Uwaga!

6.06.2012

{0007} Ocena bloga laurie-riley.blogspot.com


Uporałam się z zaliczeniami, pozostały mi dwa egzaminy, ale nie chcę zwlekać z oceną, dlatego nie zważając na domowe i uczelniane obowiązki, zasięgam prędko do bloga,
który widnieje w mojej kolejce.  Swoją drogą, jestem niezmiernie szczęśliwa, że ktoś się do mnie zgłosił. Mrożona kawa w gotowości, okulary i dobra muzyka również. Show time!
Autorka: Xxx
Oceniająca: Hakuna

1.       Pierwsze wrażenie
   Nieco trudno ubrać mi w słowa to, co czuję, kiedy wchodzę na Twój blog. Nigdy nie lubiłam opisywać swojego pierwszego wrażenia, bo umieszczałam tam zbyt dużo informacji, które miały wypłynąć później. Wszak, nie jest to pora, aby mówić o mnie, a o blogu. Powiem Ci szczerze, że zrobił na mnie dobre wrażenie. Co by nie było, jest na nim przejrzyście – od razu odnajduję to, co powinnam odnaleźć. Nic mnie w nim nie odrzuca, kolorystka jest przyjemna, nagłówek profesjonalnie wykonany. Naprawdę, jeśli idzie o stronę graficzną, na pierwszy rzut oka, nie mam nic do zastrzeżenia.
   Adres nie należy do tych skomplikowanych: Laurie Riley, jest także, jak zdążyłam zauważyć, nazwiskiem głównej bohaterki. Nie trudno jest się domyślić, że opowiadania będzie dotyczyć właśnie tej osóbki. Swoją drogą, jak dla mnie, Laurie Riley brzmi dość pogmatwanie. Ciężko mi to wymówić, jest to niezły „językołamacz”; nawet pisząc muszę się zastanowić kilkukrotnie nad tym, jak to wygląda. Jako pisarka-amatorka przykładam dużą wagę do tego, jak nazywają się tworzone przeze mnie postaci. Imię bądź imiona muszą idealnie współgrać z nazwiskiem. Powinny ładnie brzmieć razem i osobno. Wiem, że w życiu realnym imion i nazwisk się nie wybiera, ale pisząc możemy robić co tylko chcemy, tak? W twoim przypadku, w przypadku Laurie Riley, współgra to aż za bardzo.
   „To, co dziś jest rzeczywistością, wczoraj było nierealnym marzeniem”. Muszę szczerze przyznać, że ten cytat jest cudowny. Nasuwa mi też na myśl skojarzenie, że opowiadanie będzie o spełniających się marzeniach. Mam taką nadzieję, albowiem chętnie poczytałabym coś optymistycznego. Nigdzie jednak nie widzę autora tego cytatu, więc zmuszona jestem go sobie wygooglować. O, proszę! Osławiony w ostatnich czasach przez internautów Paulo Coelho. Człowiek mądry i oczytany, a jego słowa faktycznie zasługują na uznanie. Duży plus za tego autora. Już wiem, dlaczego tak bardzo spodobało mi się to zdanie.
   Podsumowując, Twój blog przy pierwszym wrażeniu ma naprawdę bardzo dużo walorów, które mogą przyciągnąć czytelnika, który nie jest zwolennikiem tematyki potterowskiej. Mam nadzieję, że przy bliższym poznaniu ich nie straci. Nie mogę przyznać ci maksimum punktów, a chciałabym, odejmę te dwa, malutkie punkciki – za brak autora cytatu (nie musi widnieć na belce, a w aktualnościach lub informacjach o blogu) i za moje dziwne odczucia względem brzmienia imienia i nazwiska głównej bohaterki.
13/15 pkt

2.      Szata graficzna
   Czyli to, co tygryski lubią najbardziej. Muszę przyznać, że ocena grafiki na blogu jest najmniej skomplikowana, bo ocenia się to, co się widzi. Nie trzeba nad tym myśleć, tylko spisać swoje odczucia, biorąc pod uwagę parę aspektów. Przyzwyczajona do szablonów onetowskich, które przybierały najróżniejsze kształty, kolory i układy, nie mogę przywyknąć do pewnej blogspotowskiej prostoty, gdzie twórcy mogą wykazać się jedynie przy tworzeniu nagłówka. W swoich ocenach, będę działać według zasady: od ogółu do szczegółu.
   Kolorystyka. To chyba taki największy punkt całego szablonu, bo to właśnie od użytych barw zależy to, jak ktoś odbierze naszego bloga. Mam rację? Wiem, że mam, sama tworzyłam kiedyś szablony, więc nauczyłam się pewnych zasad, które pozwalają mi fachowym okiem ocenić grafikę. Twój blog, droga Xxx, należy do bardzo „grzecznych”, że tak to ujmę. Tło zewnętrzne jest stonowane, a wewnętrzne bardzo zachowawcze, pasowałoby praktycznie do każdej kolorystyki, na którą mogłabyś się zdecydować. I za to bardzo duży plus, wolę prostotę, zarówno w układzie bloga, jak i barwach. Muszę podkreślić to, że nic się u ciebie nie gryzie, a czerwień nadaje blogowi pewnego, jakby to ująć… Dziewczęcego klimatu, nawet nieco romantycznego.
   Nagłówek wykonany przez C. Cóż, nie będę owijać w bawełnę – bardzo mi się podoba, a zwłaszcza kolory, które na nim widnieją. Pierwsze skojarzenie, jakie przyszło mi na myśl, kiedy spojrzałam na ten twór? Niebo podczas zachodu słońca. Uwielbiam oglądać zachody, barwa nieboskłonu jest wtedy przepiękna, urzeka człowieka i pozwala mu się rozmarzyć. Mimo odcieni różu, które goszczą na nagłówku, nie można nazwać go słodkim i cukierkowym. Jedyne, co mi na nim nie odpowiada, to aktorka, która „użycza” swojej mordki Laurie. Po pierwsze, wygląda zbyt dorośle i poważnie. Według mnie, daleko jej do szesnasto-, siedemnastolatki, którą przecież jest panienka Riley. I te wielkie usta. Może kogoś pociągają i komuś takie się podobają, ale jak dla mnie są zbyt przerysowane, nawet, jeśli prawdziwe. Poza tym, wszystkie elementy na nagłówku ze sobą ładnie współgrają, napis jest wkomponowany tak, że nie gryzie i nie drapie.
   Szkoda jednak, że nie umieszczono na nagłówku cytatu z belki. Wiem, że byłoby to powielane i niektórzy mogliby się tego przyczepić, ale przecież tamte słowa brzmią pięknie i szczerze powiem – pasowałyby nawet do tej całej kolorystki. Czcionka jest ładnie dobrana, nic nie przeszkadza w czytaniu. Tekst wyjustowany, odpowiedniej wielkości. Nic dodać, nic ująć. Widać, że bardzo profesjonalnie podchodzisz do swojego bloga, a co za tym idzie – masz dobre podejście do czytelnika, którego starasz się ciepło zaprosić na bloga i ułatwić mu pobyt. Ot, jakbyś zapraszała ludzi na herbatkę. Im dłużej jestem na Laurie Riley, tym większą mam ochotę na pozostanie tam na jeszcze chwilkę.
   Ogólnie rzecz biorąc, szablon urzeka – jest niezwykle skromny i przejrzysty, a jedynym jego mankamentem jest nazbyt dorosła pani i jej usta. Byłoby zbyt kolorowo, gdybym się niczego nie przyczepiła, a nie mogłam puścić tej głupiej drobnostki płazem.
19/20 pkt

3.      Treść
   Z racji tego, że Laurie Riley widnieje na liście blogów, które obiecałam sobie przeczytać i śledzić, i mam ku temu okazję, przeczytam wszystkie widniejące na nim posty. Każdy z  czterech regulaminowych rozdziałów ocenię osobno, a potem zrobię krótkie podsumowanie. Mam nadzieję, że takie rozwiązanie będzie ci pasować, Xxx.
      Na ruszcie pierwszy ląduje prolog. Zacieram łapki i lecę z tym koksem.
   Prolog, jak dla mnie, jest przeokropnie długi! Zawsze uważałam i zawsze wpajano mi zasadę, że prolog powinien być krótszy, niż normalny rozdział i powinien zaprosić czytelnika do następnych odwiedzin. Historię, którą przedstawiłaś właśnie w tym poście, czytało mi się bardzo ciężko. Nie mogę tutaj mówić o błędach, więc tylko pokrótce streszczę to, co działo się w prologu. Zaczynasz opis od tego, jak bardzo upalny był ten lipcowy dzień. Ukazujesz obraz wielodzietnej rodziny, ale skupiasz się głównie na najstarszej córce państwa Riley – Laurie, która zostaje główną bohaterką opowiadania. Dowiadujemy się o tym, że jako pierworodna musi zajmować się młodszym rodzeństwem i czasami ma tego dosyć. Obserwujemy blondyneczkę podczas spaceru, który miał być samotnym, ale dziewczynka decyduje się zaprosić do niego swoją przyjaciółkę – Jamie. Obie młode czarownice spędzają przyjemnie czas w zagajniku, rozmawiając o Hogwarcie i całkowicie zatracając poczucie czasu. Powiem ci szczerze, że jak na jedenastolatki są bardzo spokojne i poważne. Ja w ich wieku nie wytrzymałabym w jednym miejscu trzydziestu minut, spędzając ten czas głównie na rozmowie. Następnie jesteśmy świadkami powrotu do domu obu przyjaciółek, na nieszczęście Laurie, czeka ją nieprzyjemna niespodzianka – nie zastała rodziców w domu. Najbardziej z całego prologu podobały mi się ostatnie dwa zdania. Ogół czytało mi się strasznie ciężko i monotonnie, opisy nie dość, że krótkie, to jeszcze, jakby takie… Suche. Swoją drogą, dręczy mnie pewien fakt – Laurie jest czarownicą czystej krwi, a dopiero pierwszy raz pojawiła się na Pokątnej w wieku jedenastu lat? Wydaje mi się, że uświadomieni czarodzieje, nie tak jak Harry, bardzo często bywali właśnie w tamtym miejscu. Przynajmniej takie odniosłam wrażenie, czytając sagę Rowling.
   Rozdział pierwszy został podzielony na dwie części, ale ja strawię go jako jeden. Przyglądamy się nieco nudnym przygotowaniom do wyjazdu. Dwie siostry Riley są już uczennicami Hogwartu, a bliźnięta muszą jeszcze rok poczekać. Po zaginięciu rodziców całej gromadki, opiekuje się nimi siostra pana Riley. Nie opisałaś stosunku tej kobiety do swoich bratanic i jednego bratanka. A szkoda. W dalszej części rozdziału Riley i jej młodsza siostra, oraz Jamie wsiadają do zatłoczonego pociągu, zajmując jeden z przedziałów. Po jakimś czasie dosiada się do nich Simon May – jak widzisz, akcji w twoim rozdziale jest niewiele, przynajmniej jak na taką jego długość. Poza tym, nadal jestem zdania, że twoje opisy są nieco suche. Emocje bohaterów opisujesz dwoma, trzema słowami, nie wnikając do ich serc i umysłów. Nie jesteśmy w stanie poznać stanu wewnętrznego bohatera, a jedynie możemy domyślać się, co czuje. W drugiej części pierwszego rozdziału, nieco zbędnej i rozwleczonej, moim zdaniem, jesteśmy świadkami końca podróży do zamku, przydziału pierwszorocznych i zmęczenia Laurie. Szczerze powiedziawszy, nie polubiłam tej dziewczyny. Jest strasznie sztywna i nie rozumiem jej zachowania wobec Simona, który swoją drogą też mnie zaskakuje. Jak można zjeść dziesięć tabliczek czekolady dziennie? Jest to, co najmniej, dziwne i niezdrowe. Czekolada ma niedobry wpływ na układ trawienny, więc troszkę jest to nielogiczne. Ale prawdą jest to, że poprawia humor. Czekolada (Simon również). Może dlatego jeszcze nie zabił panny Riley? Bo ja osobiście, nie potrafiłabym się z nią dogadać. Swoją drogą, dopiero pojawienie się Simona wniosło jakieś emocje do twojego opowiadania, nadal dość skromnie, momentami wręcz skąpo, opisywane. Wraz z jego osobą czyta mi się to wszystko nieco lżej, ale niestety muszę przyznać, że spodziewałam się czegoś lepszego. Jednak, z rozdziału na rozdział piszesz coraz lepiej, w końcu - początki są najtrudniejsze.
   Rozdział drugi, a właściwie to trzeci. I bum. Przeczytałam go bardzo szybko, mimo – znowu to powiem, braku konkretnej akcji. Opisujesz dzień po dniu, godzinę po godzinie, właściwie każdy krok bohaterki, przez co jest niezwykle nudno. Z odcinka, dość sporych rozmiarów, dowiedziałam się o planie zajęć, a także o tym, że McGonagall lubi zabierać uczniom punkty. Och, a Panna Doskonała zarobiła szlaban. Swoją drogą, powtórzę się, ale na miejscu Simona – zabiłabym ją. Nie cierpię takich osób, jak ona. Oceniłam cztery rozdziały, niestety na dzisiaj mam już dosyć. Twoje opowiadanie nie jest najgorsze, ale twój styl pisania jest nieco płytki, chociaż lekki, czego nie doświadczyłam czytając prolog. Podoba mi się postać Simona, jest tam najbardziej barwna, ale czasami mam wrażenie, że nawet za bardzo. Nie przekonałam się jednak do panny Riley, która jest niezwykle sztywna, swoim zachowaniem przypominająca czterdziestolatkę. Rozumiem, że zaginięcie rodziców musiało na nią wpłynąć w pewien sposób, ale chyba sama powinna szukać momentu, w którym mogłaby wyluzować, bo z takim podejściem to długo przy zdrowych zmysłach nie zostanie. Wiem co mówię, przez pewien okres czasu, chciałam robić wszystko, jak najlepiej, kiedy mojej mamy nie było w Polsce i popadłam w stan depresyjny. Dlatego dziwię się pannie Riley, ot.
   Ogólnego konceptu opowiadania się nie wyszukałam. Za pewne będzie to opowiadanie o tym, jak Riley zakochuje się w Simonie, racja? Jakoś pasują mi na parę, mimo wszystko, byłabym bardziej usatysfakcjonowana z połączenia May-Grant. Jaime jest dla mnie bardziej ludzka, a przy tym bardziej dziewczęca. O treści byłoby tyle. Niestety, pozbawię cię paru punktów, bo nie zainteresowało mnie to w tym stopniu, abym nie mogła doczekać się kolejnego rozdziału. Sądziłam, że opowiadanie będzie nieco bardziej… „Magiczne”. Jednak, mając chwilę czasu, będę śledzić opowiadanie na bieżąco, bo z każdym rozdziałem jest coraz lepiej. Naprawdę! Musisz też popracować na budową zdań, ale o tym napiszę zaraz.
12/20 pkt

4.      Błędy
   Znalazło się ich trochę. Zwłaszcza w Prologu i w „Powrocie do Hogwartu”. Wymienię te, które znalazłam. Zaczynamy chronologicznie.
   Prolog.

a trawniki porastające niewielkie podwórka na jednym z podmiejskich osiedli w Londynie dawno już wyschły” „a trawniki, porastające niewielkie podwórka na jednym z podmiejskich osiedli w Londynie, dawno już wyschły”. Jak widać – brak dwóch przecinków.

„Uliczki świeciły pustkami, gdyż niewielu było chętnych, aby opuszczać cudownie chłodne domy i wychodzić gdziekolwiek w taki upał” – masz w zwyczaju powtarzanie wielu wiadomości, jakbyś chciała przekonać czytelnika do tego, że mieszkańcy naprawdę nie chcieli opuszczać tych domów. Dobrze, wierzymy Ci, ale jeśli chcesz nadać temu charakteru, opisz pogodę czy reakcje człowieka na lejące się z nieba gorąco. Zdanie to powinno brzmieć: „Uliczki świeciły pustkami, gdyż niewielu było chętnych, aby opuszczać cudownie chłodne domu.” Dalszą częścią zdania upewniałabyś nas, już po raz trzeci, że nie chcieli opuścić domostw.

„Ojciec gdy tylko mógł, wyrywał się do pracy” – „Ojciec, gdy tylko mógł, wyrywał się do pracy”.

„Tylko nie siedź zbyt długo na słońcu, Laurie - mówiła matka do swojej najstarszej córki”.
Mówiła? Powinno być to w formie dokonanej, czyli „powiedziała”. Nie wydaje mi się, aby matka całą godzinę albo więcej powtarzała jedno i to samo zdanie.

„— Tylko nie siedź zbyt długo na słońcu, Laurie - mówiła matka do swojej najstarszej córki, kiedy ta otworzyła frontowe drzwi z zamiarem wyjścia na zewnątrz.
Panujący na zewnątrz skwar uderzył ją w twarz, jakby właśnie otworzyła nagrzany piekarnik.”
Jak widać, powtórzenia. Strasznie ich dużo. Nie będę opatrywać ich komentarzem, tylko wymieniać.

„Była już duża, bądź co bądź miała” – „Była już duża, bądź co bądź, miała”

„Dziewczynka ponownie wywróciła oczami i poprawiła sukienkę” - wcześniej nic o tym nie wspominałaś.

Samotnie. Bez Evelyn i niesfornych bliźniaków. Dawno już nie była nigdzie sama. Ilekroć chciała gdzieś wyjść, mama polecała jej zabierać ze sobą młodsze dzieci  (rodzeństwo)i nigdy nie mogła nacieszyć się samotną przechadzką.
A dzisiaj wreszcie miała iść sama.”
Dobra. Wystarczy. Znowu ta sama sytuacja. Usilnie próbujesz nas przekonać do tego, że Laurie chciała być sama. Halo! Pojęliśmy to za pierwszym razem. Skup się też na innych odczuciach bohaterki. W nawiasie sugestia, rodzeństwo brzmi w tym miejscu lepiej.

„Był to niewielki zagajnik, w którym rosło może kilka drzew” - może kilka drzew? Zagajnik z definicji to młody las, więc na sto procent muszą rosnąć tam drzewa. A jeśli już bardzo chcesz podkreślić ich obecność, wywal to "może". Jesteś narrator wszechobecnym i wszystkowiedzącym, prawda?

„W drodze do swojego zakątka postanowiła zajrzeć do koleżanki i spróbować wyciągnąć ją na wspólny spacer. Nie wiedziała dlaczego, ale czuła potrzebę spotkania z Jamie” - hola, hola. Najpierw zależało jej na samotnym spacerze, na samotnym spacerze w samotności, gdzie byłaby sama - tak odebrałam to w ten sposób, a teraz nagle chce wyciągnąć koleżankę?

Obie dziewczynki od dawna znały się i lubiły. Poznały się jeszcze w dzieciństwie, kiedy miały po sześć lat i bawiąc się wspólnie w piaskownicy, zupełnie przypadkowo odkryły, że obie posiadają magiczne zdolności.” - A mają jedenaście lat nie jest się dzieckiem? Skoro podkreślać, że znały się od dawna, to chyba logiczne, że poznały się w dzieciństwie. Czyli znowu powtarzasz jedną i tą samą informację, ale w innej formie.

„Ku swojej wielkiej radości, odkryła, że Jamie jest w domu. [...] Teraz jednak butelka stała na schodach koło drzwi, co znaczyło, że najlepsza przyjaciółka Laurie jest w domu.”
Otworzyła jej Jamie, a koło jej nóg kręciły się dwa koty.
   — Och, cześć Laurie! - Jamie jak zwykle powitała ją wylewnie.”
Po pierwsze, powtórzenie. Po drugie, to naprawdę jest wylewnie? Jeśli tak, to coś dodaj. Jakiś gest, uśmiech, rozbawienie, cokolwiek co mogłoby o tej wylewności świadczyć.

„Jamie przez chwilę zastanawiała się.
W końcu jednak odezwała się.”
Dziwna tendencja wyrzucania „się” na koniec zdania, które przez co brzmi dziwnie. „Jamie zastanawiała się przez chwilę”, „W końcu(lub jednak po chwili)się odezwała”.

„Chciałabym już być w Hogwarcie - powiedziała Laurie[...] Jamie, pochłonięta wpatrywaniem się w pień drzewa, na którym przysiadł kolorowy motyl, nawet nie usłyszała pytania panienki Riley.”
Tutaj nie widzę żadnego pytania. Nie podkreśliłaś tez jego obecności wcześniej.

„W jej głosie mozna było dosłyszeć ledwie skrywaną tęsknotę” - nie wiem, czy można tęsknić za miejscem, w którym się nigdy nie było. Poza tym, literówka. I nie bardzo rozumiem, ale czy ta tęsknota była na tyle silna, że nie umiała jej ukryć, czy chodziło ci o to, że była to na tyle mała tęsknota, że była ledwie dosłyszalna?

„Jej rodzice byli czarodziejami, podobnie jak rodzice Laurie”

„Ja chyba chciałabym być w Gryffindorze, jak taka” – tata. Literówka.

„Jamie wzdrygnęła się, wyobrażając sobie chwilę, kiedy wyświechtana stara czapka opadnie na jej głowę. Bała się tej chwili”

„Jamie, która drzemała w trawie,[...]Prawie zasnęła, tak dobrze jej się wypoczywało.”
Czy drzemka nie jest pewnego rodzaju snem?

Panienka Grant wbiegła po schodach do domu; Laurie zdążyła jeszcze usłyszeć, jak wita matkę i przeprasza ją za spóźnienie.
Panienka Riley tymczasem ruszyła w kierunku swojego domu.
W domu panowała dziwna cisza. Było to tak inne od zwykłego rozgardiaszu, że Laurie przez chwilę stała na środku korytarza, zastanawiając się, czy aby nie pomyliła domów”

Ani mama, ani żadne z rodzeństwa. Laurie ruszyła przez korytarz, po kolei zaglądając do każdego pomieszczenia. Mamy nie było ani w salonie, ani w kuchni, ani w sypialni.”

Rozdział 1, cz.1

„trafili pod opiekę do starszej siostry ojca” – „trafili pod opiekę starszej siostry ojca”

„Do tej pory nie miała pojęcia, co stało się z rodzicami. Nigdy się tego nie dowiedziała. Dorośli nigdy niczego jej nie mówili, ale być może sami nie wiedzieli, co się dokładnie stało”

się tą sprawą, jednak póki co nie posunęła się znacząco do przodu w swoich poszukiwaniach. Skrycie liczyła na to, że po ukończeniu Hogwartu uda jej się osiągnąć coś więcej.
Z pewnością byla to sprawa” – literówka i powtórzenie.

Ale Laurie już wiele lat temu przysiągła sobie w duchu, że pewnego dnia pozna prawdę. I zamierzała konsekwentnie do tego dążyć” przysięgła – to raz, a skoro już to zrobiła, to nie zamierzała, tylko po prostu konsekwentnie do tego dążyła i nadal dąży.

Tiarę Przydziału, która przydzieliła do Gryffindoru. Teraz miała siedemnaście lat i czekał siódmy rok”

„Chwilę później znajdowały się już na peronie numer 9 i 3/4, obficie zasnutym przez dym unoszący się z lokomotywy. Krążyło po nim już wielu”

„[…]dalej. szybko do niej podeszła.” Albo wstawisz przecinek, albo zaczniesz zdanie z dużej litery.

„Laurie zgodziła się w nią” – „z nią

„i ponownie odnalazła do w szkole magii.” – "go", a nie do.

którego obie doskonale znały.
Był on osobnikiem tak ekscentrycznym, że na jego widok dziewczyny umilkły. Rzecz jasna znały go już dość długo, ale jego widok zawsze był” – powtórzenia.

„Nie, i nie chcę.” – zbędny przecinek.

Rozdział 1, cz.2

„miejscami przedzielone pasami ciemniejszych drzew” – „miejscami przedzielone ciemniejszymi pasmami drzew.” Wcześniej nie pisałaś nic o jaśniejszych drzewach, więc jest to z lekka bezsensu.

„Jechała na ostatni rok nauki. Ostatni. Było w tym coś porażająco ostatecznego.”
Po pierwsze, stwierdzenie „porażająco ostatecznego” - brzmi głupio. No i uznaję to za powtórzenie.

„Pewnien etap jej życia miał się definitywnie zakończyć. A co dalej?
Nie wiedziała, co ma zrobić ze swoim życiem”
Powtórzenie i literówka. O tym, że kończy się pewien etap jej życia i nie ma pojęcia, co ze sobą zrobić, powtarzasz chyba w każdym rozdziale, ale w tym temacie ogólnie jest cicho. Żadnych ważnych decyzji i tym podobnych.

„Zawód ten, choć niebezpieczny, był taki fascynujący” - jaki fascynujący? Jak fascynujący? Zbyt ogólnikowe.

„czuła się tam szczęśliwa. Znacznie szczęśliwa niż w domu ciotki” literówka.

„swoje nerdy spowrotem – z powrotem

„ponownie zrzucając jego okulary na ziemię.[...] Simon założył okulary- powtórzenie

„Żeby zobaczyć testrale, trzeba było być świadkiem, jak ktoś umiera.”
Albo trzeba było być świadkiem czyjejś śmierci, albo trzeba było zobaczyć, jak ktoś umiera.

„chudy i patykowaty i także wbił wzrok…” – przed drugim „i” przecinek.

Rozdział 3. Upór i jego konsekwencje

„że najchętniej ponownie pogrążyłaby się we śnie, jednak deszcz bębnił coraz głośniej, najwyraźniej poczytując sobie za obowiązek wyrwanie jej ze snu.”

deszczowa pogoda. Początek września z reguły był ładny, aczkolwiek dzisiejszy dzień najwyraźniej pragnął przełamać ten schemat i rozpocząć się ulewnym deszczem.”

„dlatego w jej z pozoru niewielkiej torebce na ramię można było znaleźć praktycznie wszystko” – „dlatego w jej, z pozoru niewielkiej, torebce na ramię można było znaleźć…”

„obok siebie zajmując miejsce dla chłopaka, kiedy ten się wreszcie pojawi” – przeczytaj to zdanie, a zrozumiesz, że brzmi źle i nie ma sensu.

Do klasy wpadł młody May. Tak jak przypuszczała Laurie, faktycznie się spóźnił.
Wpadł do klasy

   Widzę, że jest tego sporo. Niestety. Ogólnie, momentami tworzysz dziwnie skonstruowane zdania. W większości są one jednak krótkie i proste, przez co, opowiadanie wydaje się być właśnie takie suche. Często brakuje ci polskich znaków, od czasu do czasu zjesz jakąś literkę lub dodasz niepotrzebną. Błędów ortograficznych, oprócz jednego, wyżej wymienionego, się nie doszukałam. Za błędy stylistyczne, w tym za masę powtórzeń muszę Ci odjąć punkty. Popracuj nad tym!
7/15 pkt

5.      Dodatki
   O, jakaż przyjemna część! Nie będę się tutaj niepotrzebne rozwodzić, chociaż dodam, że odnośnik do strony głównej jest niepotrzebny. O blogu, postacie, spis treści, linki, spamownik i odnośnik do Twojego drugiego bloga. Wydaje się, że jest wszystko. Brakuje mi jednak informacji o samej autorce. Lubię wiedzieć, z kim mam do czynienia. Są też aktualności, sonda i archiwum. Ogólnie rzecz biorąc, od strony technicznej, dbasz o bloga i o czytelników. Oprócz tej jednej rzeczy, o której mówiłam wcześniej, nie mam nic do zarzucenia.
7/8 pkt

6.      Liczby
   Pod każdą notką widnieje spora ilość komentarzy, które nie są SPAMem, a opiniami czytelników, z którymi dodatkowo dyskutujesz. Podoba mi się to, kiedy autorka ma kontakt ze swoimi fanami i na bieżąco im odpowiada. Oni doceniają Twoją pracę, a ty oceniasz to, że oni doceniają Ciebie.
5/5 pkt

7.      Dodatkowe
   Długo zastanawiałam się, czy dać Ci jakiś dodatkowy punkt. I uznałam, że otrzymasz aż dwa takie punkciki. Pierwszy za kolorystykę nagłówka, który mnie po prostu urzekł, a drugi za kreację Simona, dzięki któremu mogłam jakoś strawić Laurie.
2/4 pkt

8.      Podsumowanie
   Oprawa graficzna bloga, jak i strona techniczna są Twoimi mocnymi plusami, aczkolwiek uważam, że powinnaś popracować nad samym opowiadaniem. Masz swoich fanów i oni doceniają twórczość, ale ja oczekiwałam czegoś głębszego, dlatego proponuję Ci, abyś skupiła się na uczuciach i zachowaniu swoich postaci. Byłoby dobrze, gdybyś nie opisywała ich czynności czy też emocji jednym, krótkim zdaniem. Poza tym, zwracaj uwagę na to, jak budujesz te zdania, bo mimo tego, że niezłożone to czasami brzmią głupią i nielogicznie. Na koniec dodam: pisz dalej, pisz. Historia ma potencjał, trzeba tylko chcieć!
1/5 pkt

            Zdobyłaś 66 punktów na 92, dzięki czemu uzyskujesz ocenę dobrą! Gratuluję i życzę wytrwałości w dalszym tworzeniu!
            Ocena długaśna, wiem, ale dużo miejsca zajęło mi wypisanie powtórzeń – nie chciałam zrobić tego na odwal, a pomóc autorce bloga. W dziale "błędy" miałam problemy z edycją czcionki. Mam nadzieję, że nikomu to nie przeszkadza. Czytałam ocenę trzy razy, ale jeśli wyłapiecie jakieś literówki bądź błędy interpunkcyjne, dajcie znać. Pozdrawiam wszystkie oceniające i Xxx, i zapraszam do dyskusji.

15 komentarzy:

  1. Dzięki za ocenę. Wiem, że opowiadanie jest słabe i nie potrafię wyzbyć się irytującej tendencji to powtórzeń. Z tym zawsze mam największy problem przy pisaniu.
    Laurie wyszła mi trochę za bardzo sztywna, ale teraz już za późno na jakieś zmiany :(. Za to Simon wprowadza nieco życia, uwielbiam o nim pisać, to taki zwariowany czubek. Nie wiem, czy w prawdziwym życiu można jeść tyle czekolady, co on, no ale to tylko zmyślone opowiadanie, poza tym, Simon jest dziwny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Simon jest kochanym dziwakiem. Nie waż się go zmieniać! ;)

      Usuń
    2. I nie zmienię, za bardzo go lubię ^^. To moja zdecydowanie ulubiona postać w moich opowiadaniach ;)).

      Usuń
  2. Kurczę, jak dobrze, że macie krótki okres czekania do powtórnej oceny, bo przeczytawszy tę ocenę, mam potworną ochotę zgłosić się także i do Hakuny. Poczekam wpierw, co powie Kornelia, a potem (jeśli Twój staż zakończy się etatem, w co nie wątpię) zastukam do Ciebie, Hakuno. :)
    Pozdrawiam ciepło,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojejku! Jest mi niezmiernie miło. I zapraszam, oczywiście. Czekam na zgłoszenia z otwartymi ramionami ;)

      Usuń
    2. Cóż, to jak tylko Kornelia mnie oceni, spodziewaj się mnie mniej więcej miesiąc później. ;)

      Usuń
  3. Rzeczywiście, świetna ocena. Ja mam swoją gotową, tylko jest jeden problem... I tu mam do Ciebie prośbę, Hakuno. Na ten temat rozmawiałam już z Nassarozą. Chodzi o to, że na blogu http://ginny-weasley-dorosla.blog.onet.pl, w statystyce pisze, iż ma tam 60 komentarzy, podczas gdy mi i Nassarozie wyświetlają się tylko cztery. Mogłabyś na to spojrzeć? Nie chcę dziewczyny niesprawiedliwie ocenić.
    Z góry dziękuję i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo, z tego co zdążyłam się zorientować, dziewczyna nabiła sobie komentarzy przy starych notkach, bo wiedziałam, że ma ich więcej, a nagle rozdzialików jest niezbyt sporo, więc na blogu są cztery komentarze, ale kiedyś było ich 60. Po prostu, statystyka na Onecie, mimo usunięcia postów, nie resetuje się, z tego co wiem.
      Mam nadzieję, że pomogłam ;)

      Usuń
    2. Oceniałam tego bloga i wtedy jeszcze było więcej notek - już po mojej ocenie autorka najprawdopodobniej zapisała stare notki jako szkice i dodała nowe. Gdyby usunęła, zniknęłyby też komentarze.

      Usuń
    3. Dziękuję^^ A takim razie, chyba powinnam uwzględnić tylko te cztery? Chociaż, naprawdę cieniutko. Dwa to SPAM-y, a dwa to informacje o wpisaniu bloga do mojej kolejki.

      Usuń
    4. Jak ja ją oceniałam to były same spamy, nie znalazłam ani jednego porządnego komentarza. Zresztą opowiadanie też było wyjątkowo niskich lotów, a jego ocenę można znaleźć na ocenowej-bibliotece. Autorka jak widać wszystko poprzerabiała, zanim zgłosiła się do kolejnej oceny.

      Usuń
  4. Świetna ocena Hakuno. Mam nadzieję, że z czasem też będę tak dobrze pisać.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hakuno, genialna ocena! :)
    Gdzieś widziałam literówkę, ale teraz już nie wiem, gdzie ją widziałam... ;)
    Jednak jedna na tak długi tekst, to bardzo mało.
    Midori, oceń tylko te komentarze, które widać. Same liczby nic nie znaczą... :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hakuno, podoba mi się ta ocena ;> Masz przyjemny styl pisania, nie pozostawiasz żadnych niedomówień, właściwie wypowiadasz się doszczętnie na każdy temat. Myślę, że bez problemu przejdziesz ten staż ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Z natury mówię dużo i wychodzi to właśnie w ocenach. Mam nadzieję, że są one pomocne ;)

      Usuń