoya, za to, że jest takim zimnym sukinkotem, mam nadzieję, że nie zrobisz tutaj z niego idealnego, grzecznego chłopca, który staje w obronie ciemiężonych Szlam, Bliznowatych i im podobnych. Niech będzie Draconem Hermiony, ale niech jednocześnie pozostanie Malfyoem – Ślizgonem z zasadami. Tego oczekuję. Harry i Ron są postaciami zupełnie pobocznymi, ale zupełnie mi to nie przeszkadza. Jednak muszę się dowiedzieć, kto wszedł do pomieszczenia.
Spodziewałam się chyba większej ilości napięcia i akcji. Zamiast tego, ujrzałam Zabiniego. A za nim Malfoya, który uratował Hermionę z opresji. Rozdział opierał się głównie rozmowie między dwójką głównych bohaterów – Hermiona zadawała niezliczoną ilość nieco naiwnych pytań, a Draco miotał się między dwoma obliczami. Raz zadumany, z duszą romantyka, jakby się mogło wydawać, raz chłodny i wyniosły. Ja wiem, że człowiekiem mogą targać wątpliwości, ale chyba powinnaś go bardziej… Ustabilizować? Przynajmniej wobec Granger.
W rozdziale trzynastym, tak trochę przeskoczyłam, Hermiona nie kryje już tego, że jest zauroczona Malfoyem, przynajmniej przed samą sobą. Jednak widać, że próbuje z tym walczyć – nieco nieskutecznie, biorąc pod uwagę fakt, że przyznaje, iż nie mogłaby mu odmówić. Zachowanie Malfoya, tajemnicza E., napięcie między gryfońskimi przyjaciółmi – wszystko to buduje odpowiedni nastrój, napięcie. Jestem jednak niezwykle zadowolona, że rozwój znajomości, rozwój uczuć między Draconem i Granger miarkujesz, udostępniasz powolutku. Cieszę się z tego, że w pięciu pierwszych rozdziałach nie rzucili się sobie w ramiona. Intrygujesz. Mam uczucie, że rozdział trzynastki bazuje bardziej na wydarzeniach kanonicznych, niżeli na twoich własnych, ale ukazany jest z perspektywy Hermiony, którą naprawdę lubię, ale która w obliczu Malfoya, przynajmniej w moim odczuciu, zmienia się w dziewczynkę nieco naiwną. Czytając ten post, odnosiłam wrażenie, że pojawiło się w nim więcej opisów, niż dotychczas. Uznałam go za lepszego od poprzednich, był bardziej plastyczny.
Rozdziały 14-17. Nie będę rozdrabniać się nad każdym rozdziałem po kolei, po prostu zdecydowałam się je przeczytać, bo sądziłam, że w końcu coś się zmieni, że coś zaiskrzy między Hermioną a Malfoyem. Do tej pory jednak wszystko idzie tym samym tempem. Odkąd Hermiona uświadomiła sobie, że Draco jest piękny, że ma cudowny uśmiech, a jego oczy hipnotyzują – próbuje się do niego zbliżyć, próbuje pokazać mu piękno Hogwartu, daje mu do wiadomości, że chce zniszczyć mury, które go otaczają. Ich relacja się pogłębia, ale naprawdę bardzo powoli, bez zbędnych miłosnych uniesień i dramatów.  Dawkujesz ich uczucie, dawkujesz akcje. Lubię takie opowiadania, bo dzięki temu z niecierpliwieniem czeka się na ciąg dalszy. Nie będę streszczać fabuły tych rozdziałów, bo doskonale wiesz, co się w nich znajduje.
Kolejnym postem, który przeczytam jest „Ślizgon i szlama”, głównie ze względu na jego tytuł. Czytam, czytam i eee… to już koniec? Nie, nie, nie. Chcę więcej. Byłam świadkiem ich drugiego pocałunku, jednego gestu, który ujął mnie za serce. Czułam, że jestem w skórze Hermiony, że mogę dotknąć Malfoya, że mogę poczuć silne ramiona obejmujące moje ciało. Rozpłynęłam się, czytając ten rozdział. Roześmiałam się, dowiadując się o błędnych podejrzeniach Ginny, rozczulona czytałam o chwili sam na sam, z dziwnym roztargnieniem śledziłam ich rozmowę. Bardzo zgrabnie wplątujesz w akcję wtrącenia Hermiony, dorosłej Hermiony, która jest tutaj rzeczywistym narratorem, zna przyszłość, dalszy bieg wydarzeń i uprzedza czytelników, że nie będzie sielanki, że kiedyś Ślizgon i szlama będą musieli się rozstać.
Biorę się za „Alternatywę”, a następnie część drugą opowiadania. Ze smutkiem, bo chętnie zagłębiłabym się we wszystkie rozdziały, ale czas goni, obowiązki przygniatają, a chcę opublikować tę ocenę. Skończyć ją pisać i skupić się na innych rzeczach. Pierwszą część opowiadania zakończyłaś z klasą. Kurtyny opadły, obraz znikł, a ty doskonale zdajesz sobie sprawę z tego, że widzowie czekają na ciąg dalszy. Ja czekam. W napięciu. Wiem jednak, że nie mogę beztrosko przejść do następnego rozdziału. Wzruszyłam się, czytając o pożegnaniu kochanków. Ominęłam trochę rozdziałów i byłam nieco zagubiona, ale przypomniałam sobie podstawy kanonu – co łatwe nie było – i jestem pełna podziwu. Historię swojej Hermiony wplotłaś bardzo delikatnie i umiejętnie w to, co zbudowała Rowling, nie niszcząc jej dzieła, nie niszcząc również swojego fanficku. I choćbym chciała, nie mam czego się przyczepić.
Druga część opowiadania rozpoczęła się od rozdziału zatytułowanego „Gorycz Prawdy”, cała misterna tajemnica, którą uwikłałaś w poprzednim etapie, została wyjawiona. Draco usiadł obok Hermiony i opowiedział jej wszystko. Być może dlatego rozdział mnie nie porwał. Uczucia Hermiony w tym poście również nie należały do konkretnych. Miotała się między nienawiścią, miłością, chłodem, obojętnością, troską o przyjaciół, żalem do Malfoya, chęcią działania i pustką. Chyba tego wszystkiego było za dużo. Granger nie potrafiła się określić.
Rozdział „Marmurowy anioł” wydaje mi się mniej dopracowany niż poprzednie. Powtarzasz znowu, że dworek był bardziej przyjemny/przyjazny niż posiadłość Syriusza. Następnie piszesz, że Hermiona weszła do łazienki i zamknęła drzwi, zachwycając się widokiem, a w następnej chwili wzięła ciuchy z łóżka i weszła do… łazienki. Albo ja coś opacznie zrozumiałam. „[…]że nowe życie otrzymałam od Losu właśnie pierwszego dnia wiosny” – o tym też już wspominałaś wcześniej. Wobec tego rozdziału mam naprawdę mieszane uczucia. Hermiona po ucieczce z Hogwartu, wydaje się nieporuszona zbytnio tym faktem, a przynajmniej ty nie poruszasz w niej strun, które są za to odpowiednie. Ona woli się wykąpać, pozwiedzać dworek i zadręczyć Malfoya tysiącem pytań. Wiem, wiem, że nie ma zbytniego wyjścia, że wybrała takie życie, ale jak w poprzednim rozdziale rozterek było zbyt dużo, tutaj nie ma ich praktycznie w ogóle. Z tego, co wywnioskowałam następny rozdział będzie o Silvermanac albo też relacji Ester-Malfoy, ale ominę go sobie. Proszę o wybaczenie.
„Bez przeszłości” – tytuł brzmi zachęcająco. Podobnie, jak zachęcająco czytało się początek. Hermiona stanęła przed trudnym zadaniem, rzucenie zaklęcia na swoich rodziców. Zniknęła z ich życia, ba, nigdy jej tam nie było. Pożegnała się z przeszłością, a potem – jakby nigdy nic uganiała się z Draconem po Marmurowym Aniele i śmiała się, śmiała. Wydaje mi się, po tych dwóch-trzech rozdziałach nowej części, że Granger jest niestabilna emocjonalnie i dziwnie reaguje na ciężkie sytuacje w swoim życiu.
„Dziewczyną w Czerwonej Pelerynie” zapunktowałaś na powrót. Ester wydawała mi się negatywną postacią, ale w tym rozdziale zdobyła moje serce. Powiedziała Hermionie to, co należało jej powiedzieć już od dłuższego czasu. Z każdym wypowiadanym przez Silverman zdaniem, potakiwałam głową, bo zgadzam się z nią w stu procentach. Hermiona jest głupia, a blondynka zajmie jej miejsce, posmakuje życia, jakiego pozazdrościć mógł jej niejeden.
Ostatni opublikowany rozdział wcale nie jest najgorszy, ale nic, oprócz rozmowy czarodziejów, się nie dzieje. Nie będę się rozwodzić nad nim, a przejdę do podsumowania.
Przebrnęłam przez twoje opowiadanie z małymi lukami gdzieniegdzie, ale sens mi nie uciekł, główna fabuła również. Jesteś oszczędna, jeśli idzie o akcję, ale w krótkim rozdziale potrafisz przedstawić od groma uczuć. Ciężko ocenić mi świat, w którym dzieje się akcja, bo w większości korzystasz z tworów J.K Rowling. Nie jestem jednak tym znudzona, nie jestem znudzona akcją w Hogwarcie, lubię jego mury, lubię wieżę Gryfonów i Pokój Życzeń. Dużą uwagę przyłożyłaś do tego, aby opisać dworek Silvermanów – co dziwne, w momencie, w którym Hermiona powinna pogrążyć się w pewnego rodzaju żałobie, przynajmniej według mnie – ale nie opisywałaś wręcz Hogwartu. Nic dziwnego, czytelnik fanficku powinien wiedzieć, jak rzeczy miały się w oryginale.
Największą uwagę poświęcasz pannie Granger i jej uczuciom. W pierwszej części opowiadania bardzo ją lubiłam, naprawdę. Wydawała mi się lepsza, niż Hermiona z sagi o Potterze. Była inna, była nastolatką z sercowymi komplikacjami. Ale od momentu, w którym znalazła się w Marmurowym Aniele, cały obraz, który kreowałaś runął – dziewczyna nie potrafi się określić, jak już wyżej wspomniałam – jest niestabilna emocjonalnie.
Draco Malfoy – jego postać pojawia się równie często, co osoba szlamy. On jednak jest bardziej konkretny, jest ukształtowany przez życie i to widać. Widać, że ma dobre serce, ale otoczony jest złem – jakoś tak ujęła to Ester. Bardzo trafnie zresztą. Jest Dracon i jest Hermiona, jest także ich związek, uczucie. Początkowo było ledwie kiełkującym zauroczeniem, które powoli dorastało w Granger. A potem? Potem miałam wrażenie, że czytam o ludziach dorosłych. Nie potrafię sobie wyobrazić tego, że osiemnastolatkowie przeżywają takie dramaty. Nie mogłam też zrozumieć tego, że Hermiona wybrała Dracona, że nie szukali innego wyjścia. Przekreślić przeszłość i żyć od nowa? Mając siedemnaście-osiemnaście lat nadal czułam się dzieckiem i nie byłam skłonna do samodzielnego życia. Są to jednak moje osobiste uczucia, w tekście wszystko jest uargumentowane. Czasy były inne, toczyła się wojna, Czarny Pan powrócił, więc młodzi byli zmuszeni do takich radykalnych postanowień. Mimo to albo zachowują się jak dzieci, albo jak nazbyt dorośli.
O pozostałych bohaterach nie mogę powiedzieć zbyt wiele. Harry, Ron i Ginny wiernie spełniają swoje kanoniczne role. Są przyjaciółmi Hermiony, mają swoje wzloty i upadki, i koniec. Intrygującą postacią jest Blaise. Podobnie, jak Hermiona, mam wobec niego podejrzenia. I nie mogę mu do końca zaufać, a co oznacza, że postać jest dobrze wykreowana. Jest i Ester. Dziewczyna w Czerwonej Pelerynie, która wydaje mi się tam najrozsądniejszą osobą. Jeszcze bardziej konkretną, niż sam Malfoy.
Opowiadanie ma potencjał, dobrze wykorzystywany. Ty masz potencjał, szkoda, że marnujesz go na fanfick. Chociaż „marnujesz” jest złym określeniem, bo ty zadowalasz czytelników i jestem przekonana, że samą siebie też – napisanie 37 rozdziałów dla mnie jest czynem niemożliwym do osiągnięcia. Zazwyczaj nie docieram do ukończenia pierwszej dziesiątki. Gdyby świat Harry’ego nie został wcześniej wykreowany, stworzyłabyś naprawdę piękną historię, ale ciężko byłoby się wtedy w twoim świecie odnaleźć.
Ze względu na moje mieszane uczucia wobec Hermiony i jej zachowania odejmę ci jeden punkt. Nic więcej, ponieważ wszystkie sytuacje są uporządkowane, zachowałaś logiczny szyk, nic nie dzieje się przypadkowo, a nawet jeśli to tylko wtedy, kiedy tak miało być.
34/35

Scena druga: Niedomówienia
Prolog
„Nigdy nie żałowałam tego, co zaszło pomiędzy mną, a Draconem” – przecinek po „a” jest tutaj zbędny. Link: http://www.prosteprzecinki.pl/przecinek-przed-a
            Rozdział 1. Ten inny Malfoy?
„zdążyłam do tego przywyknąć, albo po prostu wyrosłam z” – przecinek przed albo trzeba usunąć.
„przyszła mu na to ochota, albo kiedy chodziło” – to samo, co wyżej. Przed pojedynczym „albo” nie stawiamy przecinków.
„Nie bardzo wiedziałam, czy mówi o Zaklęciach, czy o scenie..” – przecinek przed drugim „czy” do zlikwidowania.
„Przez ułamek sekundy poraziła mnie jego uroda. Mogłam go nienawidzić, nie znosić jego towarzystwa i całej jego osoby” – pogrubione są powtarzające się wyrazy. Nie wiem, czy to zabieg konieczny, ale „jego” z pierwszego zdania zmieniłabym, podobnie jak jedno „jego” z drugiego.
„powiedział, z tajemniczym błyskiem w oczach” – przecinek po „powiedział” jest zbędny, bo w kolejnej części zdania nie mamy czasownika. Z resztą, często zdarza mówić się ludziom z błyskiem w oczach.
„dodał, z wyraźną pogardą” – podobna sytuacja, jak wyżej.
„Pomoc, za pomoc” – nie jestem pewna, ale wydaje mi się, że przecinek w tym miejscu jest zupełnie zbędny.
Jego głos zabrzmiał bardzo przekonująco i jakaś cząstka mnie mówiła, że mogę śmiało zaufać w jego słowa.” – powtórzenie, ale też muszę przyznać, że „zaufać w jego słowa” brzmi bardzo dziwnie. Zaufać jego słowom?
„o kompletnej pogardzie reguł panujących w czytelni” – nie mam pojęcia, co chciałaś tym zdaniem przekazać. W sensie mam. Ale chyba powinno być „o kompletnej pogardzie DLA…”, hm?
Rozdział 2. Trudne wybory
„kto nazywał się "Księciem Półkrwi", i na stronach” – czerwony przecinek do usunięcia.
„Po prostu uważam, że korzystanie z pomocy jakiegoś anonimowego czarodzieja, wykazującego zainteresowanie czarnomagicznymi zaklęciami, to szczyt nieodpowiedzialności, Harry” – błękitne przecinki to te, których brakowało u ciebie.
„zamiast odrabiać pracę domową z transmutacji, marnują czas na granie w szachy czarodziejów”
„W sumie wyszedł niedługo po kolacji i powinien niedługo wrócić”
Rozdział 7. Konfrontacja
„z samego jego wizerunku odpowiedzi na nurtujące go pytania.” – z samego jego brzmi po prostu dziwnie. Można dodać „wizerunku chłopaka/Ślizgona/blondyna”.
Rozdział 8. Po tej samej stronie
„ale kiwną też przytakująco” – kiwnął
Rozdział 13. Ostrzeżenie
„człowiek pisze scenariusze do swoich snów” – mam dziwne wrażenie, że pisze się scenariusze czegoś, nie do czegoś.
Rozdział 14. Ból, on i ciemność
„Podrapałam go za uchem, wsłuchując się w przyjemne dla ucha mruczenie, które wydawał.”
„Ginny. Rzuciła mi się na szyję z takim impetem, że prawie zwaliła mnie z nóg.” – Wcześniej pisałaś, że Hermiona siedziała na kanapie, więc jakim cudem Ginny miałaby zwalić ją z nóg?
„kto na ciebie zasługuje, i żebyś zawsze była z nami” – przecinek w tym miejscu zbędny, skoro to pierwsze „i” w zdaniu, prawda?
„łapczywie łapiąc tlen do ust.” – chyba trochę przedobrzone, według mnie. Nie lepiej: „łapczywie łapiąc/nabierając powietrze w płuca?”
„Jasne włosy, opadające na gładką, bladą twarz, zimne, szare oczy przyglądające mi się badawczo, ani cień uśmiechu na ustach.” – cienia?
„z jego twarzy, pozostawiając zwykłą, nieodgadnioną powłokę obojętności. Tylko w jego oczach coś się zmieniło”
jakbym w kamiennych ścianach szukała świadków, lub chociażby jakby [CHOCIAŻBY JAKBY – czytałaś to na głos? ;)] któraś z nich miała pospieszyć mi z pomocą. Wszystko, byleby” – za dużo końcówki „by”.
„Draco Malfoy zajął ostatnie wolne miejsce po drugiej stronie, obok Puchonów, na samym krańcu stołu.” – okrągły stół ma krańce?
Rozdział 16. Mury cz. II
ciągną dalej Malfoy” – ciągnął
Rozdział 25. Ślizgon i szlama
„w jej kierunku, a jej dobre”
„do jego związku w Lavender”
„mnie nie kłamie” – a nie „mnie nie okłamuje”?
jego obecności. To była jedna z najlepszych jego cech,”
Rozdział 31. Alternatywa
„Wsłuchiwałam się w stukot jego butów, by po chwili dostrzec całą jego postać”
Rozdział 32. Gorycz prawdy
„Śmierciożercy, który byli” – którzy
„wciąż mamy czas. Nie potrafimy zrozumieć, że on cały czas mija”
Rozdział 33. Marmurowy Anioł
„drżenie rzęs” – drugi raz spotykam się z tym zwrotem w Twoim opowiadaniu, ale nie mogę zrozumieć o co chodzi. Drżeć mogą powieki, twarz, nos, usta, ale rzęsy? To tak samo, jak drżałyby ci włosy. Dziwne?
Rozdział 35. Bez przeszłości
jego znaczące spojrzenia, choć nie wiem, czy kiedykolwiek mogłam być w stu procentach pewna jego intencji.”
„by żyć tym, co tu i teraz” – w miejscu niebieskiego przecinka u ciebie jest jego brak.
Rozdział 37. Na zawsze
„Możemy robić z Aniołem, co chcemy”

Błędów nie ma wiele, chociaż lista może wydawać się długa. Są to jednak głównie powtórzenia zaimków, które z łatwością można zlikwidować i odrobina interpunkcji, która u mnie też kuleje, więc wcale nie muszę mieć racji. Nie zabrakło też literówek, ale takie znajdują się nawet w poprawionej, sprawdzonej i wydanej już książce.
12/15 pkt

Scena trzecia: Teatr… amatorski?
Kreacji świata nie mogę uznać za oryginalną, opierasz się na stworzonym kilkanaście lat temu kanonie, postaci też nie – w końcu większość z nich, właściwie wszyscy nie licząc Ester, figuruje na liście tych, które wymyśliła Rowling. Mimo wszystko, przedstawiłaś swój własny punkt widzenia. Spojrzeliśmy na historię z innej strony, ba, zrobiłaś to bardzo logicznie, ciężko przyczepić się jakiś niedomówień, bo ich nie ma.
Jednak ciężko dać mi mnóstwo punktów za oryginalność, kiedy po sieci krąży wiele fanficków, tym bardziej o Dramione. Osobiście urzekłaś mnie opowiadanie, jestem ciekawa dalszych losów, dlatego nie będę bezwzględna, bo przecież nie znam zbyt wiele opowiadań o tej tematyce dogłębnie.
3/6 pkt

Akt III
Scena pierwsza: Owacje na stojąco
Nie ominę tego podpunktu. Należą ci się dodatkowe punkty. Piszesz lekko, składnie, malujesz świat i bohaterów, a także ich uczucia niezwykle plastycznie. Człowiek chłonie to, co masz do powiedzenia i z niepokojem, czy też ekscytacją, czeka na więcej. Uważam narrację pierwszoosobową za trudną, ale ty ją ujarzmiłaś.
Gratisy należą ci się też za to, że związek Granger i Malfoya nie jest romansikiem usłanym różami.
3/4 pkt

Epilog
Nie mam porad. Dlaczego miałabym radzić komuś, kto odwala kawał dobrej roboty? Wszystko, co miałam do powiedzenie zawarłam wyżej. Osobiście próbowałabym ukierunkować nieco Hermionę, postawiłabym może też na jaśniejsze barwy, jeśli idzie o kolorystykę szablonu, chociaż biegiem czasu wkomponowała mi się w tło wydarzeń i nie mam wobec niej większych zastrzeżeń.
4/5 pkt

Jeśli dobrze policzyłam, udało ci się zebrać siedemdziesiąt siedem punktów, dzięki czemu uzyskujesz tytuł Inspicjenta w dolnej granicy. Osobiście, sądziłam, że ocena wyjdzie wyższa, ale punkty to punkty.

4 komentarze:

  1. Dziękuję ślicznie za ocenę bloga. Przeczytałam ją jednym tchem i... kurczę, coś we mnie tak zadrgało. Może to przez to, że ostatnio wpadłam w dołek i nie byłam zadowolona z żadnego napisanego przez siebie zdania. Może dlatego, że ta zima zabrała chęci i mobilizację. Ale po przeczytaniu Twoich słów coś znowu wróciło, rozbłysło takie światełko i za to Ci dziękuję.
    Jeśli chodzi o ocenę samą w sobie, to nie mam się do czego przyczepić. Również cenię minimalizm i uwielbiam szablony Christel. Kolory mogą faktycznie sprawiać wrażenie przygnębiających, jesiennych, melancholijnych, ale mimo wszystko jestem zdania, że pasują do tematyki i przede wszystkim zakończenia, chociaż do niego jeszcze "hoho i trochę". Z interpunkcją toczę odwieczną walkę i raz wygrywam, raz przegrywam - w każdym razie jestem świadoma, że to moja najsłabsza strona.

    Raz jeszcze Ci dziękuję, bo oprócz całej oceny, szczerej i rzetelnej, być może nieświadomie, ale przywróciłaś mi trochę wiary we własny warsztat. Może będę już potrafiła napisać kolejne zdanie rozdziału i nie skreślę go po minucie, może będę z niego zadowolona.

    Pozdrawiam serdecznie,
    Dama Kier

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wraz z czytaniem tekstu, również zdałam sobie sprawę, że szablon pasuje jako tło wydarzeń :)
      Cieszę się również, że przywróciłam trochę wiary w Twój warsztat, bo warto. Nie możesz przestać pisać, bo czekam na kolejny rozdział.

      Pozdrawiam! ;)

      Usuń
  2. Witam. Tutaj bee z zaczarowane-szablony. Informuję, że Twoje zamówienie zostało przeze mnie wybrane do wykonania :)

    OdpowiedzUsuń